Duże i średnie spółki? Zapomnijcie. Najlepsze pieniądze zarabia się na małych, pozbawionych płynności spółkach. „Jutro przecież odpał!” Zapraszamy w podróż po niebezpiecznych wodach warszawskiej giełdy. Do plecaka polecamy zabrać przede wszystkim odrobinę dystansu do świata, rynków i samego siebie.
Aby móc zrozumieć ten fascynujący świat, warto przede wszystkim poznać bohaterów, którzy odgrywają w nim główne role. To tutaj spotykamy prawdziwych inwestorów, rekinów finansjery i wilków z Książęcej. Oto oni:
Leszcz (abramis brama) – przedstawiciel szerokiej grupy inwestorów najczęściej występującej na rynku NewConnect oraz płytkich i mętnych wodach głównego parkietu. Poluje na wielkie zyski w drobnych spółkach, omijając nudne blue chipy. Często jest wręcz przyspawany do swoich akcji, wierząc, że „odpalą” one już jutro. A że póki co notuje straty? Nieważne - gdy spółka ruszy w górę odrobione zostaną one z nawiązką. Leszcze stanowią główną pożywkę dla grubasów.


Frajer (investorus zerozyskus) – bliski kuzyn leszcza, często klasyfikowany jako inwestor niższego rzędu. Do kupna danej spółki przekonuje się po jej 500-procentowym rajdzie, jakiego dokonała ona w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wyniki finansowe? Nieważne, przecież po wykresie widać, że spółka właśnie odpaliła i choć teraz jej akcje warte są 3 zł, to na forum piszą, że idą na 200. Trzeba więc kupować, bo taka okazja może się już nie powtórzyć! Koniec końców okazuje się, że frajer kupił akcje idealnie na szczycie.
Mianem frajerów leszcz określa także inwestorów, którzy podczas spadków sprzedają akcje przed nim. „Nie dajcie się wyleszczyć, przecież zaraz będzie bomba” – próbuje przekonywać leszcz na forum. Frajerzy jednak nie chcą słuchać i poddają się grubasowi, wypuszczając z rąk cudowny papier.
Grubas (investorus magnus), zwany także grubą rybą – posiada pieniądze, spółki i gardzi drobnicą oraz kanałem ESPI. Ubiera leszczy na debiucie w akcje swojej wydmuszki, a potem zaniża kurs, by skupić akcje po dużo niższej cenie. Bawi się też w spółdzielnie, które maksymalizują jego zyski.
Akcjonariat obywatelski (investorus gradus) – raczej unika płytkich wód, podczas prywatyzacji uwierzył jednak w obiecane góry złota. Spółka, w którą wtedy zainwestował, złotych gór jednak nie zdobyła. Zamiast tego ma góry taniego węgla i obligacje do spłacenia.
Rynek – gdzie i na czym gramy
Szulernia, zwana również kasynem – miejsce, w którym spotykają się leszcze i grubasy. Ci pierwsi przychodzą tam, marząc o milionach, zazwyczaj jednak kończą, zerując swe konto na wydmuszkach. Ci drudzy z kolei powiększają dzięki temu swój szemranego pochodzenia majątek.
Wydmuszki – spółki, które wprawdzie póki co nie generują zysków, ale już w następnym kwartale będą zarabiały krocie. Czekają tylko na magiczny kontrakt czy supertechnologie (patrz „Czekanie na informację”). Wydmuszkę uwierzytelnia właściciel z Luksemburga, spółka córka cypryjskiego funduszu inwestycyjnego prowadzonego przez pionka grubej ryby.
Spółki groszowe – prawdziwe eldorado dla leszczy. To spółki, których akcje warte są mniej niż 1 zł. Takie podmioty posiadają szereg zalet. Po pierwsze są one tanie – po co bowiem kupować papiery za 80 zł, skoro można za 20 groszy? Po drugie za 20 groszy można nakupić o wiele więcej akcji niż za wspomniane 80. Mieć 400 akcji, a mieć tylko jedną – różnica dostrzegalna gołym okiem. No i po trzecie, najważniejsze, spółki groszowe szybko rosną. Skok z 4 groszy na 5 oznacza bowiem zysk rzędu 25%. Na droższych spółkach skok o 1 grosz dawałby jedynie ułamek procenta, po który nie warto się nawet schylać.
Najmocniej poszukiwanym okazem są spółki, których akcje wyceniane są na 1 grosz. Każdy wzrost podwaja bowiem zainwestowany kapitał. Dodatkowo akcje warte grosz pozbawione są ryzyka, ponieważ niżej już nie spadną, nieprawdaż?
Rodzaje transakcji – jak gramy
PKC (po każdej cenie) – zlecenie charakteryzujące prawdziwego inwestora. Po co korzystać z limitów? Nie stać cię, to się nie baw w inwestowanie. Zlecenie PKC w pełni odsłania swoje zalety, gdy inwestor pragnie kupić mało płynną spółkę. Dzięki PKC nie ma ryzyka, że nie znajdziemy osoby chętnej do sprzedaży. A przy naszej transakcji liczy się przecież każda chwila, spółka, którą chcemy kupić, lada moment będzie przecież kilkaset razy droższa.
Ubieranie, zwane także dystrybucją – wciskanie leszczom i frajerom drogich akcji. Najczęściej ich cena została wcześniej podbita dzięki spółdzielni. Zarobieni chcą dzięki ubieraniu spieniężyć swoje zyski.
Wyleszczanie – umyślne zaniżanie kursu akcji przez grubasa, mające na celu zmuszenie leszczy do wypuszczenia z rąk papierów po śmiesznie niskiej cenie.
Spółdzielnia – odbywające się najczęściej w duecie odsprzedawanie sobie akcji po coraz wyższych cenach. Spółdzielnia ma na celu podpompowanie wyceny spółki i stanowi jedną z podstawowych broni grubasów przeciwko leszczom. Często spółdzielnię poprzedza wyleszczanie, po niej zaś następuje ubieranie.
Polskie Koleje Giełdowe – nie przegap pociągu
Zostać na peronie – zastanawiasz się nad kupnem akcji jakiejś spółki, a ta, zanim zdążyłeś zrealizować zlecenie, wystrzeliła w górę. Brawo, właśnie zostałeś na peronie. Twój pociąg z zyskami odjechał. Teraz, jeżeli chcesz do niego wsiąść, musisz zapłacić znacznie więcej.
Kontrola biletów – wsiadłeś do pociągu, udało ci się z nim pojechać w górę, teraz jednak akcje spowolniły i przeważa czerwień? Właśnie trwa kontrola biletów. Sprawdzi ona, czy jesteś frajerem i wypuścisz akcje przed kolejnymi wzrostami, czy może masz silną rękę i gotowy jesteś do dalszej jazdy. Nikt jednak nie zagwarantuje ci, że pociąg obierze kierunek północny.
Jazda na północ/południe – północ oznacza wzrosty (jest na górze), południe to spadki.
Czekanie na informację – tak jak na kolei podróżni czekają na informację o tym, jak bardzo pociąg jest spóźniony, tak na giełdzie czeka się na „to info”, które sprawi, że spółka ruszy na północ. Często jest to zagraniczny kontrakt w egzotycznym kraju. Oczywiście im kraj bardziej egzotyczny tym lepiej, bo to przecież jeszcze mało spenetrowany rynek, na którym można zarobić krocie.