REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

SKOK rozwinął się za pieniądze stoczniowców

2007-07-03 07:17
publikacja
2007-07-03 07:17
Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że milion złotych z funduszu socjalnego Stoczni Szczecińskiej, zamiast trafić do stoczniowców, posłużył do stworzenia potęgi Zachodniopomorskiej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej

"Sprawa sięga 1997 r. Z dokumentów, do których dotarła 'Gazeta', wynika, że SKOK podpisała ze Stocznią Szczecińską 'umowę przechowania' miliona złotych. Nie były to pieniądze stoczni. 'Wymieniona kwota stanowi część środków z funduszu socjalnego' - czytamy w dokumencie. Milion złotych należał więc do funduszu, który musi utworzyć pracodawca na rzecz pracowników. Związki zawodowe lub przedstawiciele pracowników dzielą później pieniądze z funduszu na pożyczki, wczasy pod gruszą itp." - pisze dziennik.

Umowę ze strony stoczni podpisywał jej ówczesny prezes Krzysztof Piotrowski. Kilka dni temu przyznał, ze nie pamięta już, o co chodzi. "Ze strony związkowców umowę zaakceptował Kazimierz Gąsior, przewodniczący NSZZ Stoczniowiec. On sprawę pamięta doskonale. Do dziś jest bowiem przewodniczącym rady nadzorczej Zachodniopomorskiej SKOK [...].. Gąsior nie widzi w tym nic niestosownego. Twierdzi, że stoczniowcy na tym nie stracili. Zamiast kierować wnioski o pożyczkę do zakładowego funduszu, składali wnioski w SKOK." - czytamy w "Gazecie".

"Gazeta" zwraca jednak uwagę na ważny szczegół: "stoczniowcy, którzy chcieli skorzystać z pieniędzy SKOK, musieli najpierw zostać członkami spółdzielni. A to kosztuje. Obecnie wpisowe, wkład członkowski i kupno przynajmniej jednego udziału to koszt rzędu 75-115 zł w zależności od oddziału. I jeszcze jedno. Pożyczki też nie były tanie [...]."

"Z 'umowy przechowania' miliona złotych wynika, że za ten zastrzyk kapitału Zachodniopomorska SKOK płaciła stoczni co kwartał 15 tys. zł. Te pieniądze nie wracały do funduszu socjalnego. W lipcu 2000 r. na mocy kolejnej umowy kasa zaczęła spłacać kapitał - w 20 ratach po 50 tys. zł. Nie spłaciła jednak wszystkiego. W chwili upadku stoczniowego holdingu (zbankrutował w lipcu 2002 r.) miała do zapłaty jeszcze 100 tys. zł. Dług pozostał." - czytamy w "Gazecie".

Więcej na temat w "Gazecie Wyborczej".


Na podstawie: Andrzej Kraśnicki jr, Gazeta.pl / www.gazeta.pl
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (13)

dodaj komentarz
~franc
Nie rozumiecie istoty jak zwykle małe mozdzki czepiacie sie gazety bo to pisze Wyborcza a nic z tego nie rozumiecie jesteście załosni
~targel
Chyba najważniejsze jest to, czy zamieszczno prawdę czy nie. Wombat nie bądź czyimś adwokatem, jeżeli twoja wiedza w tej materii nie jest wystarczająca.
~dziennikarz
Gazeta traci twarz tropiąc "afery" w SKOK na 100 tys. zł a kompletnie nie interesując się prawdziwymi przekrętami w bankach na miliardy złotych. W kontekście pisma, które ujawniły SKOK, a które przyszło z Gazety, informującego, że teksty przestaną się ukazywać jak SKOK wykupi reklamę za parę milionów można się jedynie domyślać,Gazeta traci twarz tropiąc "afery" w SKOK na 100 tys. zł a kompletnie nie interesując się prawdziwymi przekrętami w bankach na miliardy złotych. W kontekście pisma, które ujawniły SKOK, a które przyszło z Gazety, informującego, że teksty przestaną się ukazywać jak SKOK wykupi reklamę za parę milionów można się jedynie domyślać, że banki przystały na podobną propozycję i mają spokój. Wygląda na to, że Gazeta działa podobnie jak chłopcy z miasta, którzy zapewniali spokój restauratorom za haracz.
wombat
Nie da się stracić twarzy jak się nigdy jej nie miało ........ a chłopce z miasta to redaktorów z wybiurczej honoru by mogli uczyć :)
Wybiurcza jako gazeta stała się szmatławcem równającym do poziomu FAKTU. Ale z punktu widzenia prowadzenia biznesu trzeba im pogratulowac wyczucia i dostosowania się do poziomu czytelników.
Pecunia
Nie da się stracić twarzy jak się nigdy jej nie miało ........ a chłopce z miasta to redaktorów z wybiurczej honoru by mogli uczyć :)
Wybiurcza jako gazeta stała się szmatławcem równającym do poziomu FAKTU. Ale z punktu widzenia prowadzenia biznesu trzeba im pogratulowac wyczucia i dostosowania się do poziomu czytelników.
Pecunia non olet............
~lon
a Zawisza ile dostal ze Skokow za ustawe , co ? Wie ktoś może.
wombat odpowiada ~lon
Nie wiem. Jak wiesz to powiedz, poważnie chetnie sie dowiem ja i prokuratorzy.
~lon odpowiada wombat
to że dostal to wiem , bo sam sie przyznal . Ale ile to nie wiem . Domek ma niekiepski i samochody też nowe. Ale to nie swiadczy o tym ile dostal . Może Kamiński to sprawdzi .
wombat odpowiada ~lon
To co zabrać mu domek i samochód bo ma?
Oj Lon myślałem że dasz radę fakty ujawnić a tu tylko wiem bo wiem...........
Szkoda bo w taki sposób korupcji przyklaskujesz.
~lon odpowiada wombat
kompromitowany sędzia w ministerstwie Ziobry
SĘDZIA PRACUJE JAKO EKSPERT W RESORCIE SPRAWIEDLIWOŚCI
Marek Sadowski znowu pracuje dla resortu sprawiedliwości
TVN24
Politycy PiS mają krótką pamięć. Kiedy wyszło na jaw, że minister sprawiedliwości w rządzie Marka Belki spowodował wypadek i zasłaniał się immunitetem, żądali
kompromitowany sędzia w ministerstwie Ziobry
SĘDZIA PRACUJE JAKO EKSPERT W RESORCIE SPRAWIEDLIWOŚCI
Marek Sadowski znowu pracuje dla resortu sprawiedliwości
TVN24
Politycy PiS mają krótką pamięć. Kiedy wyszło na jaw, że minister sprawiedliwości w rządzie Marka Belki spowodował wypadek i zasłaniał się immunitetem, żądali jego dymisji. Dziś zatrudniają go w tym samym resorcie - ujawnia "Super Express"
Marek Sadowski w 1995 roku spowodował wypadek, w którym ciężko ranna została Janina Pachniak. Kobieta na sprawiedliwość czekała ponad 10 lat. Najpierw sędzia, a potem minister sprawiedliwości zasłaniał się immunitetem. Kiedy w 2004 roku "Super Express" ujawnił mroczną przeszłość Sadowskiego, politycy PiS nie zostawili na nim suchej nitki.

- Wysokim, urzędnikiem państwowym nie może być ktoś, kto ukrywa się za immunitetem - grzmieli. - Minister nie powinien pełnić funkcji w sytuacji, gdy w jego sprawie może być prowadzone postępowanie karne - tak trzy lata temu mówił Przemysław Gosiewski (PiS) i stanowczo domagał się dymisji Sadowskiego.
Pod presją minister stanowisko stracił, a sąd mógł wreszcie zająć się jego sprawą. W zeszłym roku Sadowski został uznany za winnego spowodowania wypadku. Ma już prawomocny wyrok 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Ma też zapłacić 100 tys. złotych odszkodowania Janinie Pachniak, rannej w wypadku.
Sadowski do dzisiaj nie zapłacił odszkodowania. Złożył wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Jak ustaliła gazeta pracuje w ministerstwie, w Prokuraturze Krajowej. Służbowo uczestniczy w posiedzeniach Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. - Z uwagi na doświadczenie i wiedzę pana Sadowskiego jego wsparcie merytoryczne jest wysoce cenione - potwierdza Joanna Dębek z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości.
wombat odpowiada ~lon
Drogi Lonie: NA TEMAT NA TEMAT NA TEMAT

skup się i powtarzaj za mną :NA TEMAT

czekam ja, i prokuratorzy, na informacje okorupcji o pośle Zawiszy.

pozdrawiam

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki