WAKACJE NA GIEŁDZIE

Rosja zaatakowała Ukrainę. Relacja z 07.04.2022 r.

2022-04-07 20:29
publikacja
2022-04-07 20:29

Czwartek był czterdziestym trzecim dniem inwazji Rosji na Ukrainę. Kolejne miasta wokół Kijowa ujawniają tragiczne skutki rosyjskiej okupacji - zabijali, gwałcili i torturowali nawet dzieci. Teraz ofensywa Kremla skupia się na wschodzie kraju. 

Rosja zaatakowała Ukrainę. Relacja z 07.04.2022 r.
Rosja zaatakowała Ukrainę. Relacja z 07.04.2022 r.
fot. I-Images / / ZUMA Press

Relację ze środy zapisaliśmy tutaj.

Szef Pentagonu: USA dostarczają Ukrainie dane wywiadowcze w sprawie operacji w Donbasie

Szef Pentagonu Lloyd Austin powiedział w czwartek podczas wysłuchania przed komisją ds. sił zbrojnych amerykańskiego Senatu, że USA dostarczają Ukrainie dane wywiadowcze, które pomogą siłom ukraińskim w prowadzeniu operacji przeciwko wojskom rosyjskim w Donbasie.

CNN podkreśla, że po raz pierwszy przedstawiciel amerykańskiej administracji przyznał publicznie, jaka rolę odgrywają USA w operacjach wojsk ukraińskich w regionie, który usiłuje zawłaszczyć Rosja.

Zapytany przez komisję ds. sił zbrojnych, czy Stany Zjednoczone przekazują Ukrainie dane wywiadowcze pomagające jej w prowadzeniu działań wojennych w regionie Donbasu i na Krymie, Austin odparł: "Dostarczamy im takie dane do przeprowadzenia operacji w Donbasie". Nie odniósł się do pytania o Krym.

Minister obrony USA powiedział również komisji, że Pentagon wyśle jeszcze w czwartek "uaktualnione wytyczne" w tej sprawie, ale nie podał szczegółów.

Wysokiej rangi przedstawiciel Pentagonu potwierdził w rozmowie z CNN, po wystąpieniu Austina przed komisją, że USA "nadal dostarczają użytecznych informacji i danych wywiadu siłom zbrojnym Ukrainy". "Skoro walki przenoszą się w stronę Donbasu, to dostosujemy we właściwy sposób nasze informacje" dla sił ukraińskich - dodał.

Biały Dom przyznał niedawno, że USA wysłały Ukrainie "znaczącą ilość szczegółowych i aktualnych danych wywiadowczych", dotyczących planów Rosji i ruchów jej wojsk.

Mer: w Melitopolu rosyjskie wojska aresztowały już ponad 100 osób

Liczba osób zatrzymanych w okupowanym Melitopolu, na południu Ukrainy, przekroczyła już 100. Rosyjscy żołnierze i miejscowi kolaboranci aresztują m.in. pracowników naukowych uniwersytetu pedagogicznego - przekazał w czwartek na Facebooku mer Melitiopola Iwan Fedorow.

"W pobliżu miasta zatrzymano konwój humanitarny, autokary i mikrobusy nie są wpuszczane do Melitopola. (...) Najeźdźcom nie udało się przekonać do współpracy dyrektorów szkół. Obecnie próbują nakłonić do kolaboracji personel miejskich przedszkoli" - relacjonował Fedorow. 

11 marca Fedorow został porwany przez rosyjskie wojska okupujące Melitopol - 150-tysięczne miasto w obwodzie zaporoskim. Pięć dni później mera uwolniono, wymieniając go za dziewięciu rosyjskich jeńców, którzy wcześniej trafili do ukraińskiej niewoli.

1 kwietnia mer Melitopola spotkał się w Paryżu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. "Nie można sobie nawet wyobrazić, co on (Fedorow - PAP) przeżył, porwany przez armię rosyjską. Uwolniony, opowiedział o tym. Jego historia nami wstrząsnęła. Wyraziłem zachwyt i poparcie dla niego i towarzyszących mu kobiet-deputowanych ukraińskich" - napisał Macron na Twitterze. 

Prokuratura: w Borodziance znaleziono 26 ciał pod gruzami dwóch domów

Pod gruzami dwóch budynków w Borodziance w obwodzie kijowskim znaleziono 26 ciał - podała w czwartek agencja Reutera, powołując się na Prokuraturę Generalną Ukrainy. W mieście trwa usuwanie zniszczeń, pod gruzami mogą znajdować się ciała setek ludzi.

Szef MSW Ukrainy Denys Monastyrski powiedział w czwartek, że Borodzianka jest jednym z najbardziej zniszczonych w wyniku rosyjskiej inwazji miast obwodu kijowskiego. "Mieszkańcy opowiadają, że w pierwszych dniach wojny samoloty nadlatywały i ostrzeliwały domy pociskami z małej wysokości" - powiedział minister cytowany przez portal Ukrainska Prawda.

Wcześniej prokurator generalna Ukrainy Iryna Wenediktowa oceniała, że liczba ofiar wśród cywilów w Borodziance będzie wyższa niż w innych wyzwolonych miejscowościach obwodu kijowskiego. Doradca mera miasta Anatolij Rudniczenko szacował w środę, że w zbombardowanych blokach mogło zginąć ok. 200 osób.

Położona kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Kijowa Borodzianka leżała na jednej z głównych linii natarcia sił rosyjskich, starających się podejść pod ukraińską stolicę od strony Białorusi. W początkowej fazie rozpoczętej 24 lutego rosyjskiej inwazji licząca ok. 12,5 tys. mieszkańców Borodzianka była wielokrotnie ostrzeliwana i bombardowana. Później zajęły ją wojska rosyjskie, po ich wycofaniu się siły ukraińskie 1 kwietnia odzyskały kontrolę nad miasteczkiem. 

Pociągi ewakuujące cywilów zablokowane po ostrzałach rosyjskich

W obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy na skutek ostrzałów rosyjskich zablokowane zostały trzy pociągi ewakuacyjne - poinformował w czwartek szef kolei ukraińskich Ołeksandr Kamyszin. Według jego słów zablokowana została "droga życia" dla cywilów.

"Wróg przeprowadził atak lotniczy na wiadukt koło stacji Barwinkowe, na donieckiej trasie kolejowej. To jedyny kontrolowany przez Ukrainę wyjazd drogą kolejową z takich miast jak Słowiańsk, Kramatorsk i Łyman" - napisał Kamyszin na komunikatorze Telegram: https://t.me/zalizni_zminy/427.

Dodał następnie: "jest to droga życia dla dziesiątków naszych obywateli".

Kamyszin wyjaśnił, że w Słowiańsku i Kramatorsku pozostały trzy pociągi ewakuacyjne. "Czekamy na koniec ostrzałów, by wyjaśnić sytuację. Pasażerów zablokowanych pociągów rozmieszczamy na dworcu" - dodał szef kolei ukraińskich. 

Generał Milley: Ukraina otrzymała 25 tys. sztuk broni przeciwlotniczej i 60 tys. sztuk broni przeciwpancernej

Ukraina otrzymała od USA i innych sojuszników 25 tys. sztuk broni przeciwlotniczej i 60 tys. sztuk broni przeciwpancernej - poinformował w czwartek przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Mark Milley.

Zdaniem Milleya "pomoc ta umożliwiła Ukrainie powstrzymanie Rosji przed zdobyciem przewagi w powietrzu, która wspomogłaby postęp ich wojsk lądowych".

"Ukraińcy są nam bardzo wdzięczni, wyjątkowo wręcz wdzięczni" - dodał najwyższy rangą amerykański wojskowy, przemawiając przed komisją ds. sił zbrojnych Senatu USA.

Władze: rosyjskie wojska zniszczyły wszystkie szpitale w obwodzie ługańskim

W obwodzie ługańskim nie ocalał ani jeden szpital, wszystkie zostały zniszczone przez rosyjskie wojska. W szpitalu w Rubiżnem okupanci nagrywają propagandowe materiały, próbując oskarżyć o to ukraińskich żołnierzy - przekazał w czwartek na Telegramie szef ługańskich władz obwodowych Serhij Hajdaj.

"Nowy, dobrze wyposażony szpital w Rubiżnem znajduje się w części miasta zajętej przez najeźdźców. (...) Ordynator okazał się zdrajcą. Uczestniczy w rosyjskiej inscenizacji i pomaga +kadyrowcom+ (czeczeńskim oddziałom rosyjskiej Gwardii Narodowej - PAP), chociaż dobrze wie, kto i kiedy zrujnował obiekt" - dodał Hajdaj (https://t.me/luhanskaVTSA/1316).

W ocenie przewodniczącego regionalnej administracji, wrogie wojska starają się celowo niszczyć szpitale, aby uniemożliwić udzielenie pomocy osobom rannym i doprowadzić do większej liczby ofiar.

"Obserwujemy stały napływ nowych sił (rosyjskich), sprzętu i ludzi. Myślę, że planują skompletowanie rezerw i za 3-4 dni spróbują przeprowadzić ofensywę w obwodzie ługańskim" - poinformował Hajdaj w środowym wystąpieniu na Telegramie. Tego samego dnia wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk wezwała do ewakuacji mieszkańców obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego. 

BBC: na nagraniach z Czernihowa widać zniszczenia i świeże groby

Zrujnowane ostrzałami domy, świeże groby przy drodze, mieszkańcy wspominający strach, ostrzały i kradzieże - takie kadry z Czernihowa i obwodu czernihowskiego na północy Ukrainy opublikowała w czwartek rosyjska redakcja BBC News.

"Jestem w leju po bombie. Ludzie opowiadają straszne rzeczy: piloci zniżali samoloty na bardzo małą wysokość, zrzucali po dwie bomby, zawracali, robili następny krąg i znów zrzucali bomby" - opowiada na nagraniu wideo dziennikarz Dmytro Komarow. Przed wojną Komarow prowadził program o podróżach w telewizji ukraińskiej. Teraz jeździ z kamerą po zniszczonych wojną miastach Ukrainy.

Jak podaje BBC, Komarow odwiedził wieś w obwodzie czernihowskim, skąd na początku kwietnia wycofała się armia rosyjska. Nazwy wsi nie podano. Kamera pokazuje domy całkowicie zrujnowane, budynki pozbawione okien i dachów, spalone drzewa, ziemię usłaną gruzami. Wśród gruzów leżą szczątki samolotu bojowego Su-34 znalezione po wycofaniu wojsk rosyjskich. Maszyny takie ma na wyposażeniu armia rosyjska.

Kamera pokazuje następnie Czernihów, duży ośrodek miejski na północ od Kijowa. Widać pięciokondygnacyjny dom z mieszkaniami i sklepami zniszczony od dachu przez trzy górne kondygnacje.

"Spośród niemal 300 tysięcy mieszkańców miasta około połowa zdołała się ewakuować" - informuje BBC. Mer Czernihowa Władysław Atroszenko powiedział BBC, że miasto jest zniszczone w 70 procentach.

Na kadrach z miasta widać mnóstwo świeżych grobów wykopanych wzdłuż drogi.

Generał: w Kijowie wykryto 16 grup dywersyjnych

W Kijowie w ciągu dwóch dni wykryto 16 grup dywersyjno-zwiadowczych - poinformował w czwartek generał Ołeksand Hruzewycz, zastępca szefa sztabu wojsk lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy.

"Myśleliśmy, że jest spokojnie, ale przeciwnik jest tu obecny" - powiedział Hruzewycz, cytowany przez portal Ukrainska Prawda. Poinformował, że w skład grup dywersyjnych wchodzili w większości zwerbowani przez Rosjan mieszkańcy obwodów donieckiego i ługańskiego na wschodzie Ukrainy.

Generał dodał, że w celu dalszego wykrywania sabotażystów utrzymane zostaną w Kijowie punkty kontrolne na drogach.

Po wycofaniu się wojsk rosyjskich z obwodu kijowskiego wielu ludzi wraca w ostatnich dniach do ukraińskiej stolicy. Mer Kijowa Witalij Kliczko mówił pod koniec marca, że wojska rosyjskie, po poniesionych stratach, "spróbują zintensyfikować działania grup dywersyjnych i zwiadowczych" na terenie stolicy. 

Mer Mariupola: z oblężonego miasta musi zostać ewakuowanych ponad 100 tys. osób

Ponad 100 tys. osób musi zostać pilnie ewakuowanych z oblężonego przez Rosjan Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy - przekazał w czwartek mer miasta Wadym Bojczenko, cytowany przez agencję Reutera. Dodał, że Mariupol doświadcza katastrofy humanitarnej.

W mieście pozostało ponad 100 tys. osób, które "modlą się o ratunek", potrzebna jest ewakuacja przeprowadzana "na pełną skalę" - alarmował mer położonego nad Morzem Azowskim Mariupola.

We wtorek Bojczenko informował, że siły rosyjskie przejęły kontrolę nad połową miasta, a znajdujący się w nim jeszcze mieszkańcy są od ponad miesiąca pozbawieni ogrzewania i wody.

Leżący między okupowanym przez Rosjan Krymem a zajmowaną przez zależnych od Moskwy rebeliantów częścią Donbasu Mariupol od początku rosyjskiej inwazji 24 lutego był celem ciężkich ostrzałów i nalotów, które zamieniły miasto w ruinę.

Mariupol od ponad miesiąca jest całkowicie otoczony przez wojska rosyjskie, które stopniowo posuwają się w kierunku centrum miasta.

Świadkowie mówią Amnesty International o zabójstwach bezbronnych cywilów przez Rosjan

Międzynarodowa organizacja obrony praw człowieka Amnesty International opublikowała w czwartek zebrane na Ukrainie relacje mieszkańców, którzy opowiedzieli o przemocy, gwałtach i zabójstwach ludności cywilnej na terenach, gdzie wkroczyły wojska rosyjskie.

W Bohdaniwce w obwodzie kijowskim 9 marca bezbronny mężczyzna został zabity przez żołnierzy strzałem w głowę na oczach rodziny. W Worzelu 3 marca rodzice 18-letniej Kateryny Tkaczowej zostali zastrzeleni przed własnym domem. Mer Hostomla Jurij Pryłypko został zastrzelony 3 marca, gdy przewoził żywność i leki do schronów. Są to tylko niektóre z relacji zebranych przez AI w miejscowościach obwodu kijowskiego od świadków, w tym najbliższych krewnych zamordowanych.

"3 marca 18-letnia Kateryna Tkaczowa była wraz z rodzicami w domu w miejscowości Worzel, gdy po ich ulicy przejechało kilka czołgów z literami +Z+, jaką wojska rosyjskie oznaczają swój sprzęt w trakcie inwazji na Ukrainę. Matka - Natalia i ojciec - Walery wyszli z piwnicy, gdzie ukrywali się i wyszli na ulicę mówiąc wcześniej Katerynie, by została na miejscu. Potem Kateryna usłyszała wystrzały. Opowiedziała Amnesty International: +Gdy czołgi odjechały, przeskoczyłam przez płot na podwórko sąsiadów. Postanowiłam sprawdzić, czy żyją. Zobaczyłam zza płotu, że matka leży na plecach na skraju drogi, a ojciec twarzą do ziemi po drugiej stronie ulicy. W jego płaszczu zobaczyłam duże dziury. Poszłam do nich następnego dnia. Ojciec miał sześć dużych dziur w plecach, matka - niewielką dziurkę w głowie+".

Dziewczyna powiedziała działaczom AI, że rodzice jej byli ubrani w stroje cywilne i nie mieli broni. Ciała jej rodziców leżące na drodze widział potem - i potwierdził to działaczom AI - jeden z wolontariuszy, który 10 marca pomagał w ewakuacji i pomógł wyjechać także Katerynie.

Działacze AI rozmawiali m.in. z kobietą ze wsi na wschód od Kijowa, do której domu 9 marca weszli dwaj rosyjscy żołnierze. "Zabili jej męża, a ją kilkakrotnie zgwałcili pod lufą automatu. Jej mały syn ukrył się obok w kotłowni. Kobiecie z synem udało się uciec ze wsi na terytorium będące pod kontrolą ukraińską" - informuje AI.

"Nadal napływają kolejne przerażające opowieści o życiu pod okupacją rosyjską. Ludzie, którzy ucierpieli na Ukrainie powinni wiedzieć o determinacji społeczności międzynarodowej, by pociągnąć winnych do odpowiedzialności" - oświadczyła Agnes Callamard, sekretarz generalna AI.

Wskazała, że według zebranych przez organizację świadectw wojska rosyjskie dokonywały egzekucji i zabójstw. "Muszą być one zbadane, jako przypuszczalnie zbrodnie wojenne" - podkreśliła działaczka.

"Relacje pokazują, że nieuzbrojeni cywile na Ukrainie byli zabijani w domach i na ulicach z niebywałym okrucieństwem i wstrząsającą brutalnością" - oświadczyła szefowa Amnesty International.

Władze: prawie 90 proc. zabitych w Buczy zostało rozstrzelanych

Prawie 90 proc. zabitych w Buczy cywilów zostało rozstrzelanych - powiedział Anatolij Fedoruk, mer znajdującego się w obwodzie kijowskim miasta, cytowany w czwartek przez agencję UNIAN.

Według ustaleń ze środy w czasie rosyjskiej okupacji zabito w Buczy 320 cywilów. Przed rozpoczętą 24 lutego inwazją Rosji na Ukrainę miasto liczyło 36 tys. mieszkańców.

"Liczba znalezionych ciał rośnie każdego dnia. Zmarłych można znaleźć w prywatnych domach, parkach, placach - tam, gdzie chowano ludzi, gdy nie było ostrzału" - przyznał Fedoruk. W Buczy zniszczono również doszczętnie 112 domów prywatnych. 

Sky News: mieszkaniec Mariupola uratował 175 osób, wywożąc ich z oblężonego miasta

Mechanik samochodowy Ołeksij cudem przeżył rosyjskie bombardowanie Mariupola, a następnie zorganizował misję ewakuacyjną, wywożąc swoim autem w bezpieczne miejsce 175 mieszkańców oblężonego miasta - informuje w czwartkowym reportażu Sky News.

Według brytyjskiej telewizji w 1988 roku mężczyzna przeżył trzęsienie ziemi w Spitaku w sowieckiej Armenii. Nauczył się tam koordynowania pomocy humanitarnej na obszarach katastrof.

"Zostaliśmy pogrzebani pod gruzami zbombardowanego domu w Mariupolu - ja, moja matka, żona i syn. Cudem udało nam się wydostać na powierzchnię. (...) Później wraz z całą rodziną ukrywaliśmy się w ciemnej piwnicy na obrzeżach Mariupola. Również tam spadły bomby i musieliśmy uciekać z miasta pod ostrzałem. Wyjechaliśmy starym sowieckim samochodem marki Wołga" - relacjonuje Ołeksij.

Następnego dnia mechanik powrócił do miasta, gdzie ujrzał przerażonych mieszkańców, próbujących wydostać się z Mariupola. "Jestem człowiekiem. Zrozumiałem, że muszę ich ratować" - opowiada. W ciągu następnych dni Ołeksij zorganizował szereg misji ewakuacyjnych, wywożąc swoim samochodem 175 osób i dostarczając do Mariupola pomoc humanitarną. Uciekinierzy znaleźli schronienie w bezpiecznym miejscu na wsi."Pięć razy wymieniałem opony w samochodzie, ponieważ zostały pocięte odłamkami pocisków i kawałkami szkła. (...) Podróż do Mariupola trwa osiem godzin, trzeba pokonać 26 rosyjskich posterunków kontrolnych. (...) Pamiętam jednak słowa Winstona Churchilla, że wojna jest wtedy, gdy niewinni ludzie giną nie w swoim interesie. Pamiętam też słowa swojego dziadka: +lepiej umrzeć, niż przeżyć całe życie w strachu+" - podkreśla Ołeksij.

W oblężonym przez rosyjskie wojska i stale ostrzeliwanym Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy panuje katastrofa humanitarna. W ocenie mariupolskiej rady miejskiej, mogło tam dotychczas zginąć od pięciu do nawet kilkudziesięciu tysięcy osób. Pojawiają się doniesienia, że rosyjscy okupanci zaczęli spalać zwłoki zabitych mieszkańców w mobilnych krematoriach, by ukryć ślady zbrodni.

Według różnych szacunków, w położonym nad Morzem Azowskim Mariupolu wciąż przebywa 120-160 tys. osób. 

Wywiad wojskowy Ukrainy opublikował listę żołnierzy rosyjskich uczestniczących w zbrodniach wojennych

Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy opublikował w czwartek listę żołnierzy 748. samodzielnego batalionu rosyjskiej Gwardii Narodowej (Rosgwardii), którzy popełnili zbrodnie wojenne na cywilnych mieszkańcach obwodu kijowskiego.

"Każdy mieszkaniec Ukrainy powinien znać ich imiona! Pamiętaj! Wszyscy zbrodniarze wojenni, którzy popełnili zbrodnie przeciwko ludności cywilnej Ukrainy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności" - podkreślił ukraiński wywiad wojskowy. (tinyurl.com/4ttbztuw)

Na jego stronie internetowej opublikowano listę żołnierzy 748. samodzielnego batalionu Rosgwardii z Chabarowska, którzy "uczestniczyli w ludobójstwie narodu ukraińskiego w obwodzie kijowskim"

SBU: zidentyfikujemy wszystkich odpowiedzialnych za zbrodnie w Buczy

Zidentyfikujemy wszystkich, którzy dopuścili się zbrodni wojennych w Buczy i innych miastach obwodu kijowskiego, zarówno żołnierzy rosyjskich, jak i ukraińskich kolaborantów - zapowiedziała w czwartek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).

Grupy dochodzeniowo-śledcze SBU pracują w ponad 20 miejscowościach obwodu kijowskiego, w których doszło do większości rosyjskich zbrodni wojennych; zbierane są dowody, ustalamy kto był odpowiedzialny za te przestępstwa - zarówno wśród rosyjskich najeźdźców, jak i ukraińskich kolaborantów - przekazano w opublikowanym na Telegramie komunikacie (https://t.me/SBUkr/4079).

Dodano, że udało już się ustalić personalia rosyjskich żołnierzy, którzy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, a także zidentyfikować 33 Ukraińców, którzy kolaborowali z rosyjskimi najeźdźcami. Uzupełniono, że SBU przesłuchała już blisko 2 tys. świadków zbrodni.

Władze: liczba cywilnych ofiar śmiertelnych w Borodziance może być większa niż w Buczy

Liczba cywilów, którzy zginęli w rosyjskich atakach na Borodziankę w obwodzie kijowskim Ukrainy może być większa niż tych, którzy zostali zabicie w pobliskiej Buczy - informują ukraińskie władze. Pod gruzami zawalonych bloków mogą znajdować się ciała setek osób. Mieszkańcy, którzy przeżyli rosyjską okupację mówią o morderstwach, grabieżach i torturach.

Położona kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Kijowa Borodzianka leżała na jednej z głównych linii natarcia sił rosyjskich, starających się podejść pod ukraińską stolicę od strony Białorusi. W początkowej fazie rozpoczętej 24 lutego rosyjskiej inwazji licząca ok. 12,5 tys. mieszkańców Borodzianka była wielokrotnie ostrzeliwana i bombardowana. Później zajęły ją wojska rosyjskie, po ich wycofaniu się siły ukraińskie 1 kwietnia odzyskały kontrolę nad miasteczkiem.

Od tego czasu media i władze ukraińskie informują o ogromnej skali zniszczeń w wyzwolonym mieście, wypalonych ruinach bloków, całkowicie zburzonych domach, ogromnych gruzowiskach, pod którymi wciąż mogą znajdować się ciała setek ofiar rosyjskich ataków.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił w opublikowanym w nocy z poniedziałku na wtorek nagraniu, że liczba cywilnych ofiar śmiertelnych w Borodziance może być nawet wyższa niż ta w Buczy. Według ukraińskich władz w leżącej miedzy Borodzianką a Kijowem Buczy siły rosyjskie zamordowały kilkaset cywilów.

Portal Kyiv Independent zaznacza, że ukraińscy cywile, którzy zginęli w Borodziance zostali w większości zabici podczas nalotów, część z nich pogrzebana żywcem w piwnicach zbombardowanych bloków. Sytuacja w Buczy była inna - większość zabitych tam osób była torturowana i zastrzelona - zaznacza portal.

Również ukraińska prokurator generalna Iryna Wenediktowa ocenia, że ostateczna liczba cywilnych ofiar w Borodziance będzie wyższa niż w innych wyzwolonych miejscowościach obwodu kijowskiego. Doradca mera miasta Anatolij Rudniczenko szacował w środę, że w zbombardowanych blokach mogło zginąć ok. 200 osób.

Pojawiają się także liczne relacje o mordach, grabieżach i torturach zadawanych przez rosyjskich okupantów w mieście.

"Oni porywali ludzi, torturowali naszego przyjaciela. Niektórzy zostali uprowadzeni, przesłuchiwani i przewiezieni na Białoruś" - mówiła reporterce "The Daily Telegraph" 16-letnia Nikita. Inny mieszkaniec Borodzianki opowiada dziennikarce, że pod gruzami zawalonych budynków zginęło 20-30 jego sąsiadów. Miasto jest całkowicie zniszczone i nie nadaje się do życia; podczas rosyjskiej okupacji ludzie mieszkali w ruinach i głodowali, bo okupant blokował dostęp do Borodzianki, w mieście cały czas jest niebezpiecznie z powodu pozostawionych min i niewypałów - relacjonuje brytyjski dziennik.

Widziałem jak rosyjscy snajperzy strzelali do cywilów - opowiadał z kolei reporterowi BBC ojciec Dmytro, z lokalnej cerkwi Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Dodał, że większość mieszkańców Borodzianki wciąż nie ma dostępu do energii elektrycznej i ogrzewania.

Według mieszkańców Borodzianki, z którymi rozmawiał dziennikarz BBC, rosyjscy żołnierze nie pozwalali również na ratowanie osób, które znajdowały się pod gruzami zbombardowanych budynków.

Wielu mieszkańców miasta zostało również ograbionych przez wojska rosyjskie. "Rosjanie kradli wszystko, co błyszczało (...) zabrali nawet moją bieliznę, rozwalili wszystko, rozbebeszyli (...) wszystko jest zniszczone" - powiedziała BBC Maria.

"Obrazy, krzesła, wózki dziecięce, czajniki, łopaty, siekiery" - mieszkanka okolic Borodzianki wymieniała kradzione przez Rosjan przedmioty w rozmowie z reporterką Kyiv Independent.

"Zabrali wszystko z naszych piwnic, pościele, telewizory. To wyglądało, jakby widzieli telewizor pierwszy raz w życiu (...) po prostu splądrowali całą wieś. Zabrali nam wszystko" - opowiadała inna. 

Chirurdzy z górnośląskiego centrum zdrowia jadą do Lwowa operować dzieci

Chirurdzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach wyjeżdżają w czwartek do Lwowa, by operować tam dzieci. Do niedzieli przeprowadzą kilkanaście operacji rozszczepienia podniebienia i inne zabiegi.

Na Ukrainę wyjeżdżają chirurg dziecięcy i plastyczny dr Joanna Kowalik i chirurg dziecięcy dr Adam Mol.

"Będziemy operować dzieci, których zabiegi operacyjne zostały odwołane z powodu wojny. Zaprosił nas dr Andriej Dworakiewicz, który był kiedyś na stażu w GCZD i wciąż utrzymuje relacje z naszym szpitalem" – informuje dr Joanna Kowalik.

Podczas pobytu we Lwowie katowiccy specjaliści będą operować i konsultować małych pacjentów ze schorzeniami w obrębie twarzoczaszki.

Pacjentom z Ukrainy na zasadzie wolontariatu pomagają też onkolodzy z GCZD, którzy zaangażowali się w prace ośrodka w Bocheńcu (woj. świętokrzyskie). To tam trafiają mali pacjenci onkologiczni z Ukrainy po przewiezieniu do Polski i stamtąd po kilku dniach są rozwożeni do najlepszych ośrodków onkologicznych w Polsce, Europie i w Ameryce Północnej. Lekarze Oddziału Onkologii, Hematologii i Chemioterapii GCZD uczestniczą w ocenie stanu i kwalifikacji małych pacjentów z Ukrainy, udzielają im też pierwszej pomocy medycznej po ciężkiej i męczącej podróży.

Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II to jeden z największych szpitali dziecięcych w Polsce. W GCZD funkcjonują 24 poradnie specjalistyczne i 16 oddziałów szpitalnych, na których bazie działa 8 klinik Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Mer Dniepra: wzywam ludność cywilną do opuszczenia miasta

Wzywam mieszkańców Dniepra do ewakuacji z miasta - w szczególności kobiety, dzieci, osoby starsze oraz wszystkich, którzy nie pracują w zakładach przemysłowych i obiektach infrastruktury krytycznej - zaapelował w czwartek mer Dniepra na wschodniej Ukrainie Borys Fiłatow.

"Sytuacja na froncie w Donbasie staje się coraz poważniejsza. Trwa ewakuacja mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego. Wiele z tych osób przemieszcza się przez miasto Dniepr. Proszę, żeby jechali dalej, w kierunku zachodniej części Ukrainy, gdzie jest znacznie bezpieczniej" - dodał Fiłatow, cytowany przez portal Suspilne.

Według mera Dniepra wszystkie miejskie obiekty użyteczności publicznej i szpitale pracują normalnie. Przygotowano również zapas leków, który powinien wystarczyć na kilka najbliższych miesięcy. Oczekiwana jest też dostawa medykamentów z Izraela.

W środę wicepremier Ukrainy Iryna Wereszczuk wezwała do ewakuacji mieszkańców obwodu charkowskiego, donieckiego i ługańskiego.

"Jest to konieczne teraz, bo potem ludzie znajdą się pod ostrzałem i będą narażeni na ryzyko utraty życia. Nie będą mogli nic na to poradzić, a my nie będziemy mogli pomóc. Wstrzymanie ognia będzie prawie niemożliwe, dlatego należy się ewakuować, dopóki jest jeszcze taka szansa" - zaapelowała Wereszczuk.

Prewencyjne działania ukraińskich władz mają związek z planowanymi kierunkami rosyjskiej ofensywy na wschodzie Ukrainy. Siły najeźdźcy, nacierające na południe z okupowanego miasteczka Izium w obwodzie charkowskim, prawdopodobnie będą dążyły do zdobycia miasta Słowiańsk w obwodzie donieckim. Niewykluczony jest też szturm na pobliski Kramatorsk. Głównym celem tej operacji byłoby połączenie się z siłami Rosjan i samozwańczych prorosyjskich "republik ludowych" (Donieckiej i Ługańskiej - PAP), operujących w okolicach Doniecka i Gorłówki. Powodzenie ofensywy mogłoby skutkować okrążeniem dużego zgrupowania ukraińskich wojsk i stanowiłoby zagrożenie dla miejscowej ludności cywilnej. 

SBU: rosyjskie wojska dopuszczają się na Ukrainie gwałtów na nieletnich

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała w czwartek na Telegramie przechwyconą rozmowę żołnierza samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej z jego kuzynką, mieszkającą na okupowanych przez rosyjskie wojska terenach obwodu zaporoskiego. W nagraniu jest mowa m.in. o gwałtach, których mają się dopuszczać najeźdźcy.

"Sierioża, chodź i sam zobacz, co się tutaj dzieje. Zawsze ci ufałam. Wierzyłam, gdy tłumaczyłeś mi, kim są +banderowcy+ i znienawidziłam ich. A teraz kogo mam nienawidzić?" - pyta rozmówczyni żołnierza, Ukrainka z miejscowości Tarasowka w centralnej części obwodu zaporoskiego na południu kraju.

"Nie wiem, gdzie mam ochronić swoje wnuczki przed tymi +wyzwolicielami+. One są w wieku 10 i 14 lat. Częstujemy ich jedzeniem, a oni (rosyjscy żołnierze - PAP) wchodzą do domów i gwałcą, nie oszczędzają nawet dzieci, strzelają w nogi. Co mam robić? Oni chodzą po wsi, wypytują o młode dziewczęta i proponują w zamian za nie olej napędowy" - relacjonuje kobieta.

W odpowiedzi wojskowy z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej radzi, żeby wyjechać z Tarasowki, dopóki jest jeszcze taka możliwość. "Gdzieś na tyły frontu, do miasta" - proponuje.

Doniesienia o gwałtach, których rosyjskie wojska mają dopuszczać się na okupowanych terytoriach Ukrainy, pojawiają się od początku inwazji (24 lutego). "Gwałt to zbrodnia wojenna i narzędzie wojny wykorzystywane przez Rosjan w trakcie wojny na Ukrainie. Chociaż nie znamy jeszcze pełnego zakresu tych czynów, jest już jasne, że stanowi część rosyjskiego arsenału" - napisała 3 kwietnia na Twitterze ambasador Wielkiej Brytanii na Ukrainie Melinda Simmons. 

Władze: mer miasta Bałaklija uciekł z rodziną do Rosji, ukarzemy surowo takich zdrajców

Mer miasteczka Bałaklija w obwodzie charkowskim wyjechał wraz ze swoją rodziną do Rosji. (...) Jestem przekonany, że tacy ludzie zostaną surowo i sprawiedliwie ukarani za zdradę Ukrainy - przekazał w czwartek przewodniczący charkowskiej administracji obwodowej Ołeh Syniehubow w rozmowie na antenie telewizji ICTV.

Syniehubow przedstawił również swoje oceny dotyczące sytuacji na froncie w obwodzie charkowskim. "Mogę z całą pewnością stwierdzić, że rosyjskie wojska przegrały już bitwę o Charków. Charków to Ukraina. Przewidywano, że miasto upadnie w ciągu 72 godzin, czy nawet pięciu. (...) Siły zbrojne Ukrainy i inne nasze formacje stanęły jednak na wysokości zadania" - powiedział szef regionalnych władz.

"W miasteczku Izium w obwodzie charkowskim brakuje wody, elektryczności, łączności telefonicznej, centralnego ogrzewania. Mieszkańcy znajdują się w krytycznej sytuacji. (...) Dostarczamy pomoc humanitarną tak blisko Iziumu, jak to możliwe. Potem jest ona przekazywana do miasta" - relacjonował Syniehubow.

Według przewodniczącego administracji obwodu rosyjskie wojska nie zdołały przejąć pełnej kontroli nad Iziumem. "Obrońcy miasta wysadzili most na rzece, co zatrzymało natarcie okupanta w północnej części Iziumu. Wróg przez ponad miesiąc próbował przeprawić się na drugą stronę, ale tam pozostał tylko most dla ruchu pieszego. Przejazd ciężkiego sprzętu wojskowego tą drogą jest niemożliwy" - przekazał.

"Rosjanie nie muszą jednak przejmować kontroli nad samym Iziumem. Niezbędna jest im możliwość przerzucenia sił na południe, w stronę obwodów ługańskiego i donieckiego. (...) Nasze wojska skutecznie powstrzymują te zamiary. Każdego dnia wróg ponosi pod Iziumem ciężkie straty" - dodał Syniehubow. 

WHO: przygotowujemy plan kryzysowy na wypadek ataków chemicznych

Rozpatrujemy wszelkie scenariusze i przygotowujemy plan kryzysowy na wypadek ataków chemicznych na Ukrainie - przekazał w czwartek w czasie briefingu prasowego we Lwowie dyrektor regionalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na Europę Hans Kluge.

"Biorąc pod uwagę niepewność obecnej sytuacji, nie ma gwarancji, że wojna nie stanie się jeszcze gorsza" - oświadczył Klude, cytowany przez agencję Reutera.

WHO tworzy plany kryzysowe na wypadek różnych sytuacji, jakie mogłyby zagrozić ludności Ukrainy, od leczenia ofiar masowych ataków, po ofiary ataków chemicznych.

W tym samym oświadczeniu, które zostało opóźnione z powodu syreny przeciwlotniczej we Lwowie, Kluge powiedział, że WHO koordynuje z Unią Europejską ocenę stanu zdrowia pacjentów przybywających z Ukrainy i wysyłanie ich na leczenie w różnych krajach Europy. Dyrektor regionalny przekazał także, że WHO dostarczyła już ponad 185 ton środków medycznych na całej Ukrainie, a kolejne 125 ton jest w drodze.

Przedstawiciele WHO przekonywali, że najgorszy scenariusz na Ukrainie już trwa - ludność jest mordowana i otrzymuje obrażenia wojenne. W dodatku Ukraińcy umierają z powodu chorób wyleczalnych w zwykłych warunkach, dzieci umierają w wyniku zapalenia płuc czy biegunki. Kolejnym wielkim problemem jest trauma wojenna, szczególnie zauważalna wśród najmłodszych.

Organizacja odnotowała 91 ataków na ośrodki zdrowia od początku wojny na Ukrainie, w wyniku których zginęły 73 osoby, a wiele szpitali znajduje się na linii frontu, co oznacza, że są przez cały czas zagrożone.

"Pozostaniemy na Ukrainie (...) Leczenie ratujące życie, jakiego w tym momencie potrzebuje Ukraina to pokój" - podsumował Klude.

Tureccy saperzy zdetonowali trzecią minę znalezioną na Morzu Czarnym

Zespół saperów tureckich sił zbrojnych (SAS) zdetonował pływającą u północno-zachodnich brzegów Turcji minę morską. To trzeci ładunek wybuchowy na tureckich wodach terytorialnych znaleziony po wybuchu wojny na Ukrainie.

Z informacji zamieszczonej na Twitterze ministerstwa obrony Turcji mina została znaleziona i “bezpiecznie zneutralizowana” w środę w pobliżu wyspy Kefken, przylegającej do prowincji Koaceli.

Zdetonowana przez saperów z SAS mina jest czwartą znalezioną na Morzu Czarnym. Wcześniej dwa podobne ładunki zlokalizowano na tureckich wodach terytorialnych oraz jeden na rumuńskich.

Według władz Ukrainy znalezione na Morzu Czarnym miny to ładunki wybuchowe, które rosyjskie wojska przejęły w bazie w Sewastopolu po aneksji przez Moskwę Krymu w 2014 r. Kijów twierdzi, że Rosjanie wpuszczają do Morza Czarnego miny, aby sparaliżować ruch statków oraz pogorszyć wizerunek sił zbrojnych Ukrainy.

Mieszkańcy wsi: rosyjscy żołnierze używali nas jako żywych tarcz

Rosyjscy żołnierze, grożąc bronią, zgromadzili około 150 ludzi ze wsi Obuchowyczi w obwodzie kijowskim w zimnej szkolnej sali gimnastycznej, by użyć ich jako żywych tarcz i chronić się przed ukraińskim kontratakiem – powiedzieli BBC mieszkańcy.

Według ich relacji w nocy 14 marca Rosjanie ponieśli straty w wyniku kontrataku sił ukraińskich. Żołnierze rosyjscy chodzili od drzwi do drzwi i zabierali ludzi na salę gimnastyczną, gdzie było bardzo zimno.

„Zabrali nas z piwnic, w których się ukrywaliśmy, i zmusili do wyjścia. Staruszki, dzieci, wszystkich. To było przerażające. Wyłamywali drzwi u każdego, kto nie otworzył” – powiedziała ekipie BBC mieszkanka wsi Lydmyła Sutkowa.

„Bałam się, że wszystkich nas zastrzelą w tej sali gimnastycznej. Bałam się o córkę (…) Dwuletnia dziewczynka nie powinna tego oglądać” – opowiadała inna kobieta.

Wieś Obuchowyczi leży około 100 km na północny zachód od Kijowa, niedaleko czarnobylskiej strefy wykluczenia. Wojska rosyjskie zrezygnowały niedawno z próby zdobycia Kijowa i wycofały się z okolic ukraińskiej stolicy.

Wykorzystywanie cywilów do ochrony sił zbrojnych przed atakiem jest sprzeczne z międzynarodowym prawem humanitarnym – podkreśla BBC.

"NYT": wizażystka zidentyfikowała ofiarę z Buczy na podstawie zdjęcia jej ręki i manikiuru

Anastasyja Subaczowa, wizażystka z Hostomla twierdzi, że na podstawie zdjęcia ręki i manikiuru zidentyfikowała jedną z ofiar masakry w Buczy. Sprawę opisał amerykański dziennik "The New York Times".

Zdjęcie dłoni z czerwono-białym manikiurem było jednym z kilku, które obiegło świat po tym, jak wojska rosyjskie wycofały się z Buczy. Wizażystka z pobliskiego Hostomla twierdzi, że zamordowana kobieta to 52-letnia Iryna Fiłkina, pracowniczka lokalnej ciepłowni. Uczyła się ona u Subaczowej makijażu.

"Kiedy to zobaczyłam, fizycznie poczułam, jakby zaczęło mi pękać serce" – powiedziała kobieta w rozmowie z "NYT".

Fiłkina marzyła, by stać się popularną i zwiększyć liczbę obserwujących ją osób w serwisie Instagram - wspominała wizażystka.

Dziennikarze zidentyfikowali sprawców zbrodni w Buczy, wśród nich 20-letniego Michaiła, który grozi powtórzeniem masakry

Ukraińscy dziennikarze portalu slidstvo.info zidentyfikowali niektórych sprawców rosyjskich zbrodni w podkijowskich miejscowościach, m.in. 20-letniego Michaiła Tkacza, który w postach w mediach społecznościowych grozi powrotem na Ukrainę i kolejnymi zabójstwami.

"Po ucieczce rosyjskich wojsk okupacyjnych z północy Kijowa cały świat ujrzał prawdziwe oblicze +rosyjskiego pokoju+. Setki cywilów zostało brutalnie zabitych i skatowanych na śmierć w Buczy, Irpieniu i Hostomlu. (...) Naszym głównym zadaniem jest teraz zidentyfikowanie każdego rosyjskiego żołnierza winnego tych haniebnych zbrodni i postawienie go przed wymiarem sprawiedliwości" - wyjaśnili dziennikarze slidstvo.info w poniedziałek.

Portal zidentyfikował niektórych żołnierzy ze 155. brygady piechoty morskiej rosyjskiej floty Pacyfiku, którzy mieli brać udział w zbrodniach wojennych na Ukrainie. Wśród nich jest Michaił Tkacz, który według własnych słów zabijał i okaleczał Ukraińców. Na swojej stronie wKontakte, rosyjskim odpowiedniku Facebooka, odpowiedział na komentarz, w którym został nazwany faszystą słowami: "żyję i mało tego, skoro żyję, to jeszcze niszczę waszych (...). Na pamiątkę zabiorę ze sobą jeszcze jedno ucho".

Wśród innych zidentyfikowanych przez ukraiński portal rosyjskich sprawców zbrodni jest Aleksiej Gaskow, który przed dołączeniem do wojska zawodowego, służył w rosyjskiej Junarmii - organizacji młodzieżowej o charakterze paramilitarnym, którą ukraińscy dziennikarze określają jako rosyjski odpowiednik Hitlerjugend. Wedle slidstvo.info zgodnie z zarządzeniem rosyjskiego ministerstwa obrony, małoletni członkowie Junarmii mają również zostać wysłani na wojnę na Ukrainie.

Kolejny Rosjanin, który miał dokonywać zbrodni pod Kijowem to Aleksiej Skulkin, który od 15 lat służy w rosyjskiej armii. W 2016 roku miał uczestniczyć w wojnie w Syrii. Jak pisze ukraiński portal, zdaje się, że zbrodnie na Ukrainie to nie jest dla niego "pierwszy przypadek zabijania cywilów w obcym kraju".

Siły zbrojne Ukrainy poinformowały, że od początku wojny z Ukrainą 155. brygada piechoty morskiej rosyjskiej floty Pacyfiku straciła niemal połowę swojego stanu osobowego, "jednak większość zidentyfikowanych przez nas okupantów była ostatnio online, więc albo wrócili do Rosji, ale zostali ranni i przebywają w szpitalach" - ocenia slidstvo.info. 

Mer Irpienia: musieliśmy zbierać szczątki cywilów łopatami

W Irpieniu na północny zachód od Kijowa Rosjanie rozstrzeliwali ludzi i rozjeżdżali zwłoki czołgami - powiedział w czwartek mer miasta Ołeksandr Markuszyn, cytowany przez portal informacyjny Ukrainska Prawda.

"Są martwe kobiety i martwe dzieci na tych 30 proc. powierzchni (miasta), które były pod okupacją. Po wyzwoleniu nasi mieszkańcy powiedzieli mi, że okupanci zaczęli rozdzielać rodziny, mężczyźni zostali zabrani, a dzieci i kobiety zostały. Mężczyzn zabrano, żeby wymieniać ich na jeńców. Tych, którzy im się nie spodobali - to są fakty, są zeznania ludzi - rozstrzelano, tych, którzy nie chcieli być posłuszni, rozstrzelano. Zginęło dziecko, zginęło wielu mężczyzn" - powiedział Markuszyn.

"Byli jeszcze bardziej okrutni (...), kiedy po rozstrzelaniu rozjeżdżali ciała czołgami. Dopiero kiedy przegoniliśmy tę ohydę, mogliśmy zebrać ludzkie szczątki. Zdzieraliśmy ludzkie zwłoki z asfaltu łopatami" - przekonywał mer Irpienia.

MSZ apeluje do Węgier, by „przeszły na właściwą stronę historii” w sprawie Rosji

Stanowisko władz węgierskich, które gotowe są płacić w rublach za rosyjski gaz, jest nieprzyjazne i niszczy jedność Unii Europejskiej w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę – oceniło w czwartek MSZ w Kijowie. "Nigdy nie jest za późno, by przejść na właściwą stronę historii" - dodano.

„Jeśli Węgry rzeczywiście chcą pomóc zakończyć tę wojnę, mogą to zrobić w następujący sposób: przestać niszczyć jedność w UE, poprzeć nowe sankcje przeciw Rosji, przekazać pomoc wojskową Ukrainie i nie tworzyć dodatkowych źródeł finansowania rosyjskiej machiny militarnej. Nigdy nie jest za późno, by przejść na właściwą stronę historii” – oświadczył rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikołenko, cytowany przez agencję Reutera.

Premier Węgier Viktor Orban, którego partia ponownie wygrała w niedawnych wyborach parlamentarnych, powiedział w środę, że jego kraj nie ugnie się pod presją i nie poprze sankcji wobec Rosji, które obejmowałyby odejście od zakupu rosyjskiego gazu i ropy. „Nie mamy też problemu z ewentualnymi płatnościami za rosyjski gaz w rublach. Jeśli Rosja będzie tego chciała, będziemy płacić w rublach” - oznajmił.

Sztab generalny: straty Rosjan wynoszą już około 18,9 tys. żołnierzy

Od początku inwazji na Ukrainę wojska rosyjskie straciły blisko 18,9 tys. żołnierzy - poinformował we wtorek rano na Facebooku Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

Całkowite straty bojowe Rosjan na dzień 7 kwietnia to według ukraińskich danych: około 18,9 tys. ludzi (zabitych, rannych, wziętych do niewoli), a także: 698 czołgów, 1891 bojowych pojazdów opancerzonych, 332 systemy artyleryjskie, 108 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 55 systemów obrony przeciwlotniczej, 150 samolotów, 135 śmigłowców, 1358 pojazdów kołowych, siedem jednostek pływających, 76 cystern, 111 bezzałogowców, cztery systemy rakietowych pocisków balistycznych krótkiego zasięgu.

Jak zaznaczono, dane są doprecyzowywane, a dokładne obliczenia komplikuje duża intensywność działań wojennych na Ukrainie.

"NYT": Rosjanie używają nowego rodzaju min, które wykrywają osoby będące w pobliżu

Rosyjskie siły używają na Ukrainie nowego rodzaju min POM-3 z czujnikami, które wykrywają osoby przechodzące w pobliżu, co może znacznie utrudnić oczyszczanie kraju z niebezpiecznych materiałów wybuchowych – podał w środę dziennik „New York Times”.

Rosyjskie wojsko nasila ataki na cele cywilne i wygląda na to, że korzysta przy tym z nowego rodzaju broni. Według organizacji praw człowieka Human Rights Watch (HRW) ukraińscy saperzy znaleźli zaawansowane miny przeciwpiechotne POM-3 w ubiegłym tygodniu w okolicach Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy.

Miny starego typu zwykle wybuchają, gdy ktoś na nie nastąpi lub poruszy przymocowany do nich drut. Czujnik wstrząsów w POM-3 wykrywa natomiast kroki zbliżających się osób i potrafi skutecznie odróżniać je od kroków zwierząt. Może to w przyszłości znacznie utrudnić wysiłki odminowywania kraju – oceniają organizacje zajmujące się usuwaniem min i niewybuchów.

Były szef MSW: rosyjscy snajperzy mieli ćwiczyć strzelanie na cywilach

Rosyjscy snajperzy mieli ćwiczyć strzelanie, używając do tego żywych tarcz - cywilów z Hostomla, twierdzi były minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow w komunikatorze Telegram.

"Policja ujawniła 11 zwłok cywilów w jednym z garaży (...) w Hostomlu, niedaleko Buczy. Miejscowi mówią, że strzelanie do cywilów, to był trening dla rosyjskich snajperów, którzy następnie wciągali zwłoki do garażu" - napisał Awakow.

Władze: obrońcy użyli przeciwko Rosjanom ich własnej broni termobarycznej

Ukraińscy żołnierze przejęli rosyjską wyrzutnię rakiet zdolną do miotania amunicji termobarycznej i po raz pierwszy użyli jej przeciwko wojskom najeźdźcy – podał w środę dziennik „Times”, cytując rzecznika władz obwodu odeskiego Serhija Bratczuka.

Według niego wyrzutnia TOS-1A Sołncepiok, jakie widziano wcześniej w rosyjskich konwojach biorących udział w nieudanym ataku na Kijów, została wykorzystana w walce przeciwko rosyjskim wojskom w pobliżu Iziumu na wschodzie Ukrainy.

Sołncepiok to ciężkie miotacze ognia wystrzeliwujące pociski termobaryczne, nazywane również bombami próżniowymi. Podczas detonacji wsysają one powietrze, wywołując zabójcze dla ludzi gwałtowne zmiany ciśnienia. Według agencji Ukrinform Rosjanie używali ich podczas walk o miejscowość Mała Rohań na obrzeżach Charkowa.

Ukraina apeluje do krajów NATO o zwiększenie dostaw broni

Ukraina będzie nadal domagać się, aby Zachód wprowadził embargo na ropę i gaz z Rosji - poinformował w czwartek w Brukseli ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba. Zaapelował też do krajów Sojuszu o zwiększenie dostaw broni.

„Będziemy nadal nalegać na pełne embargo na ropę i gaz” – powiedział dziennikarzom na wspólnym briefingu z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.

Kułeba wezwał także kraje NATO do wysłania większej liczby samolotów, systemów obrony przeciwlotniczej, pocisków i pojazdów wojskowych na Ukrainę. "Mój program jest bardzo prosty. Są na nim tylko trzy kwestie. To broń, broń i broń" - powiedział w Kwaterze Głównej Sojuszu.

"Jesteśmy przekonani, że teraz najlepszym sposobem pomocy Ukrainie jest zapewnienie jej wszystkiego, co konieczne do powstrzymania Putina i pokonanie armii rosyjskiej na Ukrainie, na terytorium Ukrainy, aby wojna nie rozlała się dalej. W ostatnim miesiącu, w ostatnich tygodniach armia ukraińska i cały naród ukraiński pokazały, że umiemy walczyć. Wiemy, jak wygrywać. Ale bez zrównoważonych i wystarczających dostaw całej broni, o którą prosi Ukraina, zwycięstwom tym będą towarzyszyć ogromne wyrzeczenia. Im więcej zdobędziemy broni i im szybciej dotrze ona na Ukrainę, tym więcej ludzkich istnień zostanie uratowanych." - przekonywał.

"Wzywam wszystkich sojuszników, aby odłożyli na bok swoje wahania. (...) Bo, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ale dziś broń służy pokojowi" - podsumował.

Szef MSW: Borodzianka to kolejny dowód na rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości

Miasteczko Borodzianka jest jedną z najbardziej zniszczonych miejscowości w obwodzie kijowskim - poinformował w środę minister spraw wewnętrznych Ukrainy Denys Monastyrski. "To kolejny dowód na rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości" - oświadczył.

"Obecnie miasto Borodzianka jest jednym z najbardziej zniszczonych miast w obwodzie kijowskim. Miejscowi opowiadają, jak samoloty przylatywały w pierwszych dniach wojny i wystrzeliwały rakiety w ich domy z niskich wysokości" – powiedział Monastyrski.

Podkreślił też, że ratownicy pogotowia ratunkowego potrzebowali tygodnia na rozbiórkę tylko jednego zniszczonego wieżowca. Rozbiórkę gruzu rozpoczęli miesiąc temu, ale Rosjanie ostrzeliwali ich i sprzęt ratowniczy.

"Ratownicy wrócili następnego dnia i wznowili odkopywanie. I udało się uratować tych ludzi, którzy byli pod tymi blokadami… Jednak ratownicy zostali ponownie ostrzelani i potem nie mieli dostępu do tego miejsca. Rozumiemy, że nie ma już tam żywych ludzi" - mówił minister.

Według niego Borodzianka jest kolejnym przykładem na rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości, bowiem nie ma tam obiektów wojskowych – tylko budynki mieszkalne i przedszkole. 

Sztab generalny: Rosjanie wciąż mają problem z uzupełnianiem stanu osobowego w pododdziałach

Rosyjscy dowódcy wojskowi wciąż nie znaleźli sposobu na uzupełnienie stanu osobowego jednostek po stratach poniesionych na Ukrainie - podaje Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy w komunikacie opublikowanym w czwartek na Facebooku.

"Dowództwo Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej nadal poszukuje sposobów na rozwiązanie problemu uzupełnienia zasobów ludzkich w swoich jednostkach. Rosyjskie komisariaty wojskowe zintensyfikowały współpracę z poborowymi, którzy zostali zwolnieni ze służby wojskowej po 2012 r. i mają specjalizacje kierowca, mechanik-kierowca, zwiadowca, oraz z młodszymi dowódcami" - czytamy we wpisie (https://tinyurl.com/2p82s5bp).

"Oficjalnym powodem wzywania do wojskowych komend uzupełnień jest odbycie przez okres trzech miesięcy szkolenia związanego z określoną specjalizacją wojskową. Również na terenie tzw. Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej prowadzone są akcje agitacyjne wobec ludności posiadającej obywatelstwo rosyjskie" - podkreśliło ukraińskie dowództwo.

Sztab generalny: Rosja skupia się na przygotowaniu ofensywy na wschodzie

Rosjanie koncentrują się na przygotowaniu operacji ofensywnej na wschodzie Ukrainy - podał w czwartek rano sztab generalny ukraińskiej armii w komunikacie opublikowanym na Facebooku.

"Główne wysiłki okupantów skupiają się na przygotowaniach do ofensywnej operacji na wschodniej Ukrainie, celem jest ustanowienie pełnej kontroli nad terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego" - czytamy w podsumowaniu sytuacji operacyjnej (https://tinyurl.com/2p82s5bp).

"Na kierunku słobodzkim nieprzyjaciel nadal blokuje miasto Charków i prowadzi ostrzał artyleryjski" - dodało ukraińskie dowództwo.

Mer Mariupola: 50 osób spłonęło żywcem w ostrzelanym szpitalu

W oblężonym przez wojska rosyjskie Mariupolu spłonęło żywcem prawie 50 osób - powiedział w środę mer Mariupola Wadym Bojczenko. Nie sprecyzował, kiedy do tego doszło. Zaapelował o wzmocnienie sankcji wobec Rosji i embargo na ropę i gaz z tego kraju.

"Według tylko wstępnych ocen w Mariupolu w ciągu miesiąca blokady zginęło 5 tys. osób, z których około 210 to dzieci" - powiedział Bojczenko, którego słowa cytuje portal Ukrainska Prawda. Wojska rosyjskie "zrzuciły kilka potężnych bomb na szpital dziecięcy i zniszczyły jeden z korpusów miejskiego szpitala nr. 1. Spłonęło żywcem niemal 50 osób" - powiedział mer. Wymienił także zbombardowanie budynku teatru dramatycznego w Mariupolu.

Bojczenko poinformował, że ponad 90 proc. infrastruktury Mariupola zostało zniszczone, jednak - jak ocenił - główną zbrodnią są tysiące zabitych mieszkańców tego miasta. 

Szef administracji obwodu sumskiego: na granicy z Rosją powinien stanąć mur obronny

Dopóki na całej granicy z Rosją nie powstanie wysoki mur obronny, Ukraińcy nie będą mogli czuć się bezpiecznie - oświadczył w środę szef administracji obwodu sumskiego na Ukrainie Dmytro Żywycki.

"Dopóki nie zbudujemy muru, który powinien być prawdziwą fortyfikacją, wzdłuż całej granicy Ukrainy z Mordorem, nigdy nie będziemy czuli się bezpieczni, zwłaszcza w rejonach przygranicznych. Podobnie jak kraj jako całość" – powiedział Żywycki, cytowany przez agencję Ukrinform.

Jego zdaniem na granicy Ukrainy z Rosją powinna stanąć pięciometrowej wysokości ściana – "zarówno wysoka, jak i gruba". Żywycki podkreślił także, iż konieczne jest zbudowanie linii obrony, którą powinny stanowić umocnienia stacjonarne i twierdze.

"Cała linia graniczna z Rosją musi być chroniona nie tylko murem, zawsze musi być tam nasze wojsko" – powiedział Żywycki. 

Szef MSW: w obwodzie kijowskim codziennie znajdujemy 4-5 tys. rosyjskich niewybuchów

Pirotechnicy w obwodzie kijowskim odnajdują i neutralizują każdego dnia 4-5 tys. ładunków wybuchowych, pozostawionych przez rosyjskie wojska. Szacunkowo, jeden dzień działań wojennych w danym miejscu oznacza później miesiąc rozminowywania - przekazał minister spraw wewnętrznych Ukrainy Denys Monastyrski.

"Przykładowo, jeśli mówimy o miesiącu walk w Borodziance (miasteczko w obwodzie kijowskim - PAP), to wyobraźmy sobie, jak długo potrwa rozminowanie terenu, aby można było całkowicie bezpiecznie tam przebywać" - powiedział Monastyrski, cytowany przez agencję UNIAN.

Minister poinformował, że odnotowano wypadki śmiertelne w wyniku wybuchu różnego typu min-pułapek. "Nasz obywatel zginął po otwarciu bagażnika swojego samochodu, gdzie znajdował się granat. Sytuacja miała miejsce w jednej ze wsi w obwodzie kijowskim" - relacjonował szef resortu spraw wewnętrznych.

Według doniesień MSW z wtorku, w podkijowskiej Buczy Rosjanie zostawiali wybuchowe pułapki i granaty w mieszkaniach cywilów, w których znajdowali ukraińską symbolikę narodową albo wojskowe dokumenty.

OSW: po 41 dniach wojny; ciężkie walki toczą się we wschodniej i południowej Ukrainie; na zajętych terenach narasta pacyfikacja 

We wschodniej i południowej Ukrainie toczą się ciężkie walki, a agresor częściej atakuje z powietrza obiekty infrastruktury krytycznej. Działania Rosjan na zajętych terytoriach przybierają formę narastającej pacyfikacji - opisują eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich po 41 dniach wojny.

Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy rosyjska 200. Brygada Zmechanizowana Floty Północnej miała utracić blisko 30 proc. personelu (jedna batalionowa grupa taktyczna z tej brygady miała zostać zniszczona przez obrońców, druga – wycofana w celu odzyskania zdolności bojowej do obwodu biełgorodzkiego). Z kolei 236. Brygada Artylerii z 20. Armii Ogólnowojskowej Zachodniego Okręgu Wojskowego (OW) miała utracić blisko 20 proc. żołnierzy i uzbrojenia. W Zachodnim OW ma być prowadzona skryta mobilizacja, a stany osobowe jednostek uzupełnia się kadrami wojskowych placówek oświatowych. Siły Zbrojne Ukrainy miały wyprzeć nieprzyjaciela z trzech miejscowości w obwodzie chersońskim przy granicy z obwodem dniepropetrowskim, a także zestrzelić osiem rakiet skrzydlatych.

Lokalne administracje wojskowo-cywilne informują, że na wschodniej i południowej Ukrainie toczą się ciężkie walki, a agresor zwiększył intensywność uderzeń rakietowo-powietrznych na obiekty infrastruktury krytycznej. Trwa blokada, ostrzał i bombardowania Charkowa (nocą 6 kwietnia odnotowano 27 uderzeń, głównie na cele cywilne). Trwają starcia na pograniczu obwodów charkowskiego i donieckiego, gdzie obrońcy mieli odeprzeć jeden atak, oraz w rejonie Siewierodoniecka. Ogółem w Donbasie miało zostać odpartych dziewięć rosyjskich ataków. Miejscowości, w których znajdują się pozycje ukraińskie, są nieprzerwanie ostrzeliwane i bombardowane. Na terenach walk doszło do katastrofy humanitarnej, gdyż nie ma możliwości ewakuacji pozostałych mieszkańców ani dostarczenia im pomocy.

Z danych docierających z obwodu mikołajowskiego wynika, że siły agresora częściowo opuściły zajmowane tam wcześniej (prawdopodobnie w tym samym okresie, w którym wycofywały się z północnych obwodów Ukrainy) pozycje i skupiają się na ostrzale i bombardowaniach z obwodu chersońskiego. Równocześnie w dalszym ciągu toczą się walki na pograniczu obwodów chersońskiego i dniepropetrowskiego. Sytuacja na linii styczności wojsk w północno-wschodniej części obwodu zaporoskiego względnie się uspokoiła. W rejonie Odessy najeźdźca ma prowadzić rozpoznanie powietrzne.

Wycofanie wojsk rosyjskich z północnych obwodów spowodowało reakcję białoruskiego resortu obrony. W pobliżu granicy Białorusini rozmieścili jednostki piechoty zmechanizowanej, powietrzno-desantowe, artylerii i bezpilotowce. Objęły one ochroną obiekty infrastruktury krytycznej – m.in. linie kolejowe, mosty i wiadukty. W ich pobliżu powstały stanowiska ogniowe dla piechoty i artylerii. Zadania realizowane są we współpracy z jednostkami służby granicznej i organami terenowymi MSW.

Władze miejskie w Mariupolu poinformowały, że w częściowo okupowanym mieście zaczęły działać rosyjskie mobilne krematoria. Przypomniano, że tydzień temu ostrożne szacunki mówiły o 5 tys. zgonów, ale – jeśli wziąć pod uwagę wielkość miasta i czas trwania blokady – ofiarami mogły paść dziesiątki tysięcy mieszkańców. Do niszczenia ciał zmarłych najeźdźcy utworzyli specjalne brygady, obsadzone przez miejscowych kolaborantów i członków oddziałów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Pracę tych grup koordynuje współpracujący z Rosjanami samozwańczy mer Konstantin Iwaszczenko.

Burmistrz Charkowa Ihor Terechow zaapelował do obywateli, aby nie wpadali w panikę z powodu informacji o zbliżającym się ataku agresora. Podkreślił, że zwiększono zdolności obronne miasta, a jego szturm przyniesie siłom wroga poważne straty. Ostrzegł, że Rosjanie w ramach operacji psychologicznej będą próbowali wywoływać popłoch wśród mieszkańców.

Sytuacja na południowo-wschodnim kierunku obrony armii ukraińskiej wskazuje, że skwapliwie korzysta ona z wycofania przeciwnika w obwodzie mikołajowskim i wchodzi z nim w kontakt ogniowy - oceniają Andrzej Wilk, Piotr Żochowski i Sławomir Matuszak z OSW. Kwestią otwartą ich zdaniem pozostaje brak zainteresowania oficjalnego przekazu ukraińskiego przynajmniej częściowym odblokowaniem Mikołajowa i postępem własnych wojsk na kierunku Chersonia, zwłaszcza w zestawieniu z drobiazgowym traktowaniem najmniejszych przejawów powodzenia na innych kierunkach.

Działania Rosjan na zajętych terytoriach przybierają formę narastającej pacyfikacji. Ma ona na celu zidentyfikowanie i aresztowanie osób aktywnie wspierających ukraińskie władze i armię. Przypadki kolaboracji z okupantem nadal nie mają charakteru masowego i w większości stanowią efekt presji i poczucia zagrożenia życia. Najeźdźcy wciąż nie są w stanie zorganizować sprawnych struktur lokalnych i w miarę możliwości wywożą miejscową ludność do Rosji. Uznają bowiem, że jej pozostawienie w miejscu zamieszkania będzie rodziło trudności w kontrolowaniu okupowanego terytorium.

5 kwietnia rząd Ukrainy potwierdził prawo do używania przez członków ochotniczych formacji wspólnot terytorialnych broni artyleryjskiej, kierowanych i niekierowanych pocisków rakietowych, granatników, miotaczy ognia, min i granatów, co zdaniem ekspertów OSW świadczy o tym, że armia ukraińska dysponuje dużymi rezerwami lekkiego uzbrojenia.

Szef MSW: Wszędzie, gdzie było rosyjskie wojsko, znajdujemy cywilne ofiary

Wszędzie, gdzie było rosyjskie wojsko, znajdujemy cywilne ofiary - powiedział w środę minister spraw wewnętrznych Ukrainy Denys Monastyrski. Wezwał ukraińskich obywateli do pomocy przy identyfikacji zabitych w rosyjskich atakach.

"Gdziekolwiek było rosyjskie wojsko, uwieczniamy ten sam obraz: nie ma miasta, w którym nie ma ofiar; nie ma wsi, w której nie ma zniszczeń. To świadczy o ogólnym podejściu armii rosyjskiej do prowadzenia działań wojennych, stosunku do ludności cywilnej i grabieży... Liczymy setki zaginionych osób" - mówił minister, cytowany przez "Ukraińską Prawdę".

Monastyrski ogłosił też otwarcie całodobowej "gorącej linii" w policji krajowej dla krewnych osób, zabitych podczas działań wojennych w Rosji. Zwrócił się też do Ukraińców o pomoc w identyfikacjach zmarłych lub przymusowo deportowanych z Ukrainy na Białoruś.

Monastyrski wezwał także obywateli ukraińskich do przyłączania się do ochotniczych grup obrony cywilnej. "Potrzebujemy takiego frontu, bo im szybciej będziemy mogli rozebrać gruz, tym więcej będziemy wiedzieć o zbrodniach popełnianych na tych terenach".

Podkreślił też, że nadal sytuacja jest trudna w kwestii rozminowywania osiedli w obwodzie kijowskim i zaznaczył, że każdego dnia ratownicy znajdują w regionie stołecznym od 4000 do 5000 urządzeń wybuchowych. 

Prezydent Zełenski wzywa do jeszcze ostrzejszych sankcji wobec Rosji

"Jeśli nie będzie naprawdę bolesnego pakietu sankcji wobec Rosji i realnych dostaw broni, o które prosiliśmy wielokrotnie, Rosja uzna to za przyzwolenie na to, aby pójść dalej. Uzna to za przyzwolenie na rozpoczęcie nowej krwawej ofensywy w Donbasie" - powiedział Zełenski.

"Kraje zachodnie ogłosiły nowy pakiet sankcji wobec Federacji Rosyjskiej. Blokowane są nowe inwestycje w Rosji, nakładane są restrykcje wobec kilku systemowych banków w Rosji, dodano sankcje personalne i inne środki. Ten pakiet wygląda spektakularnie. Ale to nie wystarczy" - mówił Zełenski.

Jego zdaniem nowe sankcje trudno uznać za współmierne do zła, które świat widział w Buczy. "Do zła, które trwa w Mariupolu, ostrzału Charkowa, rosyjskiej próby rozpoczęcia nowej krwawej ofensywy w Donbasie..." - podkreślał ukraiński prezydent.

Zapowiedział, że będzie nadal nalegać na całkowitą blokadę rosyjskiego systemu bankowego w międzynarodowym systemie finansowym. Ma zamiar również nadal nalegać na taki czy inny format odrzucenia rosyjskiej ropy przez demokratyczny świat.

"Eksport ropy to jeden z fundamentów rosyjskiej agresji. Jeden z powodów, dla których rosyjskie władze mogą sobie pozwolić na niepoważne traktowanie rozmów o zakończeniu wojny i wyzwoleniu ukraińskiego terytorium" - mówił Zełenski.

"Niektórzy politycy wciąż nie mogą się zdecydować, jak ograniczyć dopływ do Rosji petrodolarów z ropy naftowej, aby nie narażać własnej gospodarki. Ale ludzie dlatego wchodzą do polityki, aby rozwiązywać takie problemy, takie trudne zadania. Rozwiążcie je szybko i fundamentalnie" - apelował.

Zdaniem Zełenskiego embargo na dostawy rosyjskiej ropy wcześniej czy później będzie wprowadzone i format na to zostanie znaleziony. "Pytanie tylko, ilu jeszcze Ukraińców rosyjskie wojsko będzie miało czas zabić, żebyście wy, politycy, zdobyli się na determinację" - podsumował prezydent Ukrainy.

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Powiązane: Wojna w Ukrainie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki