Nieoczekiwanie słaby raport z amerykańskiego rynku pracy doprowadził do gwałtownych reakcji na rynkach finansowych. Silna rewizja danych za lipiec wzbudziła spekulacje, iż Fed nie odważy się przykręcić kurka z pieniędzmi (QE3) już we wrześniu.
W sierpniu amerykańska gospodarka utworzyła 169 tys. miejsc pracy w sektorach pozarolniczych. Ekonomiści spodziewali się średnio 175 tys. Wynik nie różnił się znacznie od prognoz, ale drastycznie zrewidowano wyniki za lipiec: zamiast raportowanego pierwotnie wzrostu zatrudnienia o 164 tys. wyniósł on tylko 104 tys.
Bankier.pl na podstawie danych BLS.
Nie ma się też co ekscytować spadkiem oficjalnej stopy bezrobocia do 7,3%, co jest najniższym poziomem od grudnia 2008 roku. Spadek tej miary bezrobocia wynikał z faktu, że Amerykanie są coraz bardziej zniechęceni bezskutecznym poszukiwaniem zatrudnienia i po prostu wypadają z rządowych statystyk. Badanie ankietowe pokazało, że liczba pracujących spadła o 115 tys., a liczba bezrobotnych zmalała o 198 tys. Za to rubrykę siły roboczej opuściło aż 312 tys. Amerykanów. Już ponad 101 milionów mieszkańców USA w wieku produkcyjnym nie ma płatnego zajęcia.
Paradoksalnie, reakcja rynków była... pozytywna. W górę poszły notowania kontraktów terminowych na indeks S&P500, euro umocniło się względem dolara, nieznacznie podrożała ropa naftowa. Dla inwestorów takie dane są bowiem idealne. Z jednej strony pokazują, że z gospodarką USA nie jest tak źle. Równocześnie nie jest z nią aż tak dobrze, aby Rezerwa Federalna miała zbyt szybko ograniczyć program skupu obligacji (QE3), czyli drukowania dolarów. Jeszcze kilka dni temu analitycy spekulowali, że już na wrześniowym posiedzeniu Fed zdecyduje się ograniczyć QE3 z 85 mld USD miesięcznie do 65-70 mld USD.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl






















































