Połączony raport wiodących ośrodków analitycznych z Niemiec nie napawa optymizmem. Gospodarcze think tanki ostro zrewidowały swoje prognozy dotyczące wzrostu i spodziewają się nadejścia recesji w największej gospodarce Unii Europejskiej. Widać jednak słabe światełko w tunelu.


Czołowe niemieckie think tanki ekonomiczne publikują co 6 miesięcy raport na temat stanu gospodarki, nazywany “zbiorczą diagnozą”. W jego najnowszym wydaniu, opublikowanym 26 marca, analitycy obniżyli prognozowany wzrost PKB Niemiec w 2024 roku z 1,2% do 0,1%, czyli wartości bliskiej stagnacji - podało Deutsche Welle.
Dodatkowo niemieccy ekonomiści spodziewają się nadejścia technicznej recesji po pierwszym kwartale 2024 roku. "Zbiorowa diagnoza" została opracowana przez wiodące instytuty gospodarcze z Republiki Federalnej: DIW w Berlinie, IfW w Kilonii, IWH w Halle, RWI w Essen i Ifo w Monachium.
Według instytutów wyniki gospodarcze są obecnie na poziomie niewiele wyższym niż przed pandemią COVID-19 - opisywał "Tagesschau". Jak stwierdzono w raporcie "od tego czasu produktywność utknęła w martwym punkcie”, eksport spadł pomimo rosnącej aktywności gospodarczej na świecie, a branża budowlana znalazła się w głębokim kryzysie. Według "zbiorczej diagnozy" w 2025 r. stan niemieckiej gospodarki poprawi się i odnotuje ona wzrost w tempie 1,4%.
Predykcje think tanków są bliskie przewidywaniom federalnych władz, które kilka tygodni temu obniżyły swoje prognozy wzrostu gospodarczego z 1,3% do 0,2% oraz ostrzegły przed prawdopodobieństwem wejścia kraju w techniczną recesję do końca pierwszego kwartału bieżącego roku.
W ostatnim kwartale 2023 r. niemiecki PKB skurczył się o 0,3% rok do roku. Zgodnie z ekonomicznym konsensusem, dwa ujemne kwartały pod rząd oznaczają dla gospodarki wejście w techniczną recesję. Jak zwrócono tymczasem uwagę w “zbiorczej diagnozie” światowa oraz niemiecka gospodarka mierzyły się na początku tego roku z wieloma niekorzystnymi bodźcami.
Paraliż niemieckiego transportu i droga energia
Wiele niemieckich fabryk musiało okresowo wstrzymać produkcję na przełomie stycznia i lutego, po tym gdy ataki jemeńskich rebeliantów na Morzu Czerwonym zakłóciły globalne łańcuchy dostaw. Ostatnie miesiące w Niemczech upłynęły także pod znakiem strajków rolników oraz w transporcie, które paraliżowały drogi, koleje i ruch lotniczy, co mogło mieć negatywne konsekwencje dla sektorów dotkniętych odwołanymi samolotami i pociągami.
Jeden z większych sporów pracowniczych pomiędzy krajowym operatorem kolejowym Deutsche Bahn a związkiem maszynistów GDL zakończył się na początku tego tygodnia. Negocjacje trwały kilka miesięcy. Ostatecznie maszyniści zgodzili się na proponowany 35-godzinny tydzień pracy - odnotowało Deutsche Welle.
Na porozumienia czekają jednak wciąż inne związki zawodowe, przewoźników kolejowych i autobusowych oraz Lufthansa. Zaledwie w poniedziałek ogłosiły kolejny 24-godzinny protest przed trzecią rundą negocjacji płacowych.
W raporcie niemieckich instytutów ekonomicznych wskazano też, że do spowolnienia największej unijnej gospodarki przyczynia się wciąż presja związana z cenami energii elektrycznej. Pomimo że sytuacja jest znacznie lepsza niż w 2022 r., odejście od taniego rosyjskiego gazu odbija się nadal na konkurencyjności cenowej towarów energochłonnych produkowanych w Niemczech, o czym pisał główny analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany w tekście "Niemcy "chorym człowiekiem” Europy".
Zdaniem instytutów ekonomicznych widać jednak światełko w tunelu. Stan niemieckiej gospodarki prawdopodobnie zacznie poprawiać się już od wiosny, chociaż ogólna dynamika pozostanie słaba, a główną siłą napędową będzie indywidualna konsumpcja. W nadchodzącym roku, jako kolejne motory napędowe, mogą dołączyć do niej zagraniczny biznes i rosnący eksport.