W połowie sierpnia wieszczono sukces - czternaście koni za łączną kwotę prawie 1,6 mln euro zostało sprzedanych na 53. aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim. Dziś jednak ciężko mówić o sukcesie, a stadninom brakuje 990 tys. euro. Niestety kolejny raz aukcja Pride of Poland okazała się "klapą",


- Liczyliśmy na około 1,2 mln euro zysku. Jest znacznie więcej, bo 1,6 mln. Przy obecnej sytuacji ekonomicznej, kryzysie wywołanym wojną w Ukrainie to bardzo duży sukces. Dlatego gratuluję prezesom stadnin - tak tuż po zakończeniu aukcji Pride of Poland mówił Andrzej Wójtowicz, pełnomocnik dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa ds. hodowli koni.
Okazuje się jednak, że Francuz Thierry Barbier, który ostro licytował, do dziś nie wpłacił ani grosza - informuje Gazeta Wyborcza. Barbier wygrał 4 aukcje. Miał kupić Esmeraldię (za 400 tys. euro) i Poganinkę (za 220 tys. euro) ze stadniny w Michałowie. Za Euzonę z Janowa Podlaskiego oferował się zapłacić 220 tys. euro. Zaś cena za klacz Egiria z Białki osiągnęła poziom115 tys. euro. Dodatkowo podczas skromniejszej aukcji Summer Sale (także w Janowie) Barbier za 35 tys. euro wylicytował klacz Tartinę z janowskiej stadniny. Łącznie daje to 990 tys. euro. Zgodnie z regulaminem na dokonanie płatności po wygranej licytacji jest 7 dni.
Lucjan Cichosz, prezes stadniny w Janowie Podlaskim, mówi, że w zasadzie wszyscy kupcy już wpłacili pieniądze. Problem mamy tylko z Euzoną i Tartiną:
Nie otrzymaliśmy za nie wpłat, nie wiemy też, co planuje kupiec. Będę się w tej sprawie zwracał z pytaniami do prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, który był organizatorem aukcji - zapowiada prezes stadniny w Janowie Podlaskim.
Także Piotr Serafin, prezes spółki Małopolska Hodowla Roślin, której podlega stadnina w Białce, przyznaje, że pieniędzy na koncie nie ma. - Termin opłacenia faktury minął 22 sierpnia. Wpłata nie została dokonana. Będziemy zastanawiali się nad tym, jakie dalsze kroki wykonać - mówi Serafin.
Największą kwotę, bo 620 tys. euro, Barbier powinien wpłacić na konto stadniny w Michałowie. - Rzeczywiście nie mamy tych pieniędzy, ale dajemy sobie czas do 31 sierpnia. Po prostu czasem te przelewy idą dłużej. Oczywiście zawsze jest obawa, że środki nie wpłyną, ale liczymy, że nasz kontrahent tą wpłatą się uwiarygodni - przyznaje Monika Słowik, prezeska stadniny w Białce.
Pieniędzy nie ma i raczej nie będzie
Zdaniem Aliny Sobieszak, z "Araby Magazine" już po pierwszej i drugiej transakcji pojawiły się głosy, że nie jest to osoba godna zaufania. Barbier przelicytowywał sam siebie, tak jak w przypadku Egirii. Gdy osiągnęła cenę 15 tysięcy euro, zaproponował 115 tys. Tak się nie zachowuje poważny klient. Poza tym ta klacz nie ma aż takiej wartości.
Barbier nie zapłaci za konie. Dlaczego? "Otóż Thierry Barbier jest dobrze znany w środowisku osób parających się hodowlą i sprzedażą koni arabskich. Znany z tego, że jest mitomanem (...). Nie ma stadniny koni arabskich, choć chce uchodzić za taką osobę" - pisze na swoim blogu HipoLogika Marek Szewczyk, wieloletni redaktor naczelny "Konia Polskiego".
Co ciekawe, to nie pierwszy kontakt Barbiera ze stadniną w Janowie Podlaskim. Jeszcze "w 2018 roku złożył Stadninie Koni Janów Podlaski ofertę na zakup kilku koni poza aukcją. Oferta została przyjęta, ale stadnina nie doczekała się pieniędzy, więc sprzedaż nie doszła do skutku. Ten fakt potwierdził Sławomir Pietrzak, który był w tym czasie prezesem janowskiej stadniny" - dodaje Szewczyk.
Negocjacje trwają, są plany awaryjne
Obecnie prowadzimy korespondencję z panem, który wylicytował konie. Otrzymaliśmy informację, że jest wola zapłaty, ale w grę wchodzą trudności po stronie formalnej. To konieczność potwierdzenia zakupu przez drugiego członka zarządu firmy, do której mają trafić konie. Literalnie czas opłacenia faktur jest przekroczony, ale nie robimy na razie z tego problemu - mówi prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, Krzysztof Kierzek.
Co jeśli Francuz nie wpłaci pieniędzy? Prezes przyznaje, że myśli o wyjściu awaryjnym. - Są kontrahenci, którzy po rozmowach, podtrzymują chęć zapłacenia pewnych kwot za konie, które są powyżej cen minimalnych. W regulaminie aukcji jest też zapis o karze wynoszącej 30 proc. wylicytowanej kwoty w przypadku nieodebrania koni. Jeśli będzie taka konieczność, będziemy jej dochodzili - przyznaje Krzysztof Kierzek.
Niestety byłaby to już kolejna aukcja, która zakończyłaby się wizerunkowym fiaskiem. Podobne sytuacje miały miejsce w 2016 i 2017 r. W 2016 roku podwójnie licytowano klacze Emira i Al Jazeera. Organizatorzy nie wiedzieli, kto zaoferował najwyższą kwotę. Gdy klacze wystawiano na sprzedaż drugi raz, ceny były znacznie niższe. Sprawa trafiła nawet do prokuratury. Podczas aukcji Pride of Poland w 2017 r. sprzedano natomiast tylko sześć koni za łączną kwotę 410 tys. euro.
JM