Zakres odpowiedzialności zależy od tego, czy nielegalna działalności w sieci pracownika jest bezpośrednio związana z przedsiębiorstwem, czy jest prowadzona tylko na użytek pracobiorcy. Pracodawcy obawiają się przede wszystkim zagrożeń związanych z naruszeniami prawa autorskiego dokonywanymi przez pracowników. - W przypadku, gdy zatrudniony np. ściąga i użytkuje programy komputerowe konieczne lub ułatwiające obowiązki zawodowe, nawet gdy powyższe dzieje się bez wiedzy czy zgody firmy, odpowiedzialność przedsiębiorcy wynika z regulacji ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary – wyjaśnia Sebastian Wojdył, radca prawny, Chałas i Wspólnicy Kancelaria Prawna, Oddział w Gdańsku.
Wówczas odpowiedzialność przedsiębiorcy wynika z faktu, że wyraził on zgodę, zaniedbał sferę kontroli nad pracownikami lub czerpał korzyści z tego tytułu. Na pracodawcę mogą być wówczas nałożone kary finansowe, konfiskata mienia, czy też zakaz ubiegania się o zamówienia publiczne.
Co jednak w sytuacji, gdy nielegalne działanie pracownika nie wiąże się bezpośrednio z firmą, a zatrudniony wykorzystuje jedynie wadliwość w nadzorze nad jego działaniami dla celów np. ściągania muzyki w czasie pracy? - W takim wypadku zastosowanie będzie miała podstawowa w prawie karnym zasada winy i możliwość przypisania jej konkretnej osobie sprawcy, czyli w tym wypadku pracownikowi. Odpowiedzialność karna „spadnie” w tym wypadku bezpośrednio na „pirata”, jednak i pracodawca może dotkliwie odczuć efekty nadużywania zaufania przez zatrudnionych. Chodzi tu przede wszystkim o przewidzianą w art. 121 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych możliwość orzeczenia przez sąd przepadku przedmiotów służących do popełnienia przestępstwa, nawet jeśli nie były własnością sprawcy - tłumaczy Sebastian Wojdył.
Oznacza to, że przedsiębiorca może ponieść znaczne straty materialne. Tak się stanie, gdy w wyroku dotyczącym nielegalnego ściągnięcia paru filmów sąd orzeknie przepadek stacji roboczej i serwera o wartości nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Barbara Sielicka
Bankier.pl
b.sielicka@firma.bankier.pl
Zobacz też:
» Koniec dotacji na założenie własnej firmy
» Fiskus chce wiedzieć, skąd pochodzi odziedziczony majątek
» Studencie! A może własna firma?
» Koniec dotacji na założenie własnej firmy
» Fiskus chce wiedzieć, skąd pochodzi odziedziczony majątek
» Studencie! A może własna firma?