REKLAMA

Pomysł na biznes: firma monitorująca media

Barbara Sielicka2011-01-26 06:00
publikacja
2011-01-26 06:00

Dynamiczny rozwój mediów, nowe kanały radiowe oraz zupełnie nowe możliwości analizy i prezentacji multimediów sprawiły, że nie ma na świecie firmy, która „ma wszystko i monitoruje wszystko”. Ciągle pozostają niemonitorowane stacje, nieoferowane usługi. To szansa dla tych, którzy myślą o założeniu firmy w tej branży.

O tym, czy firma monitorująca media to opłacalny biznes oraz z jakimi trudnościami wiążę się jej prowadzenie rozmawiamy z Dawidem Bartosikiem, wiceprezesem zarządu Centrum Monitoringu Mediów MEDIASKOP Sp. z o.o.

Kiedy i dlaczego zdecydował się Pan na założenie działalności gospodarczej?

MEDIASKOP został wymyślony i założony w 1998 roku przez Janusza Bartosika, obecnego prezesa firmy. Pomysł wziął się z obserwacji poczynionych podczas wcześniejszej pracy nad międzynarodowymi projektami w branży reklamowej i PR. Okazało się, że managerowie międzynarodowych koncernów przyjeżdżając do Polski domagali się raportów z monitoringu mediów elektronicznych. Trudno było im zrozumieć, że w Polsce nie ma firmy, która świadczyłaby taką usługę. Skoro był popyt, to postanowiliśmy zagwarantować podaż – tak powstało Centrum Monitoringu Mediów MEDIASKOP, pierwsza i przez wiele lat jedyna firma monitorująca radio i telewizję.

Z jakimi trudnościami spotkał się Pan na początku swojej działalności, a z jakimi boryka się Pan teraz?

Jako firma rodzinna naszym celem było rozwinięcie biznesu bez zaciągania kredytów bankowych, korzystając jedynie z własnych środków. Brak konkurencji i od początku wysoka jakość usług spowodował, że początkowe inwestycje szybko się zwróciły, a firma już w pierwszych miesiącach zaczęła przynosić zysk, który mogliśmy zainwestować w rozwój. Całe szczęście, bo to był czas, w którym na rynku pojawiły się pierwsze komputery na tyle silne, że mogły podołać obróbce multimediów. Ich cena jednak była stosunkowo wysoka i bez szybkiego osiągnięcia rentowności nie moglibyśmy ich wykorzystywać.


W MEDIASKOPIE uważnie śledzimy potrzeby klientów, rynek medialny oraz nowinki techniczne i staramy się nie tylko za nimi podążać, ale nawet wyprzedzać. A to niestety kosztuje – duży procent naszego budżetu stanowią inwestycje w rozwój ludzi i sprzętu. Trudno to nazwać trudnościami finansowymi, a mnie osobiście to bardzo cieszy, bo historia branży pokazała, że to jedyna droga, aby ciągle być liderem w segmencie monitoringu RTV.

Jakie trzeba poczynić inwestycje, by otworzyć taki biznes? Ile i na co trzeba przeznaczyć najwięcej pieniędzy?

Firma monitorująca to firma technologiczna. Z pewnością „na start” należy liczyć się z kwotą rzędu kilkuset tysięcy złotych na sprzęt i lokal. Oczywiście wszystko zależy ile źródeł chcielibyśmy monitorować na początek. Jednak największym skarbem i zarazem kosztem są ludzie. Nawet jeśli – tak jak MEDIASKOP – wykorzystuje się zaawansowane systemy rozpoznawania mowy, to i tak w przypadku niektórych haseł konieczna jest weryfikacja wskazań komputera przez ludzi. I to na nich w końcu spada odpowiedzialność za to, czy klient jest zadowolony i będzie z nami monitorował przez lata, czy też po jednym projekcie ucieknie do konkurencji.

Jakie i w jakiej wysokości ponosi się koszty przy prowadzeniu tego biznesu?

Największy koszt to pracownicy. Oczywiście co miesiąc trzeba płacić za lokal, media, internet, etc., ale i tak to kwoty stosunkowo niewielkie w porównaniu z kosztem wynagrodzeń. Oczywiście tu też wszystko zależy od wizji i pomysłu na biznes, bo zupełnie inaczej kształtują się wynagrodzenia w firmach, które „po prostu monitorują i już”, a inaczej – tak jest u nas – w firmach, które ciągle szukają nowych rozwiązań i propozycji dla klientów. Na załogę odpowiedzialną bezpośrednio za bieżący monitoring wydajemy ok. 60 proc. całości kwot przeznaczonych na wynagrodzenie.


Ilu i na jakich stanowiskach zatrudnia Pan pracowników?


W MEDIASKOPIE pracuje obecnie w różnych systemach ok. 30 osób.

W jaki sposób szuka Pan klientów?

Na szczęście kończy się powoli czas, w którym pierwszy kontakt z klientem zaczynał się zazwyczaj od wyjaśnienia, co to jest monitoring mediów i do czego to służy. Nasze działania, jak i również działania konkurencji wyedukowały potencjalnych odbiorców i coraz rzadziej spotykamy się z niewiedzą, czym jest firma monitorująca media.

Spora część naszych klientów jest z nami od wielu lat, często osoby przechodzą z firmy do firmy „zabierając” ze sobą firmę monitoringową. Stara prawda, że najlepszą reklamą jest zadowolony klient okazuje się działać i w naszej branży. W ostatnich latach uaktywnił się również sektor administracji państwowej, który zaczyna widzieć potrzebę monitoringu w instytucjach.

Niezależnie od tego prowadzimy również aktywne działania marketingowe. Dział handlowy w porozumieniu z osobami monitorującymi cały czas dba o to, aby do osób, firm i instytucji, które pojawiają się w mediach elektronicznych docierała aktualna oferta.

Jak wygląda konkurencja na tym rynku?


Mam nadzieję, że coraz słabiej. A poważnie mówiąc – w Polsce jest kilka firm monitorujących RTV w różnych zakresach. Stosujemy różne technologie, sposoby prezentacji i różny poziom usług dodatkowych związanych z monitoringiem, takich jak analizy, streszczenia, raporty, etc. Mnie osobiście istnienie konkurencji cieszy, bo to jeden z motorów napędzających rozwój MEDIASKOPU.


Z usług jakich przedsiębiorców (dostawców) musi Pan korzystać, by prowadzić ten biznes?

Tu nie ma żadnych specjalnych dostawców, czy usług, które musimy posiadać, czy zaabonamentować. Wiadomo, że potrzebny jest sprawdzony dostawca technologii i sprzętu, kilka niezależnych i wydajnych łączy internetowych; lokal, dostawcy sygnału RTV, etc. Ale monitoring mediów elektronicznych to nie jest biznes, w którym trzeba mieć specjalnych, niszowych dostawców.

Jakie wg Pana zmiany legislacyjne mogłyby przyczynić się do rozwoju branży, w której Pan działa?

Na pewno uporządkowania wymagają kwestie praw autorskich do materiałów wykorzystywanych w monitoringu. Sprawa w mniejszym stopniu dotyczy mediów elektronicznych, ale w segmencie monitoringu prasy jest duże zamieszanie.

Czy kiedykolwiek zgłosił Pan kontrahenta/ klienta do rejestru dłużników lub skorzystał z usług firmy windykacyjnej?

Zaległości w płatnościach zawsze są jakąś przeszkodą w bieżącym działaniu firmy. Skorzystanie z firmy windykacyjnej zdarzyło się na szczęście tylko raz, czy dwa w 12 letniej historii firmy. Zawsze staramy się porozumieć z klientami, którzy mają kłopoty z płynnością i jak widać udaje nam się to skutecznie.

Dziękuję za rozmowę.


Barbara Sielicka
Bankier.pl
b.sielicka@bankier.pl

 
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki