O regulacjach dla branży kryptowalut w Polsce, związanych z nimi zagrożeniach i szansach, a także szerzej o rynku kapitałowym w naszym kraju i potrzebie jego modernizacji rozmawialiśmy z Jarosławem Fuchsem - byłym wiceprezesem banku Pekao.


Michał Misiura: W projekcie ustawy o kryptoaktywach pojawiła się propozycja wprowadzenia opłaty za nadzór KNF, wyliczanej na podstawie przychodów firmy, co wywołało sprzeciw branży. Czy to jedyny problemem z polskimi regulacjami dla tego rynku?
Jarosław Fuchs: Opłaty to tylko jedna z kwestii, ale są teraz sprawą drugorzędną – najważniejsze jest, jak ostatecznie będzie wyglądała ustawa o kryptoaktywach, a tego nikt jeszcze nie wie. Biorąc pod uwagę jej początkową wersję, można zauważyć, że zawiera wiele ograniczeń dla rynku. Rozumiem intencje KNF i regulatora, aby chronić inwestorów, ale moim zdaniem widać tam niewłaściwe podejście.
Nie chodzi o to, czy klienci będą kupować kryptoaktywa, bo będą – tak samo, jak kupują inne - typu akcje czy obligacje. Najważniejsze jest bezpieczeństwo transakcji, a tu regulator wyraźnie otwiera furtkę tylko największym graczom z dużym kapitałem jak np. banki, co może stworzyć swego rodzaju monopol dla dużych organizacji.
Z kolei mniejsze firmy, które tak naprawdę rozwijają ten rynek i działają w nim od lat, mogą zostać wykluczone z powodów kapitałowych. To niepokojące. Dodatkowo projekt zakłada możliwość zamrożenia w każdej chwili konta firmy na 48 godzin przez regulatora, a później nawet na 6 miesięcy na jego wniosek po zatwierdzeniu przez sąd, co w branży krypto oznacza praktycznie bankructwo. Przy tak dużej zmienności rynkowej wystarczy kilkanaście minut zamrożenia środków, by narazić inwestorów na ogromne straty.
W projekcie ustalono także termin składania wniosków, który może być trudny do osiągnięcia dla firm z tej branży. Jak to wygląda?
Pamiętajmy, że MiCA weszła w życie w połowie roku, jeśli chodzi o stablecoiny, a pełna regulacja ma pojawić się do końca grudnia. Tymczasem w Polsce ustawa nie jest jeszcze na etapie prac komisji. Może się okazać, że będziemy o tym rozmawiać dopiero za pół roku czy rok, co sprawi, że polscy klienci będą nadal kupować kryptoaktywa za pośrednictwem zagranicznych firm, które działają przykładowo w Szwajcarii czy na Łotwie, gdzie rynek jest już uregulowany. W Polsce z tego powodu państwo nie będzie miało ani kontroli nad branżą, ani dochodów z podatków, ponieważ firmy rozliczają się w krajach, gdzie są zarejestrowane.
Obawiam się, że sytuacja będzie podobna do tej na rynku Forex, gdzie wielu inwestorów nie rozlicza swoich zysków w Polsce, co oznacza, że i przy kryptowalutach wielu klientów może działać poza kontrolą fiskalną.
Czyli na teraz wydaje się, że mniejszym polskim firmom kryptowalutowym grozi wyprowadzka za granicę?
Wiele z nich już teraz działa na bazie zagranicznych struktur. W Polsce jest wiele świetnych, rozwijających się firm z tego sektora, ale niektóre są zarejestrowane poza krajem, aby móc funkcjonować bez ograniczeń na rynku międzynarodowym.
Często są to firmy założone przez Polaków, mające polskich programistów i zarządy, ale działające globalnie – współpracując z rynkami Bliskiego Wschodu, Dalekiego Wschodu, Afryki czy Indii. Te regiony szybko się rozwijają i potrzebują usług kryptowalutowych, a firmy nie mogą sobie pozwolić na związane ręce przez regulacje, które nie uwzględniają specyfiki międzynarodowej działalności.
Nadchodzące regulacje będą dla dużych instytucji finansowych szansą na wejście w rynek kryptowalut?
Tak, mogą być szansą, ale banki musiałyby zmienić swoje statuty, bo obecnie w wielu z nich nie przewidziano obsługi kryptoaktywów. Wyobrażam sobie, że mogłyby to robić przez swoje biura maklerskie, traktując kryptoaktywa jako kolejny produkt inwestycyjny. Młodzi klienci chcą inwestować globalnie, a nie tylko na małym, mniej płynnym rynku polskim, i często wybierają spółki technologiczne z całego świata. Podobnie podchodzą do kryptowalut – szukają najlepszych dla siebie rozwiązań globalnie. Aby nie tracić młodych klientów, banki powinny umożliwić im dostęp do tego rynku.
Szerzej patrząc – co czeka polski rynek kapitałowy, jeśli nie uda mu się zmodernizować?
Polski rynek kapitałowy musi szybko się zmodernizować. To nie tylko giełda, ale też fundusze private equity, branża krypto, a także inne instrumenty finansowe. Kluczowe jest spojrzenie na młodego konsumenta, który za chwilę będzie kluczowym graczem. Obecnie większość tradycyjnych inwestorów to osoby starsze, które boją się inwestycji w nowe technologie i wolą bezpieczne lokaty. W Polsce 80% oszczędności trzymane jest na rachunkach bieżących i oszczędnościowych, co jest unikalne w skali świata. Zmiana podejścia będzie trudna, ale możliwa, szczególnie dzięki edukacji młodych ludzi.
Czy na poziomie legislacyjnym potrzebujemy kolejnych zmian w ustawach?
Zdecydowanie tak, i to szybko. Wystarczy spojrzeć na MiCA – zaledwie dwa lata po wprowadzeniu już mówi się o MiCA 2.0, a wkrótce zapewne i MiCA 3.0, bo rynek rozwija się bardzo dynamicznie. Podobnie musi być w Polsce: regulacje muszą nadążać za tempem rozwoju rynku kapitałowego i dostosowywać się do nowych realiów.