REKLAMA
»

Polski kryptowalutowy paraliż. Politycy ignorują innowacje i ryzyko ze wschodu?

autorzyMichał KubickiMichał Misiura2025-11-17 06:00
publikacja
2025-11-17 06:00

Kryptowalutowe regulacje ugrzęzły w Polsce w martwym punkcie. Z jednej strony mamy przegłosowaną przez Sejm, ale powszechnie krytykowaną ustawę. Z drugiej perspektywę prezydenckiego weta i dalszych opóźnień. Tymczasem uchwalenie odpowiedniego prawa dotyczącego kryptowalut to już nie tylko kwestia garstki firm i kilku milionów inwestorów. 

Polski kryptowalutowy paraliż. Politycy ignorują innowacje i ryzyko ze wschodu?
Polski kryptowalutowy paraliż. Politycy ignorują innowacje i ryzyko ze wschodu?
fot. Krystian Maj / / FORUM

Kryptowaluty budzą skrajne emocje. Choć część tradycyjnych inwestorów podważa ich fundamentalną wartość ze względu na cyfrowy, niematerialny charakter, całkowity zakaz, sugerowany przez niektórych sceptyków, byłby niemożliwy do wyegzekwowania przez ich zdecentralizowany charakter (a w Polsce również przez unijne prawo). Przykładem niepowodzenia restrykcji są Chiny, zresztą Hongkong, czyli ich finansowe okno na świat, luzuje w ostatnim czasie regulacje. Być może wkrótce zobaczymy więc stablecoiny oparte na juanie.

Sedno zainteresowania kryptowalutami ze strony państw, leży w potencjale zysku i amerykańskiej polityce. Rynek krypto, wyrażany w dolarach i zdominowany przez dolarowe stablecoiny, w istocie finansuje amerykański dług publiczny kwotą setek miliardów dolarów. Jest tak ponieważ największe stablecoiny są zabezpieczane amerykańskimi papierami skarbowymi. Gra toczy się też o zdecentralizowane finanse, czyli w ogromnym skrócie o optymalizację kosztów rynku finansowego.

O ile nie pojawi się czarny łabędź, który zdmuchnie ten rynek (i w dającej się przewidzieć przyszłości nie będą nim komputery kwantowe), trend będzie trwał. Jako Polska mogliśmy do niego dołączyć, lub dać się drenować z kapitału i informatyków, ponieważ nasi sąsiedzi biorą już udział w tym wyścigu. Wielu obywateli naszego kraju dołącza do zagranicznych firm, zamiast zakładać własne w Polsce. "Wyścig o innowacje blockchain Polska już przegrała - ten pociąg dawno odjechał" - komentuje jeden z naszych rozmówców.

Polska biurokratycznym mistrzem Polski

Unia Europejska wprowadziła regulacje rynku kryptowalut poprzez dyrektywę MiCA, ale nie w całości. Każdy kraj członkowski UE musiał dostosować lokalne prawo do unijnego poprzez wprowadzenie odpowiedniej ustawy do końca 2024 roku. Polska jeszcze tego nie zrobiła i ma ponad 11 miesięcy opóźnienia. Unijne prawo obowiązuje więc, ale jednocześnie nie można go stosować, ponieważ nie mamy krajowego organu, który mógłby wydawać licencje spółkom i je kontrolować (miał nim być KNF). Skutkuje to całkowitym brakiem nadzoru, ale też znaczącym uszczupleniem ochrony inwestorów.

Skoro Unia Europejska wprowadziła regulacje dla rynku kryptowalut, nie trzeba było robić nic od siebie, tylko skopiować zapisy do polskiego prawa? Tutaj zdania są podzielone. Widać też podział po linii politycznej. Jedni powiedzą, że owszem dało się tak zrobić i pokażą przykład Cypru, Czech i Estonii, którym wystarczyło na to kilka kartek. Inni powiedzą “jak regulować to porządnie i wskażą Polskę” z 334 stronami ustawy z rozporządzeniem wykonawczym, ponieważ nikt w Europie nie ma ich więcej.

Mogliśmy też wybrać wariant pośredni (tak jak np. Austria), gdzie lokalna ustawa ma dwadzieścia-kilka stron i reguluje tylko najważniejsze kwestie. Zdecydowano się jednak na rozbudowany i skomplikowany akt, który po części stanowi zresztą “kopiuj-wklej” z przepisów unijnych. Skąd taki zabieg? Nie wiadomo.

Kryptowalutowa ustawa jest, ale jej nie ma

7 listopada Sejm przyjął ostateczną wersję ustawy o rynku kryptoaktywów. Teraz pytanie brzmi, czy zostanie ona zawetowana. Proszą o to reprezentanci wielu polskich spółek z branży kryptowalut, prosi o to PiS, który chce zgłosić w zamian ustawę pisaną przez rynkowych ekspertów pod kierownictwem prof. Krzysztofa Piecha. Według zapowiedzi ich projekt nie tworzy regulacji ponad te unijne. Według naszych informacji zakładałaby też powołanie nowego organu nadzorczego dla rynku kryptowalut.

Po drugiej stronie mamy obecny rząd. "Jest super, jest super więc o co ci chodzi?” – te słowa piosenki zespołu T.Love to idealne podsumowanie odpowiedzi Ministerstwa Finansów na pytanie redakcji Bankier.pl o to, jak ocenia przyjętą przez Sejm ustawę o kryptoaktywach. Cytując dosłownie odpowiedź resortu finansów, możemy przeczytać:

"Ustawa o rynku kryptoaktywów jest optymalną propozycją realizującą obowiązek spoczywający na Polsce jako państwie członkowskim UE”. I dalej: „nowe ramy regulacyjne dla branży kryptoaktywów, jak również przepisy podatkowe sprawiają, że Polska jest dobrym miejscem na zakładanie i rozwijanie firm wykorzystujących w swojej działalności nowe technologie”.

Zdaniem sporej części branży jest dokładnie odwrotnie. W ustawie znalazło się wiele niedopatrzeń, legislacyjna wrzutka regulująca internetowe kantory, którą dodano przez aferę Cinkciarza, niekonstytucyjny zapis nie dający firmom możliwości odwołania się od decyzji urzędnika do sądu i wiele innych kontrowersji, które opisywaliśmy na łamach Bankier.pl w wielu różnych tekstach i wywiadach z ekspertami. Nawet przeciwnicy prezydenckiego weta podkreślają, że ustawa jest niedopracowana, zaznaczając jednocześnie, że kończy nam się czas i być może lepiej mieć ustawę w jakimkolwiek kształcie, niż żadnym.

Szantaż Ministerstwa, czy skutki spóźnialstwa? 

Podczas niedawnego szczytu Warsaw Finance Summit, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Jurand Drop, bronił ustawy, zarzucając krytykującym ją osobom uprawianie dezinformacji. Oprócz tego zapowiedział jedną bardzo istotną rzecz. Według jego słów 1 lipca 2026 roku Ministerstwo wykreśli z listy VASP wszystkie obecne tam spółki. W domyśle jeśli odpowiednia ustawa nie pozwoli im na zdobycie licencji MiCA, polska branża krypto zostanie de facto zlikwidowana.

Nie będziemy koncentrować się tutaj na zgodności takich działań z prawem - pozbawienie spółek nabytych praw bez dania im jakiejkolwiek alternatywy lub możliwości na dalsze prowadzenie działalności, mogłoby zakończyć się pozwami, których wynik wcale nie byłby oczywisty dla Skarbu Państwa. Warto podkreślić też, że opóźnienie w przyjęciu polskiej ustawy o rynku kryptoaktywów to odpowiedzialność polityków i Ministerstwa.

Radca prawny Artur Bilski wskazuje, że głównym problemem z polską ustawą nie jest w tym momencie nadregulacja i kontrowersje w zapisach tylko właśnie czas. Nawet gdyby została ona zatwierdzona w dniu publikacji tego artykułu, większości spółek z branży może po prostu nie udać się zdobyć licencji w ustalonym przez Ministerstwo terminie. Zdaniem naszego rozmówcy paradoksalnie może to być jednak argument przeciwko wecie.

- 30 czerwca przyszłego roku kończy się okres przejściowy wyznaczony w rozporządzeniu i nie da się go już wydłużyć. Jeśli dostawcy nie zdążą do tego czasu uzyskać licencji, to jest ryzyko, że będą musieli zawiesić swoją działalność. Weto mogłoby mieć sens, ale wtedy, gdyby skłoniło obie strony do wypracowania wspólnego rozwiązania i przyjęcia swoistych “przepisów pomostowych”. W przeciwnym wypadku - i tu rację ma Minister Drop - będziemy mieli do czynienia z chaosem regulacyjnym, którego skutki ciężko przewidzieć, i który może skończyć się też otwarciem przez Komisję Europejską postępowania naruszeniowego przeciwko Polsce za brak dostosowania krajowych przepisów do prawa unijnego - wskazuje mecenas Bilski.

"Kto mógł, uciekł już zagranicę”

Mecenas Bilski mówi, że trudno mu wyobrazić sobie eliminację rejestru VASP albo wyznaczenie nadzorcy bez ustawy. Jednocześnie, nie wyklucza negatywnego scenariusza, w którym, z uwagi na niepewny status regulacyjny, polskim podmiotom będzie się po 30 czerwca 2026 r. odmawiać realizacji płatności albo reklamowania swoich usług. "Dlatego ten, kto mógł, uciekł już zagranicę” - kwituje nasz rozmówca.

Według raportu Europejskiego Nadzoru Bankowego z 2023 zdobycie w Polsce licencji na świadczenie usług płatniczych zajmowało średnio 20-24 miesięcy, co czyniło nasz kraj najwolniejszym w Europie. Wiele wskazuje na to, że proces ten nie uległ skróceniu, a wręcz przeciwnie. Branża obawia się, że z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku licencji w zakresie kryptoaktywów i dlatego pozostaje sceptyczna względem nadzoru KNF.

Polsce powinno tymczasem zależeć na szybkim przyjęciu ustawy nie tylko ze względu na kłopotliwe położenie branży, której podatki mogą dokładać się do budżetu. Inne kraje Unii Europejskiej, w tym najbogatsze z nich, takie jak Francja, Holandia czy Niemcy, dobrze to rozumieją i aktywnie zabiegają o przyciągnięcie innowacyjnych biznesów. Może to być również kwestia bezpieczeństwa narodowego.

Kryptowaluty w rękach obcych wywiadów

Rosja wykorzystywała kryptowaluty do płacenia sabotażystom zaangażowanym w hybrydowe ataki na kraje UE, próbując uniemożliwić służbom wywiadowczym śledzenie płatności - donosił w październiku brytyjski “Financial Times” , powołując się na słowa Sławomira Cenckiewicza, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Urzędnik wskazywał w rozmowie z dziennikarzami, że sieć agentów zwerbowanych przez rosyjską agencję wywiadu wojskowego GRU i odkrytych w Polsce w 2023 roku, była “w dużej mierze finansowana kryptowalutami”. Jak dodano w artykule, Warszawa uważa, że Moskwa posługuje się do dziś właśnie tą metodą płatności.

W artykule “FT” pojawia się również temat polskiej ustawy o rynku kryptoaktywów. Według Cenckiewicza należy postrzegać ją też jako narzędzie do ograniczania rosyjskich kanałów finansowania. - Polskie służby wywiadowcze są bardzo zainteresowane całym procesem legislacyjnym, aby mieć pewność, że nie będzie żadnych luk, które pozwoliłyby zagranicznym mocarstwom wykorzystywać kryptowaluty do finansowania swoich agentów - komentował dla brytyjskiego dziennika.

Czy prezydent zawetuje ustawę o rynku kryptoaktywów?

Sławomir Cenckiewicz to człowiek Karola Nawrockiego. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że weto prezydenta może nie być tak oczywistą sprawą, jak widzą to Janusz Kowalski i PiS. Rozmowy w tej sprawie miały nadal się toczyć. "Czy nie lepiej żebyśmy mieli narzędzia do zapobieganiu kryptowalutowym operacjom na swoim terenie, poprzez nasz nadzór sprawowany nad lokalnymi spółkami, niż musieli prosić się o interwencje obcych nadzorców?" - pyta retorycznie jeden z naszych rozmówców. 

Artur Bilski wskazuje, że umiejętne wykorzystanie technologii DLT, do której należy blockchain, może stanowić dziś o bezpieczeństwie państwa. - Nieprzypadkowo do liderów w adopcji blockchain i aktywów cyfrowych, w tym stablecoinów, należą Ukraina, Gruzja, czy Kraje Bałtyckie - komentuje.

- Sieci rozproszone są naturalnie niepodatne na wiele rodzajów ataków, a liczne awarie jakie od niedawna mają miejsce w polskich systemach to nie przypadek. Potrzebujemy tej technologii, a jeśli z kraju odejdą firmy technologiczne, to stracimy wiedzę i możliwości wytwarzania rozwiązań opartych o blockchain. W cyfrowej wojnie hybrydowej oberwiemy przez to rykoszetem. Dlatego konieczne jest stworzenie w Polsce możliwości dla rozwoju nowoczesnych technologii - choć obawiam się, że może być już na to zbyt późno - podsumowuje mec. Bilski.

Polityczna wola lub jej brak

Zanim do rozgrywki wokół ustawy o rynku kryptoaktywów dołączył Janusz Kowalski, a poświęcony im zespół parlamentarny zorganizował Adam Gomoła, w zasadzie jedynym politykiem z pierwszej linii ław sejmowych, który otwarcie opowiadał się liberalizacją prawa w branży kryptowalut i publicznie mówił o bitcoinie i potencjale technologii blockchain był Sławomir Mentzen.

Czy był to tylko kampanijny postulat, wycelowany w potencjalnych nowych wyborców inwestujących na tym rynku, dla których reszta kandydatów nie miała oferty? Być może, ale Menzten deklaruje, że sam jest posiadaczem bitcoinów wartych obecnie kilkanaście milionów złotych, więc rozumie czym kryptowaluty w ogóle są, co niestety, patrząc na wystąpienia niektórych posłów nie jest tak oczywiste. W tym miejscu warto dodać, że wspomniany parlamentarny zespół ds. kryptoaktywów i technologii blockchain liczy 3 członków. Dla porównania zespół ds. rowerowych zrzesza 15 posłów…

Pytanie o ocenę przyjętej przez Sejm ustawy o rynku kryptoaktywów oraz określenie wagi, jaką ma jej przyjęcie, skierowaliśmy do kilkudziesięciu polityków zaangażowanych w podkomisjach związanych z innowacjami i finansami. Odpowiedziało nam 5 osób. Posłowie koalicji rządzącej, którzy znaleźli się w tym gronie, czyli Sławomir Ćwik, Rafał Komarewicz i Adam Gomoła (wszyscy z klubu Polska 2050) poparli przyjęcie ustawy, uznając to za kluczowy, niezbędny krok. 

Jednocześnie każdy z nich wskazywał na pojawiąjące się wokół ustawy wątpliwości. Posłowie Komarewicz i Gomoła wymienili wśród ryzyk nadmierną regulację (gold-plating) oraz problem przewlekłości postępowań nadzorczych w KNF. Sławomir Ćwik wskazał, że prezydent powinien  podpisać ustawę. "Następnie możemy tę ustawę poprawić, ale ustawę musi Polska mieć" - napisał polityk. 

Adam Gomoła, który założył parlamentarny zespół ds. kryptoaktywów i technologii blockchain zwrócił uwagę, że to za jego sprawą udało się przyjąć kilka poprawek do ustawy, w tym jego zdaniem najważniejszą - o CIT, która zmienia moment powstania obowiązku podatkowego dla stablecoinów z momentu emisji na moment odkupu. Była to niezbędna zmiana, aby odblokować plany emisji polskich stablecoinów.

Oprócz wymienionych swoje opinie przesłali nam Bartłomiej Pejo z Konfederacji i Janusz Kowalski z PiS. Obaj przedstawiciele opozycji byli skrajnie krytyczni w stosunku do ustawy, domagając się jej zawetowania przez prezydenta. Wśród zarzutów pod adresem rządu pojawiał się argumentu, że przepisy są "absurdalne", "restrykcyjne" i celowo wprowadzają gąszcz krajowych regulacji, co "rujnuje ten rynek w Polsce".

Posłowie Pejo i Kowalski twierdzą, że ustawa zabije polski sektor krypto i zniechęci inwestorów. Dyskusja sprowadza się więc do fundamentalnego sporu: czy przyjęte regulacje są minimalnym, ratunkowym krokiem w celu dostosowania się do wymogów UE, czy też maksymalnie restrykcyjnym przepisem, który utrudni rozwój branży kryptoaktywów w Polsce.

Źródło:
Michał Kubicki
Michał Kubicki
redaktor Bankier.pl

Redaktor działu Rynki Bankier.pl. Absolwent finansów i rachunkowości na UMCS w Lublinie. W czasie studiów zainteresował się giełdą i rynkami finansowymi, które to zainteresowania rozwinął na SGH w Warszawie na kierunku Bankowość Inwestycyjna. Na co dzień obserwuje notowania warszawskiej giełdy, by przekazać czytelnikom portalu najważniejsze informacje z parkietu oraz przybliżyć istotne wiadomości ze spółek. Telefon 728 927 242

Tematy
Michał Misiura
Michał Misiura
redaktor Bankier.pl

Redaktor działu Rynki w Bankier.pl. Inwestowaniem zainteresował się podczas studiów. Zaczynał pisząc o rynku forex i kryptowalutach, żeby z czasem przenieść się na giełdę. W Bankier.pl śledzi produkty dla inwestorów i opisuje wydarzenia na rynkach kapitałowych. tel: 532 803 384

Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (12)

dodaj komentarz
ciulacz2
głupota. chcą opodatkować wymienianie się znaczkami albo plikami jpg
przecież krypto nie mają żadnej wartości
samsza
nikt normalny nie będzie działał wg ustawy ponad 300 stron, z rozporządzeniem ponad 800 stron, jak można na przepisy z innego kraju UE i... tam płacić podatki

żadnego znaczenia czy zawetuje czy nie
samsza
artykuł dezinformuje o groźbie "paraliżu"
xdekhckr
W USA można było jakoś rozwiązać sprawę kryptowalut w przyjemny sposób. Nawet czeski bank wykupił sobie kryptowaluty, tylko Unia i Polska zacofane...
lebski_gosc
W Europie istnieje kult biurokracji,przy krypto biurokraci nie są potrzebni.
sterl
Krypto śmieci to oczywiste oszustwo, kod cyfrowy do pustego sejfu, w którym są kolejne kody do pustych sejfów, a na koniec zero , pasuje spekulantom i oszustom bo łatwo się okrada i unika podatków lub kibla.
xdekhckr
Tak sobie wmawiaj, dopóki ci bank nie powie na co możesz wydawać kaskę a na co nie, a jak ci się nie spodoba, to ci prokurator zablokuje konto :)
lebski_gosc
A akcje mają materialny charakter?
Jeśli akcje zostaną zawieszone to już nic nie możesz zrobić. W przypadku tokena takie sytuacje nie mają miejsca. Bank cię może ogolić i zostawić z niczym,jak kupisz token to ty decydujesz czy zostaniesz z niczym.
dasbot
Unikalność tworzy wartość. Najpierw był BTC. Wmówiono maluczkim, że jest go skończona ilość i można się "pozbyć ogona Wielkiego Brata". Później pojawiły się różne "memecoiny", a więc cecha unikalności prysnęła. Teoretycznie wartość może mieć cokolwiek. Sztuką jest przekonać do tego wielu i na tym zarobić. To się Unikalność tworzy wartość. Najpierw był BTC. Wmówiono maluczkim, że jest go skończona ilość i można się "pozbyć ogona Wielkiego Brata". Później pojawiły się różne "memecoiny", a więc cecha unikalności prysnęła. Teoretycznie wartość może mieć cokolwiek. Sztuką jest przekonać do tego wielu i na tym zarobić. To się na razie udaje kilku cwaniakom. Fundamentalnie jest to jedno wielkie oszustwo, podobne do tulipanowej gorączki z przeszłości. Carpe diem..........Clown world.
sterl
Możesz zamienić akcje na udziały w firmie, a tokeny to sobie możesz wsadzić nie wiem gdzie.

Powiązane: Kryptowaluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki