36 lat temu wajcha gospodarki przestawiona została z centralnie planowanej na rynkową, a wszystko to przy wykorzystaniu terapii szokowej, którą zafundował prof. Leszek Balcerowicz. Dziś, po tych 36 latach burzliwej historii polskiej transformacji, mówimy "sprawdzam", bowiem na liczniku PKB przebita została magiczna bariera biliona dolarów. Mówimy "sprawdzam", ale pytamy także: co dalej?
A pytanie to, w najnowszym odcinku Gospodarczego Punktu Widzenia, zadajemy razem z doktorem Marcinem Brolem z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, z którym niczym palcem po linii czasu przeszliśmy od 1989 roku przez lata 2000, współczesność, aż wybiegliśmy w przyszłość naszego kraju.
Każda historia ma swój początek. Nasz przypada na 1989 rok, upadek żelaznej kurtyny i zmiany ustrojowe oraz gospodarcze w Polsce, która wówczas w zasadzie w żadnym stopniu nie przypominała jej dzisiejszego oblicza.
- Byliśmy jednym z uboższych państw tego bloku, daleko za Czechami czy Niemcami Wschodnimi. Byliśmy gdzieś na poziomie Bułgarii czy Ukrainy, która chwilę później zyskała niepodległość. Zaczynaliśmy z bardzo niskiego poziomu, z olbrzymimi problemami, bo przypominam, że to były czasy hiperinflacji - to była inflacja rzędu 1000% i gigantyczny dług publiczny, w zasadzie był dla nas wtedy niespłacalny - tłumaczył w “GPW” dr Marcin Brol.
Sytuacja była tak zła, że zdecydowano się wówczas na terapię szokową - plan Balcerowicza, który w wielu przypadkach był kontrowersyjny. Wydaje się jednak, że był słuszną drogą, chociaż niepozbawioną błędów i to bolesnych błędów.
Dr Marcin Brol: Coś podobnego próbował w ostatnim czasie zrobić Milei w Argentynie, ale my byliśmy wówczas na dużo gorszym poziomie niż Argentyna…
Aleksander Ogrodnik: No i Argentyna ma doświadczenie w upadaniu…
Dr Marcin Brol: Oni to tak co siedem lat. Taki biblijny cykl można tam zaobserwować - siedem lat tłustych, siedem chudych. Natomiast my w zasadzie z perspektywy czasu muszę powiedzieć nie mieliśmy wyboru. I to chyba była słuszna droga, chociaż można by tam się doszukać pewnych błędów, na przykład w przypadku prywatyzacji, która doprowadziła do bankructwa wielu przedsiębiorstw zamiast prywatyzacji de facto. Ale to wypadki przy pracy, można powiedzieć.
I to właśnie prywatyzację oraz dopuszczenie do masowej emigracji z kraju młodych i dobrze wykształconych Polaków, oceniliśmy, jako element, który zaszwankował w tym planie najbardziej.
Prywatyzacja bardzo często przybierała kształt prywatyzacji likwidacyjnej, czyli w zasadzie była sprzedaż majątku albo przejęcie za złotówkę często symboliczną jakichś przedsiębiorstw. Przykładem niech będzie Alima, którą przejęła firma Gerber. To była firma, która miała bardzo dobre wyniki. Działała świetnie, ale komuś zależało, żeby ten Gerber wszedł i przejął to za grosze - tłumaczył dr Marcin Brol w “GPW”.
W przeciwieństwie do wielu naszych sąsiadów udało nam się jednak uniknąć oligarchizacji oraz sprawnie uporać z problemem korupcji (chociaż nie bez trudności). Przede wszystkim jednak Polska, w przeciwieństwie do Rumunii, Bułgarii czy Ukrainy, wykształciła strategiczną politykę i stabilne instytucje, które pomimo wielu politycznych perturbacji w tej już niemal 40-latce, utrzymywały kraj na powierzchni.
Dziś PKB puka do drzwi z napisem 1 bilion dolarów, Polska i jej partnerzy - w tym przede wszystkim USA, ale także niespodziewanie Chiny, mówią o zaproszeniu Warszawy do grupy G20, a Hiszpania czy Włochy, w latach 90. stawiane za wzór i cel, wydają się na wyciągnięcie ręki; by tak się stało, nie wystarczy jednak iść za ciosem. Polityka, strategia i podejście musi w wielu aspektach się zmienić.
Za najważniejsze kwestie, w najnowszym GPW, uznaliśmy to czego nie udało się zrobić w latach poprzednich - to ręce do pracy i dzietność, a więc też ściągnięcie Polaków, którzy wyjechali w latach 2000, budowa własnych dużych przedsiębiorstw i…
Jaki jest kolejny element? Jakie są nasze szanse i gdzie ich szukać? Co z Ukrainą? Kiedy dogonimy Hiszpanów i kto będzie następny? Posłuchaj najnowszego “GPW” na YouTube i Spotify, by się dowiedzieć.
Zapraszamy!

