Jak idzie produkcja polskiego bojowego wozu piechoty Borsuk czy inżynierowie pracują już nad jego "większym bratem", co z Rafako, a także czy Polska Grupa Zbrojeniowa i jej produkty mają szansę podbić zagraniczne rynki, a sam holding pojawić się i podbić GPW? O tym i o wielu innych kwestiach rozmawialiśmy z Arkadiuszem Bąkiem, prezesem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, podczas East x West Forum we Wrocławiu.


Aleksander Ogrodnik: Panie Prezesie, cóż tam słychać u Borsuka?
Arkadiusz Bąk: Wreszcie wszedł w fazę umowy wykonawczej, ale to jest taka faza, która - jak pan premier Kosiniak-Kamysz powiedział - jest rzeczywistym uruchomieniem i rzeczywistym finansowaniem produkcji. Dla nas to jest bardzo ważne, bo w ostatnim roku już produkowaliśmy Borsuki niejako na własne ryzyko biznesowe, dlatego mamy przygotowanych już sporo tych wozów, które będą mogły być szybko dostarczone do armii i dlatego czekamy już na następne negocjacje dotyczące następnej umowy wykonawczej, bo moce i Huty Stalowa Wola, ale całej naszej grupy są dużo większe niż to, co jest w tej chwili oczywiście zamówione.
AO: Borsuk to jedno, to jest już produkt, ale jest jeszcze ten “większy Borsuk”, a więc ciężki bojowy wóz piechoty. Co z nim?
AB: Trwają też prace nad ciężkim bojowym wozem piechoty i nad nowym kołowym transportem opancerzonym. Te prace są bardzo ważne, bo potrzeba naszych wojsk zmechanizowanych jest też duża i tutaj mamy tak naprawdę dylemat dwojakiego rodzaju. Znaczy, iść torem Borsuka, czyli takiego przygotowania swojej własnej pracy badawczo-rozwojowej z wdrożeniem, jest to możliwe, z tym że jak wszyscy wiemy, no to zajmuje czas. Ten czas Borsuka, prawie dwanaście lat, to jest i tak szybka praca badawczo-rozwojowa.
Wydaje się, że my tutaj nie za bardzo mamy czas na to, żeby czekać tak długo z tymi pracami, ale dostosowawcze prace do istniejących platform oczywiście są możliwe. Z całą pewnością będziemy tutaj szukali też dywersyfikacji obszarowej, tak jak zresztą wskazuje Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Aktywów. Potrzebna jest nie tylko dywersyfikacja produktowa, ale i obszarowa, czyli nie produkować tego wszystkiego w jednym miejscu, po to, żeby to było też bardziej odporne na pewnego rodzaju zakłócenia produkcji, które mogą wystąpić w fazie wojny hybrydowej.
AO: Tu pojawia się na przykład Rafako, ostatnio ogłoszone premiera Donalda Tuska, gdzie kotły zastąpione mają zostać “lufami”.
AB: My akurat bardziej myślimy o tym potencjale, który już mamy. Mamy bardzo duży potencjał przecież i w Bumarze Łabędy i w Poznaniu, zarówno w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych, jak i w Ceglorzu. Mamy naprawdę dobrze odzyskane, odbudowane tam kompetencje. Zakłady Hipolita Cegielskiego trafiły do nas w opłakanym stanie, właściwie na krawędzi bankructwa. Dzięki tej kooperacji wewnętrznej w grupie i naszemu kodeksowi trafiły tam zamówienia takie, że dziś produkujemy tam wozy dowódczo-sztabowe i wychodzi na to, że Cegielski się obroni i utrzyma, i będzie mógł stanowić całkiem dobre wsparcie dla produkcji.
Rafako ma trochę inny, miał trochę inny profil, ten energetyczny, natomiast tak jak pan premier wspomniał nie stać nas na to, żeby tracić potencjał przede wszystkim ludzki, bo zakłady można zbudować, hale można pobudować, można je wyposażyć, natomiast najtrudniej jest wyszkolić i utrzymać ludzi, którzy mają kompetencje do takiej produkcji. I na pewno Rafako jest tu interesującym obszarem. No Huta Częstochowa całkiem niedawno, podobny przykład.
My potrzebujemy tylko jednego, ponieważ nasz produkt jest bardzo, bardzo specjalistyczny, każdy. Wymaga bardzo szczegółowych odbiorów i kwalifikacji i certyfikacji, dlatego zawsze naszym partnerom, jak ich wprowadzamy do grup lub z nimi współpracujemy, mówimy, musicie spełnić tylko wymagania jakościowe i bardzo mile Was widzimy. Dlatego zarówno stal z Huty Częstochowa i to, co ostatecznie będzie zaimplementowane w Rafako, jest nam bardzo potrzebne i bardzo mile widziane, no ale muszą wszyscy dojść do tych wymagań jakościowych, bo tu wojsko nie popuści.
AO: Jest też w tym kwestia finansowa, aby to wszystko ruszyło, aby te zakłady mogły dalej pracować, produkować, wytwarzać, a zwłaszcza wytwarzać amunicję, potrzeba pieniędzy.
AB: Nie ma innego producenta amunicji, producenta, nie mówię dystrybutora amunicji, tylko producenta amunicji w Polsce niż Polska Grupa Zbrojeniowa w tej chwili, mająca największą część tego łańcucha produkcji. Tak jak wspominałem na konferencji, na polskim trotylu z Polskiej Grupy Zbrojeniowej oparta jest produkcja amunicji w Stanach i w sporej części Europy. Ale to nie tylko oczywiście trotyl, to i prochy jednobazowe i w przyszłości też wielobazowe, no i oczywiście same pociski. Natomiast żeby rozbudować taką suwerenność, bo o tym też mówimy, to nie chodzi tylko o to, żeby dostać komponenty, wpisać się w łańcuch dostaw i ściągnąć sobie produkowane gdzieś na świecie pociski. Chodzi o to, żeby mieć pełną suwerenność. Przed II wojną światową my w Pionkach produkowaliśmy nitrocelulozę, zostały nam elementy jak nitrogliceryna, natomiast gdzieś w międzyczasie, dokładnie w 2020 roku podjęto decyzję, że nie ma potrzeby w Polsce produkowania nitrocelulozy, można ją sprowadzać. Dzisiaj znowu uruchamiamy w tym projekcie fabrykę amunicji i produkcję nitrocelulozy. Czy dlatego, że nie jest dostępna na świecie? Oczywiście, że jest. Tylko przy tym zapotrzebowaniu każdy będzie stał w kolejce do łańcucha dostaw. A jak Pan Premier zauważył i podkreślił to w ostatnim tygodniu, no przemysł ma narodowość i kolejkowanie jest rzeczywiście uzależnione od tego, w którym kraju ta suwerenność się znajduje.
AO: Wspomniał Pan, że przemysł ma narodowość, wspomniał o tym też premier Donald Tusk. Ta narodowość, ta polska marka w zbrojeniach, dziś w pierwszej setce, ale tak bliżej końcówki tej setki niż pierwszej dziesiątki. Są ambicje, żeby to zmienić?
AB: Bliżej setki niż pierwszej dziesiątki, ale blisko pięćdziesiątki. To jest 64 miejsce, mamy oczywiście ambicje, a te ambicje mamy takie, żeby wejść do pierwszej pięćdziesiątki. Podsumowywaliśmy ostatni rok zamówień, mówiąc też o umowach, które weszły w życie, czyli tych związanych z obroną przeciwlotniczą. W ciągu ostatniego roku, odkąd jestem w zarządzie, mamy około 120 miliardów wartości umów. To jest 50 umów, czyli odliczając dwa tygodnie na urlop, to mamy co tydzień podpisywaną dużą umowę zbrojeniową w polskim przemyśle zbrojeniowym państwowym, w PGZ. To jest naprawdę ogromny wysiłek, ogromny wysiłek też realizacyjny i to spowoduje, że my w tych rankingach urośniemy, ale sztuką jest nie tam wejść do tej pięćdziesiątki, ale się utrzymać i być długofalowym, tak jak Pan wspomniał, produktowym specjalistą. Naszą specjalnością, takimi złotymi produktami, to są nie tylko Borsuki, Kraby i to, co jest głośne i widać to na paradach, ale moim zdaniem przede wszystkim radioelektronika i radary. Tu jesteśmy naprawdę w światowej czołówce i to jest element, który jest niezbędny w obronie powietrznej każdego państwa.
AO: Ten wzrost w rankingach opiera i w najbliższym czasie opierać będzie się na zamówieniach z MON-u, ale jeżeli chcemy się utrzymać, to musimy wyjść na rynki zagraniczne. Będziecie walczyć? Borsuk może być sprzedany za granicę?
AB: Może być. Mamy też inne produkty eksportowe, które są naprawdę unikalne na świecie, jak na przykład teraz myślimy o sporym rynku dla pojazdów automatycznego minowania narzutowego baobab. To jest naprawdę unikalny wóz, unikalny taki produkt na świecie, ponieważ miny były dotąd objęte konwencjami i nie stosowano ich szeroko, a w tej chwili mając na myśli pasy obrony i tarczę na wschodzie, myślę, że to też rynek otwierający się, a tu nie ma konkurencji. Jest też oczywiście Piorun (przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy - przyp. red.), gdzie produkujemy dwa razy więcej w tej chwili MANPADS-ów niż Stany Zjednoczone i nadal jest to za mało. Gdybyśmy produkowali jeszcze dwa razy tyle, nadal byłby rynek zbytu. W ciągu trzech lat potroiliśmy produkcję piorunów i nadal jest to za mało.
Panie redaktorze, tam, gdzie jesteśmy jakościowo konkurencyjni i unikalni, właściwym ograniczaniem są tylko możliwości materiałowe i dostęp do tych źródłowych produktów, materiałów chemicznych, które są ograniczone w ilości na całym świecie.
AO: No i chyba też pieniądze. Pieniądze też są bardzo potrzebne, chyba tu się zgodzimy.
AB: Tak, oczywiście, że są, tylko te inwestycje muszą być robione smart. Czasem nadmiar pieniądza bez planu i wizji powoduje zniszczenie rynku. Powstaje zbyt szeroka baza konkurencyjna, która nie ma pomysłu na to, żeby to utrzymać w przyszłości. I tutaj to mądre wykorzystanie tych pieniędzy jest oczywiście bardzo ważne. Na całe szczęście nasz rząd te pieniądze, które przeznaczone były już w zeszłym roku na Narew, a to jest prawie 4 miliardy złotych, na programy amunicyjne kolejne 3 miliardy, w inwestycje infrastrukturalne same. Do tego teraz 150 miliardów, które Unia Europejska kieruje na ten obszar. To powoduje, że będziemy potrzebowali jednej rzeczy jeszcze, której niestety nie da się za bardzo kupić, to jest czas. Pieniądze są, plan i wizja jest, zasoby i możliwości są. Do tego czasu jeszcze potrzebujemy.
AO: Wrócę jeszcze do tego finansowania, ale z zupełnie innego kierunku. Kiedyś pojawił się taki pomysł, żeby PGZ przynajmniej w części trafił na giełdę. Pomysł zupełnie zawieszony?
AB: Myślę, że to jest dobry pomysł do rozważenia, z tym że to też zależy od momentu, w którym na taką giełdę warto by było holding wprowadzić. To, co teraz wykonuje Ministerstwo Aktywów Państwowych, to widać, w jaką stronę to skręca, to jest bardziej patrzenie państwowe, odpowiedzialne, też jak nawet mówimy o kierunkowaniu produkcji, to ona jest na potrzeby polskiego państwa w zdecydowanej większości, żeby po prostu szybko zbudować potencjał obronny. Więc teraz jakby ten interes głównego właściciela jest spójny z interesem Ministerstwa Obrony Narodowej i chyba w tym momencie nie ma lepszego rozwiązania niż praca w ramach państwowego zapotrzebowania.
Natomiast z całą pewnością jesteśmy przekonani, że z tej sytuacji wyjdziemy, mamy nadzieję przede wszystkim bez konfliktów zbrojnych oczywiście, wzmocnieni infrastrukturalnie, osobowo, produktowo. Spółka wyjdzie o wiele mocniejsza, niż weszła w ten czas i wtedy nie wystarczy państwowa własność i państwowe dostawy, to będzie musiał być produkt europejski lub światowy i taki gracz. I wtedy tak, wtedy giełda jest świetną metodą pozyskiwania finansowania i płaszczyzn do dalszej współpracy i rozwoju.
AO: Dziękuję bardzo za rozmowę.
AB: Dziękuję.