REKLAMA
TYLKO U NAS

Polityka zagraniczna Niemiec na rozdrożu. Czy Merz zerwie z niesamodzielnością?

2025-02-22 06:56
publikacja
2025-02-22 06:56

Radykalny zwrot w polityce USA wobec Europy zmusza Niemcy do gruntownej rewizji dotychczasowej polityki zagranicznej i zerwania z „przytulną niesamodzielnością” pod amerykańskim parasolem ochronnym. Rodzą się pytania, czy lider chadecji i jej kandydat na kanclerza Friedrich Merz stanie na wysokości zadania i czy uda mu się ożywić relacje z Polską.

Polityka zagraniczna Niemiec na rozdrożu. Czy Merz zerwie z niesamodzielnością?
Polityka zagraniczna Niemiec na rozdrożu. Czy Merz zerwie z niesamodzielnością?
fot. Hannibal Hanschke / / FORUM

W czasach zimnej wojny Republika Federalna Niemiec zadowalała się rolą gospodarczej potęgi, powściągając - ze względu na ograniczoną suwerenność - swoje ambicje w polityce zagranicznej. Związanie Niemiec Zachodnich ze strukturami NATO i UE miało uniemożliwić Niemcom ponowne wkroczenie na ścieżkę wojenną.

„Niemcy są gospodarczym olbrzymem, politycznym karłem, a pod względem wojskowym robakiem” – zwykł mawiać Helmut Schmidt, kanclerz federalny w latach 1974-1982. W polityce światowej władze w Bonn uznawały prymat USA, a w Europie godziły się na pierwszoplanową rolę Francji.

Zjednoczenie kraju i odzyskanie pełnej suwerenności w 1990 r. nie zmieniło podejścia Niemców do spraw międzynarodowych. Druga wojna w Zatoce Perskiej w 1991 r. pokazała, że Niemcy nadal unikają bezpośredniego angażowania się w konflikty zbrojne, oferując w zamian pieniądze.

„Dyplomacja czekowa” stała się na długie lata dominującą cechą niemieckiej polityki zagranicznej. Dopiero w 1999 r. niemieccy żołnierze po raz pierwszy wzięli udział w działaniach wojennych poza granicami kraju - na Bałkanach.

Od wielu lat w Niemczech toczy się dyskusja o konieczności przejęcia przez największe i najsilniejsze gospodarczo państwo Unii Europejskiej większej odpowiedzialności za politykę międzynarodową.

W 2014 r. na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa ówczesny minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier mówił, że Niemcy muszą być gotowe do „szybszego i bardziej zdecydowanego” działania w polityce międzynarodowej, a w razie konieczności powinny sięgać po siłę militarną.

„Kultura powściągliwości – podkreślał Steinmeier – nie może prowadzić do kultury dekowania się”. „Niemcy są zbyt duże, aby ograniczyć się do komentowania polityki światowej spoza linii końcowej boiska” – podkreślał szef MSZ. Do kanonu niemieckiej dyskusji weszły też słowa Radosława Sikorskiego, który w 2011 r. w Berlinie powiedział: „Mniej się obawiam niemieckiej siły, niż zaczynam bać się niemieckiej bezczynności”.

Apele polityków pozostały bez konsekwencji. Skrajna ostrożność pozostała dominującą cechą niemieckiej dyplomacji. Zbrodnie III Rzeszy, na które powoływały się niemieckie władze uzasadniając swoją powściągliwość w sprawach międzynarodowych, stały się wygodną wymówką pozwalającą na „stanie z boku”.

Żelazną zasadą niemieckiej dyplomacji stała się dewiza, że „wbrew Rosji nie można rozwiązać żadnego problemu międzynarodowego”. Gazociągi Nord Stream 1 i 2 miały związać Rosję z Europą, a przede wszystkim miały zapewnić niemieckiej gospodarce tani gaz.

O „przytulnej niesamodzielności” Niemiec, które „spacerowały po świecie jak dziecko prowadzone za rękę przez Amerykanów” – pisze w najnowszym wydaniu tygodnik „Der Spiegel”.

Atak Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. zachwiał fundamentami niemieckiej polityki zagranicznej doprowadzając do zerwania z dotychczasową polityką wobec Rosji. Proklamowany przez kanclerza Olafa Scholza „epokowy zwrot” zapoczątkował proces odbudowy Bundeswehry i umożliwił po raz pierwszy zwiększenie nakładów na obronność do 2 proc. PKB. Dotychczasowa pomoc dla Ukrainy wynosi 44 mld euro, co stawia Niemcy na drugim po USA miejscu. Nie oznaczało to pozbycia się przez Berlin ostrożności. Rząd Scholza przekazywał Ukrainie tylko takie rodzaje broni, którą wcześniej dostarczali Amerykanie, dbając, aby nie wychodzić przed szereg.

Radykalny zwrot dokonany przez prezydenta Donalda Trumpa w polityce wobec Europy wstrząsnął fundamentami niemieckiej polityki zagranicznej. Pozbawione amerykańskiego wsparcia Niemcy muszą wreszcie stanąć na własnych nogach. „Nowy niemiecki rząd stanie przed koniecznością epokowego zwrotu” – pisze Jens Thurau na portalu Deutsche Welle.

„Wszystkie oczy są zwrócone na Niemcy” – pisze dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. Dalsze losy Unii Europejskiej zależą od jej zdolności do stworzenia polityki obronnej skutecznie odstraszającej Rosję, a to będzie dużo kosztowało, przede wszystkim Niemcy. Bruksela liczy się z dodatkowymi kosztami na obronność w wysokości 500 mld euro w ciągu 10 lat. „Na każde wydane przez UE euro 25 centów pochodzi z budżetu Niemiec” – przypomina „SZ”.

W ubiegłym roku budżet Bundeswehry wyniósł ok. 72 mld euro. Zakładając podniesienie przez NATO pułapu wydatków do 3,7 proc. PKB, niemiecki budżet na obronę musiałby w 2028 r. wynieść 165 mld euro.

Czy Merz, polityk bez większego doświadczenia na arenie dyplomatycznej, poradzi sobie z tymi wyzwaniami? W kampanii wyborczej kandydat CDU/CSU demonstrował wielką determinację zapowiadając, że przekaże Ukraińcom pociski manewrujące dalekiego zasięgu Taurus. Jednak im bliżej wyborów, tym ostrożniejszy staje się kandydat na kanclerza. Merz, podobnie jak Scholz, uznał dyskusję o ewentualnym wysłaniu niemieckich żołnierzy do Ukrainy za przedwczesną.

W styczniowym wystąpieniu na forum Fundacji Koerbera Merz zapowiedział bardziej aktywną politykę w UE oraz naprawę relacji z Francją i Polską. Ze względu na spory w koalicji Scholza, niemiecki rząd często wstrzymywał się w sprawach unijnych od głosu. W Brukseli zaczęto mówić ironicznie o „German vote”. Relacje niemiecko-francuskie są złe, a nawet „toksyczne” – ocenił analityk Niemieckiego Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej (DGAP) Stefan Meister.

Kandydat CDU/CSU od dawna podkreśla kluczową rolę Polski w Europie, zapowiadając włączenie jej do grupy konsultacyjnej w sprawie pomocy dla Ukrainy. Aprobatę zyska z pewnością jego propozycja podpisania nowej umowy z Polską, która miałaby zastąpić Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r.

Pisząc o polityce zagranicznej Niemiec w minionych dekadach, „Der Spiegel” wymienia „ukryty pacyfizm”, multilateralizm, idealistyczną wiarę w siłę dobra i „przytulną niesamodzielność” dziecka prowadzonego za rękę przez Amerykę, jako kluczowe jej cechy. „Trump cofnął rękę, dziecko musi chodzić samo i to nie po chodniku, tylko po ruchomych piaskach” – pisze redaktor naczelny „Spiegla” Dirk Kurbjuweit.

Niemcy muszą się pożegnać z dawnym sposobem myślenia – uważa „Der Spiegel” i wzywa Niemców do zaakceptowania dewizy „Mniej idealizmu, więcej realizmu”.

Meister z DGAP, think tanku doradzającego niemieckiemu rządowi, uważa, że polityka zagraniczna Niemiec polegała w przeszłości na „ignorowaniu rzeczywistości”. „Trump zmusił Niemców do spojrzenia prawdzie w oczy” – podkreślił analityk.

Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ ap/

Źródło:PAP
Tematy
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Najlepsze konta premium – wrzesień 2025 r.
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Niemcy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki