13 listopada odbędzie się pierwsza rozprawa w procesie, w którym polscy klienci staną przeciwko Grupie Volkswagen. We współpracy ze Stowarzyszeniem Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen AG (Stop VW) będą domagać się rekompensaty za poniesione straty powstałe wskutek afery Dieselgate.


30 tys. zł odszkodowania dla każdego z posiadaczy samochodu z felernym silnikiem diesla, czyli łącznie już ponad 100 mln zł – o tyle grają poszkodowani klienci w procesie z gigantem branży motoryzacyjnej. Według stowarzyszenia kwota nie jest wygórowana, bo koncern Volkswagen AG już wypłacił w podobnej sprawie 20 mld dol. w Stanach Zjednoczonych.
Cała sprawa zaczęła się już ponad dwa lata temu, kiedy amerykańska agencja ochrony środowiska wykryła manipulację pomiarami spalin w przypadku silników diesla produkowanych i wykorzystywanych w samochodach Volkswagena. Według EPA producent stosował nielegalne oprogramowanie, które obniżało zawartość szkodliwych substancji w spalinach podczas testów emisji zanieczyszczeń. Problem dotyczyły nawet modeli aut z 2008 roku.
Afera przez pewien czas nie schodziła z czołówek serwisów informacyjnych na całym świecie, a teraz, po dwóch latach Polacy zaczęli domagać się rekompensaty za sprzedanie felernego, niespełniającego norm samochodu. Stowarzyszenie sugeruje, że akcja serwisowa przeprowadzona przez Volkswagena, która miała usunąć oprogramowanie przebiega bardzo wolno i nie zapewnia oczekiwanych skutków. Podają za Volkswagenem, że akcję naprawczą przeprowadzono dopiero w 30 proc. samochodów. Ci, którym udało się otrzymać samochód z powrotem, narzekają z kolei na obniżoną moc, większe zużycie paliwa czy wchodzenie silnika w tryb awaryjny.
Wśród strat właściciele tych pojazdów wymieniają także większą utratę wartości samochodów z silnikiem diesla na rynku wtórnym – to narazi ich na większą stratę przy sprzedaży auta. Przypominamy, że silniki będące przedmiotem sporu montowane były w niemal każdej marce Grupy Volkswagen – SEAT, Audi, Skoda, Volkswagen oraz Porsche.