Ministerstwo Zdrowia pracuje nad dodatkowym ubezpieczeniem zdrowotnym, które miałoby się pojawić już w 2015 roku. Jego celem jest polepszenie kondycji finansowej państwowego sektora medycznego oraz poprawienie jakości świadczonych usług. A jak będzie w praktyce?

Źródło: Thinkstock
Ministerstwo zdrowia pracuje nad wprowadzeniem dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Ma to być jeden z elementów reformy Narodowego Funduszu Zdrowia. Resortowi eksperci przekonują, że dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne mogłyby przyczynić się do poprawy kondycji finansowej państwowego sektora medycznego i wpłynąć na polepszenie jakości świadczonych usług.
Trudne do zrozumienia dodatkowe ubezpieczenia
W teorii w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego każdy obywatel otrzymuje równy dostęp do pełnej opieki medycznej. Składka zdrowotna nie obejmuje leczenia w prywatnych jednostkach medycznych, chyba że mają one odpowiednią umowę z NFZ.
ReklamaOkazuje się jednak, że sama podstawowa składka to za mało, by zapewnić wszystkim równy dostęp. W praktyce jest tak, że limity na zabiegi, operacje lub wizyty u lekarzy różnych specjalności wykorzystywane są przed końcem roku budżetowego. To sprawia, że niektórzy pacjenci albo muszą czekać na leczenie nawet po kilkanaście miesięcy, albo udać się do prywatnej placówki.
Unikanie kolejek za opłatą
Osoby wykupujące dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne w teorii uniknęłyby kolejek. Ponadto w ramach tego ubezpieczenia mogłyby korzystać z prywatnych placówek medycznych, z których można korzystać tylko za opłatą lub posiadając odpowiedni abonament medyczny. Resort zdrowia tłumaczy, że wprowadzając dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, można wynegocjować lepszą ofertę za niższą cenę.
Ponadto nie obniżyłoby to jakości świadczonych usług przez państwowy sektor, a nawet mogłoby je podnieść, gdyż byłby on lepiej sfinansowany. Zdaniem ekspertów nie jest to też dzielenie pacjentów na lepszych i gorszych, bo w teorii osoby, które nie zdecydowałyby się na dodatkową składkę, korzystałyby na tym, że szpitale mają np. lepszy sprzęt sfinansowany przez zamożniejszych pacjentów.
Ile wydajemy na lekarza
Co roku z samych składek do NFZ trafia ponad 60 mld zł. Na leczenie dodatkowo wydajemy ok. 30 mld zł - na prywatne wizyty, konsultacje oraz dodatkowe abonamenty medyczne. Trudno oszacować, ile pieniędzy wydajemy na łapówki dla lekarzy. Z badań Uniwersytetu w Maastricht wynika, że rocznie przeciętny pacjent nieformalnie wręcza personelowi medycznemu łapówki i prezenty o wartości ok. 240 zł. To daje ok. 3-4 mld zł rocznie.
Ile zarabia się w służbie zdrowia? | |
![]() |
Ordynator szpitala może miesięcznie zarobić nawet 12 tys. zł, ale położna nieco ponad 2 tys. zł. Dużo zależy od pracowitości oraz od regionu Polski.
więcej… |
Bardzo często lekarze prowadzący prywatne praktyki używają swoich wpływów do tego, by przyśpieszyć terminy zabiegów lub operacji w państwowym sektorze medycznym. W pewnym sensie taka działalność nosi już znamiona korupcji, ale problem ten wciąż jest bagatelizowany. Gdyby na Zachodzie lekarz prowadził konkurencyjną działalność poza swoim macierzystym miejscem pracy, to w najlepszym dla niego przypadku zostałby tylko zwolniony.
Dodatkowe ubezpieczenie od NFZ
W mojej opinii dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne tylko powiększą nierówności w dostępie do opieki zdrowotnej. Wprowadzą one jawny podział na lepszych i gorszych pacjentów i to w ramach państwowego sektora medycznego. Lekarze w naturalny sposób skupią się na obsłudze głównie tych osób, które płacą więcej. To jest racjonalne i oczywiste. Spowoduje to obniżenie, a nie zwiększenie jakości świadczonych usług wobec osób, które płacą mniej.
Kolejna kwestia to dobrowolność powiększenia składki. Przez moment będzie to dobrowolne rozwiązanie dostępne tylko dla bogatych. Następnie pojawi się raport świadczący o tym, że wyższe składki wyraźnie poprawiły wyniki państwowego sektora medycznego. W konsekwencji padnie propozycja, by podnieść lub zrównać składki wszystkim ubezpieczonym.
Łukasz Piechowiak