Wiceprezydent USA J.D. Vance i przywódca Rosji Władimir Putin to zwycięzcy zakończonych fiaskiem piątkowych rozmów w Waszyngtonie między prezydentem Stanów Zjednoczonych a prezydentem Ukrainy – powiedział w rozmowie z PAP dr Jan Smoleński, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego.


Zapytany, czy kłótnia do jakiej doszło w Białym Domu między przywódcami była zaplanowana, Smoleński odpowiedział, że „trudno mu to stwierdzić, choć wielu komentatorów politycznych się do takiej opinii skłania”. „Niechęć i pogarda, jaką J.D. Vance darzy Ukraińców i Zełenskiego, jest bardzo dobrze znana. To właśnie jego interwencja spowodowała, że rozmowa, która i tak nie szła dobrze, się wykoleiła. To on sprowokował Trumpa. Mam wrażenie, że wiedział, co robi” – stwierdził ekspert.
Smoleński nie wyklucza, że prowokacja Vence’a mogła być elementem walk wewnętrznych w Partii Republikańskiej. „Skrajna (trumpowska) frakcja MAGA (Make America Great Again - PAP) mogła chcieć wykoleić rozmowy po to, żeby ostatecznie zmarginalizować starą gwardię wciąż wierzącą w partnerstwo transatlantyckie i uważającą Rosję za zagrożenie” – powiedział. „Nie od dziś wiadomo, że Donald Trump podatny jest na manipulacje, i właśnie się okazało, kto potrafi to zrobić skuteczniej” – dodał.
Niewykluczone też, że frakcja MAGA „uznała, że będzie to dobry moment na to, żeby dać Stanom Zjednoczonym pretekst, aby całkiem odwrócić się od Kijowa, a zwrócić się ku Moskwie”. Smoleński zauważył, że „zwrot ku Kremlowi był widoczny już wcześniej, ale zaproszenie do rozmów z Rosją było ubrane w narrację o konieczności zakończenia wojny i dalszego rozlewu krwi. Teraz nieoficjalnie wspomina się o całkowitym zawieszeniu pomocy dla Ukrainy”.
Zwrócił uwagę, że także cześć Republikanów, która do tej pory była przychylna Ukrainie, „zaczyna mówić głosem Trumpa, który mówi głosem Putina”. Jako ekspert przykład podał wypowiedź senatora Lindsey’a Grahama, który wielokrotnie odwiedzał Kijów, wyrażającego dumę z postawy Trumpa i Vance’a podczas rozmowy z Zełenskim.
W opinii amerykanisty „Trump oczekuje od Zełenskiego wdzięczności wobec niego oraz tego, że Ukraina się podda”. „Kiedy dziennikarze zapytali Trumpa, co musiałoby się wydarzyć, żeby można było wrócić do rozmów i podpisania umowy, odpowiedział, że Zełenski musiałby powiedzieć, że nie chce dalej toczyć tej wojny. Taka wymuszona deklaracja oznaczałaby kapitulację Ukrainy” – ocenił rozmówca PAP.
„To, co wydarzyło się w Gabinecie Owalnym, to była próba upokorzenia Zełenskiego, pojawiły się kłamstwa, gaslighting (przemoc psychiczna polegająca na manipulacji i przejęciu kontroli – PAP). To (prezydent Francji Emmanuel Macron czy inni zachodni liderzy mogą traktować Trumpa jak narcystycznego 4-latka, któremu się przytakuje, bo tak po prostu łatwiej z nim rozmawiać. Zełenski z oczywistych powodów nie może sobie na to pozwolić. Trump oczekiwał, że prezydent Ukrainy spuści wzrok, położy uszy po sobie, będzie się płaszczył. Gdyby Zełeński przytakiwał Trumpowi, to przytakiwałby tak naprawdę kremlowskiej propagandzie” – zaznaczył Smoleński.
Zdaniem eksperta, w najbliższym czasie przywódcy krajów europejskich powinni przede wszystkim rozmawiać o tym, „jak wesprzeć Ukrainę i jak bronić się przed rosyjskimi wpływami bez wsparcia Stanów Zjednoczonych”. „Europa powinna zadać sobie pytanie, w jaki sposób może ewentualnie bronić swoich interesów w sytuacji, w której USA otwarcie i bez ogródek sprzymierzają się w tym momencie z największym zagrożeniem dla Starego Kontynentu - Kremlem” - zaznaczył.
„Na Kremlu zaczyna brakować szampana”
Amerykańscy patrioci powinni się niepokoić, jeśli Rosja, która określa USA jako największego przeciwnika, cieszy się z działań prezydenta Stanów Zjednoczonych – przestrzegł w rozmowie z PAP Keir Giles, brytyjski ekspert z think tanku Chatham House.
„Jeżeli rosyjscy propagandyści i urzędnicy, którzy postrzegają USA jako największego przeciwnika, są zachwyceni działaniami Donalda Trumpa, to dla amerykańskich patriotów powinien być to sygnał, że sprawy nie idą w najlepszym kierunku” – powiedział Giles.
Jak ocenił ekspert, piątkowa kłótnia w Gabinecie Owalnym pomiędzy prezydentami USA i Ukrainy, Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim, była potwierdzeniem zmiany układu sił, która została zapoczątkowana wcześniej telefonem Trumpa do przywódcy Rosji Władimira Putina i zaoferowaniu Kremlowi warunków zakończenia wojny, na jakie liczył Putin.
Podczas burzliwego spotkania w Białym Domu Trump zarzucił Zełenskiemu m.in. „igranie z III wojną światową”. Z kolei wiceprezydent USA Vance stwierdził, że Waszyngton popiera taki rodzaj dyplomacji, która rzekomo ma położyć kres niszczeniu Ukrainy, a Zełenski powinien podziękować USA za pomoc.
W konsekwencji prezydent Ukrainy opuścił Biały Dom, a do planowanego podpisania umowy o minerałach nie doszło.
Zadowolenie z fiaska rozmów Trumpa i Zełenskiego wyraziła Rosja. „To cud, że Donald Trump i Vance powstrzymali się i »nie przyłożyli« Zełenskiemu” – powiedziała rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew ocenił z kolei retorykę Trumpa względem Zełenskiego jako „silną burę w Gabinecie Owalnym”.
„Nie wiemy na pewno, dlaczego Trump jest tak zdeterminowany w realizowaniu rosyjskiej polityki kosztem USA i Europy” – powiedział Giles, przywołując hipotezy o zaangażowaniu obcego wywiadu, szantażu czy zależności finansowych.
Jak zauważył ekspert, prezydent USA otoczył się ludźmi, którzy dla jakichś powodów starają się forsować rosyjskie cele na arenie międzynarodowej zamiast je blokować.
„Na Kremlu zaczyna zapewne brakować szampana, biorąc pod uwagę, że Trump konsekwentnie łamie swoją obietnicę, iż będzie w równym stopniu naciskał na Rosję i Ukrainę w kwestii zakończenia wojny, powracając do popierania Rosji przy każdej możliwej okazji” – zauważył Giles.
Według analityka Chatham House, Trump już w 2017 r. pracował na tym, aby Rosja dostała to, czego chciała. Obecnie, po doświadczeniach pierwszej kadencji, prezydent USA jest bardziej skuteczny w swoich staraniach – ocenił Giles.
Spotkanie Trump - Zełenski jak Monachium 1938
Francuska ekspertka Nicole Bacharan powiedziała PAP, że gwałtowny spór prezydentów USA i Ukrainy Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego był bez precedensu, bo po raz pierwszy rozmowa, którą określiła jako „szokującą i brutalną”, odbyła się nie za zamkniętymi drzwiami, lecz przed kamerami.
„To, co widzieliśmy wczoraj wieczorem, było tak szokujące, brutalne i gwałtowne, że od tej pory próbuję przypomnieć sobie, czy było coś porównywalnego w historii. Nie było. Wiemy, że były straszne sceny na Kremlu podczas zimnej wojny, gdy przywódcy Czechosłowacji czy innych krajów wzywani byli do Moskwy i można było widzieć ich wychodzących potem zupełnie załamanych, a nikt dokładnie nie wiedział, co się stało. (...) Myślałam o 1938 roku, gdy premierzy Francji i Wielkiej Brytanii przyjechali na spotkanie z Hitlerem i Mussolinim w Monachium. Jednak to wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Nigdy (coś takiego) nie zdarzyło się przed kamerami” - powiedziała Bacharan, ekspertka zajmująca się relacjam transatlantyckimi.
Jej zdaniem, nastąpiło „wyjaśnienie” tego, co wiadomo było od dłuższego czasu, przynajmniej od politycznego „come backu” Trumpa. W ocenie Bacharan „zdecydował on, że porzuci Ukrainę na rzecz Władimira Putina”.
Ekspertka prognozuje, że wśród tematów zwołanego na niedzielę spotkania przywódców europejskich w Londynie pojawi się francusko-brytyjska propozycja rozmieszczenia wojsk na Ukrainie po zawieszeniu broni (wiele krajów uważało, że warunkiem takiej misji jest wsparcie USA dla takich sił - PAP). Bacharan podkreśliła, że po raz pierwszy w historii Niemcy biorą pod uwagę inny rodzaj ochrony niż amerykańska, mówiąc o rozszerzeniu francuskiego „parasola jądrowego” w Europie. Dyskusje na temat ochrony Ukrainy „przyspieszą, bo nie ma wyboru” - powiedziała Bacharan.
„Europa potrzebuje USA w każdego rodzaju operacji militarnej, w kwestii wsparcia, logistyki, (łączności) satelitarnej, wywiadu. Jednak nie jest prawdą, że nie może nic zrobić” - powiedziała ekspertka. To, co może zrobić Europa „nie jest wystarczające, ale nie jest to też nic” - dodała.
USA nie są zainteresowane bezpieczeństwem Europy
Spór między prezydentami USA i Ukrainy, Donaldem Trumpem i Wołodymrem Zełenskim, pokazał, że USA nie są zainteresowane dalszym zapewnianiem bezpieczeństwa Europie - oceniła w komentarzu dla PAP Asli Aydintasbas z amerykańskiego think tanku Brookings Institution.
„To, co wydarzyło się w Białym Domu, było ostatecznym obwieszczeniem, że USA nie są zainteresowane wdrażaniem międzynarodowego porządku, którego są autorem, ani nie są zainteresowane dalszym zapewnianiem bezpieczeństwa Europie” - podkreśliła analityczka, zajmująca się Turcją.
Według niej w tej sytuacji „Europejczycy mają tylko jedno wyjście - zadbać o własne bezpieczeństwo”. Jak zauważyła, zarówno Ukraina, jak i Turcja są jego fundamentalnymi składowymi.
Ekspertka uważa, że Europa musi szybko się zorganizować, by wysłać misję na Ukrainę i zmodernizować zdolności produkcyjne w sektorze obronnym. Jednym ze sposobów jest współpraca z Turcją - dodała.
„Europejczycy muszą porzucić niewypowiedzianą politykę powstrzymywania Turcji i zbudować nowe relacje z Ankarą w oparciu o produkcję w sektorze obronnym i partnerstwo w ramach bezpieczeństwa europejskiego” - podsumowała.
Natalia Dziurdzińska (PAP)
mzb/ bst/ wj/

























































