FaceApp wywołał burzę na temat niebezpiecznych aplikacji. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że nasza działalność w sieci jest dokładnie skanowana pod kątem zakupów, odwiedzanych miejsc itd. To jednak rosyjska aplikacja do postarzania spowodowała, że zaczęliśmy dokładniej przyglądać się ikonkom w smartfonach.
Facebook, Messenger i Instagram tworzą wielką trójcę mediów społecznościowych. Jak się okazuje, pobierają one nie tylko zdjęcia, ale m.in. również dane osobowe, kontakty czy wiadomości (a dokładniej ich treści).
Facebook "czyta" przeglądarki


Jednym z podstawowych problemów Messengera jest fakt, że nie jest szyfrowany - jak donosi Spider's Web. Oznacza to, że Facebook dokładnie zna treść naszych rozmów i nawet pochwalenie się nowym kolorem włosów czy ochota na lody czekoladowe może mieć znaczenie dla jego reklamodawców. W ten sposób dotrą do użytkowników mediów społecznościowych z lepiej spersonalizowanymi reklamami, a co za tym idzie, będą mieli większą szansę na sprzedaż swoich produktów. Podobnie rzecz ma się z Instagramem.
Przeczytaj także
Afera z Cambrige Analytica pokazała, że Mark Zuckerberg wie o nas prawie wszystko. Zna strony, które lubimy, miejsca, które oznaczamy, czy nawet nasze samopoczucie poprzez włączane emotikony. Gdy dodać do tego aplikacje połączone z serwerem, tworzy się nasz wirtualny obraz. Facebook zapamiętuje też, kiedy i w jakich okolicznościach (np. miejsce) wylogowano się z serwisu. Dane średnio aktywnego użytkownika portalu zawierać mogą nawet kilkaset tysięcy słów - jesteśmy więc sporą książką. Ciekawi mogą się sprawdzić tu.
Afera Cambridge Analytica - co, gdzie i dlaczego?
300 tys. osób pobrało i wypełniło aplikację do testów osobowości. Okazało się, że pobierała ona dane nie tylko użytkowników, którzy z niej skorzystali, ale także ich znajomych. W konsekwencji aplikacja dysponowała danymi 87 mln osób. Następnie dane te firma Cambridge Analytica wykorzystała do targetowania politycznego, a w ostatnich dniach przed wyborem Trumpa na prezydenta szczególnie uaktywniła się w stanach niezdecydowanych.
Dlaczego było to tak niebezpieczne? Jeśli dodać do danych z portali społecznościowych takie informacje jak ubezpieczenia medyczne, prenumerata pism, raitingi konsumenckie dla instytucji pożyczkowych, to otrzymamy całkiem wiarygodny profil wyborcy.
Na Facebooka została nałożona kara 5 mld dolarów za złamanie zasad ochrony prywatności. I choć jest to najwyższa grzywna za takie działanie w historii, to w porównaniu z przychodami Facebooka za pierwszy kwartał 2019 roku (15 mld dolarów), to "niewielka" strata.
Google wie jeszcze więcej
I tak, jest to możliwe. Wiedza Google'a jest szersza niż Facebooka. Można spokojnie wyliczyć, czego się o użytkownikach dowiedział i ile danych przechowuje. Dość szeroką analizę przygotował "The Guardian". Oto wnioski:
- Tutaj byłeś. Dzięki Google Maps, a dokładniej włączonej "historii lokalizacji", serwis jest w stanie powiedzieć, gdzie najczęściej jesz, jaką trasę do domu wybierasz, czy które sklepy najczęściej odwiedzasz. Zachęca do tej czynności spersonalizowanymi mapami, aktualnymi informacjami o ruchu na drogach czy łatwiejszym sposobie znalezienia telefonu. Ale też i "włączenie Historii lokalizacji pozwala [...] dostosować reklamy do swoich potrzeb". Swoją oś czasu dotyczącą Google Maps możesz przeglądać i edytować tu.
- Tego potrzebujesz. Nie pomaga nawet usuwanie historii wyszukiwania, bo w Google'u nic nie ginie. Dotyczy to nie tylko laptopów, ale i tabletów czy komórek. Frazy wpisywane w przeglądarki możesz sprawdzić tu.
- Na co cię stać. Wypełniane ankiety i upubliczniane informacje w przeglądarkach, tj. wiek, miejsce urodzenia, status związku czy powyższa historia przeglądania, powoduje, że Google skrupulatnie uzupełnia obraz użytkownika jako konsumenta i układa pod niego reklamy. Jeśli ciekaw cię twój obraz w Google'u pod kątem zakupów, warto kliknąć tu.
- Tego używasz. Google ma dostęp do listy używanych aplikacji oraz tego, czy korzystamy z wersji podstawowej czy rozszerzonej. Listę swoich aplikacji sprawdzisz tu.
- To oglądasz. YouTube jest dla Google'a prawdziwą kopalnią informacji. Przechowuje bowiem całą historię wyszukiwania. Jak zaznacza "The Guardian", "na tej podstawie serwis będzie w stanie przewidzieć, czy jesteś konserwatystą czy liberałem, czy praktykującym katolikiem, czy raczej niepraktykującym muzułmaninem, wie, czy masz depresję i myśli samobójcze, czy masz zaburzenia odżywiania, czy może zostaniesz rodzicem". Swoją historię na YouTubie można zobaczyć tu.
Jeśli ciekawi cię zbiorczy profil w Google'u, to można go sprawdzić tu. Jednak tak jak w przypadku Facebooka trzeba się przygotować na obszerną lekturę o pojemności kilku giga.
A na dodatek podglądają
Jak się okazuje, to nie wszystko. Jeśli śmiałeś się z osób, które zaklejają kamerki w laptopach, to teraz przyjdzie ci zrewidować poglądy. A raczej podglądy. Bo i Facebook, i Google mają do nich dostęp.
Wielki Brat nie ma więc twarzy dyktatora, ale naszą, odbitą w monitorze klikającą na przycisk "zezwalam" w rozmaitych aplikacjach o regulaminach, których nawet nie czytamy.