Wciąż utrzymująca się deflacja to dobra wiadomość dla większości konsumentów, bo w teorii mogą nabywać taniej niektóre towary. Głównym czynnikiem deflacyjnym są stosunkowo niskie ceny paliw. Szacuje się, że spadek cen ropy na rynkach światowych to pakiet stymulacyjny dla światowej gospodarki o wartości ponad 1 bln dolarów.


Z drugiej strony, pojawiają się opinie, że dla Polski nie będzie to miało wielkiego znaczenia i nie przełoży się znacznie na wyższy wzrost gospodarczy, który obecnie prognozowany jest na poziomie ponad 3%.
Deflacja ma swoje dobre i złe strony. Przyjmuje się, że dla przedsiębiorstw nie jest to najlepsza sytuacja, bo nagle okazuje się, że bardziej opłaca się trzymać pieniądze w portfelu niż przeznaczać na inwestycje, które wiążą się z ryzykiem ich utraty.
W przypadku gdy czynnikiem deflacyjnym są spadające ceny paliw ten argument raczej się nie sprawdzi, bo gdy spojrzymy na cały koszyk, to okazuje się, że w sektorach "technologicznych" raczej odnotowujemy wzrost cen.
Kolejna kwestia to niskie stopy procentowe. Obecnie podstawowa stopa wynosi 1,5% - w zeszłym tygodniu została ona obniżona o 50 p. bazowych. RPP ma kłopot z realizacją celu inflacyjnego, który wynosi 2,5%. Innymi słowy, rząd ma problem, bo inflacja wbrew pozorom pozytywnie wpływa na kondycje finansów publicznych.
Niemniej, powody do radości mają osoby spłacające kredyty hipoteczne, bo ich raty zmaleją o ok. 20 zł na każde 100 tys. zł zaciągniętego zobowiązania. Mając więcej w portfelu, więcej mogą wydać na konsumpcję - a to czynnik, który zwykle wywołuje wzrost cen. Zobaczymy, jak będzie, ale nie przyzwyczajajmy się do deflacji. W przyszłym roku najprawdopodobniej pozostanie ona tylko wspomnieniem.




























































