Profil polskiego inwestora ulega powolnym, aczkolwiek konsekwentnym zmianom. Przechodzi on ewolucję z młodego spekulanta w kierunku „niemieckiego emeryta” – wynika z najnowszego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.




Z danych zebranych podczas OBI wynika, że przeciętny polski inwestor to wykształcony mężczyzna w wieku około 41 lat. Na giełdzie inwestuje od około 8 lat, w portfelu posiada średnio 7 spółek i ich akcje trzyma przez mniej niż rok. Przeważnie inwestuje on samodzielnie (91,5% badanych) i robi to po godzinach pracy. Profesjonalnie inwestowaniem zajmuje się ledwie 2,1% ankietowanych, zdecydowana większość łączy inwestowanie z pracą na etacie (64,6%).


Ankietowani zapytani o czas poświęcany inwestycjom najczęściej wskazywali, że zajmuje im to do godziny dziennie (29%). Stąd też nie powinno dziwić, że inwestorzy indywidualni raczej nie jeżdżą na WZA (96,6%). Szczególnie, że wartość 1/3 portfeli to mniej niż 30 tys. zł, a wyjazd na walne przecież kosztuje zarówno czas, jak i pieniądze.


Ciekawsze jednak od samych statystyk za ten rok jest ich odniesienie do wyników z poprzednich lat. W ten sposób można dostrzec trendy, które pokazują iż od 5-6 lat profil polskiego inwestora zmierza w kierunku modelu znanego z Niemiec. Tam przeciętny inwestor to inwestujący od ponad dwóch dekad 56-latek, który posiada spory zdywersyfikowany portfel. Inwestuje długoterminowo i uczestniczy w WZA swoich spółek.


Przeciętny polski inwestor z roku na rok jest coraz starszy. Rośnie także jego doświadczenie na rynku. Z jednej strony wynika to z młodości samej giełdy (ma ona dopiero 25 lat), z drugiej zaś z ograniczonego dopływu tzw. „świeżej krwi”.
Ten po raz ostatni w znaczącej skali nastąpił w 2010 roku, gdy miały miejsce wielkie prywatyzacje. Trend horyzontalny i brak wielkich ofert od kilku lat nie zachęcają jednak nowych osób do wchodzenia z oszczędnościami na rynek.


Trend wzrostowy można zaobserwować także w statystykach dotyczących wielkości portfela oraz ilości posiadanych w nim spółek. Jeszcze w 2010 roku portfele do 50 tys. zł posiadało 68,4% inwestorów biorących udział w badaniu. Dziś odsetek ten wynosi ledwie 48,5%. Dodatkowo wraz z wielkością portfela wzrasta skłonność do jeżdżenia na walne, więc jeżeli powyższy trend się utrzyma, także i ta statystyka powinna ulec poprawie.


Pomóc w podjęciu decyzji dotyczącej wyjazdu na WZA może także przywiązanie do spółki, a jak pokazują dane ponad 40% inwestuje w perspektywie co najmniej rocznej. Daytrading i kilkudniowe spekulacje uprawia ledwie 6,2% badanych. Aż 59,8% ankietowanych uważa GPW za dobre miejsce służące do oszczędzania na emeryturę. 23,5% deklaruje z kolei, że emerytura stanowi dla nich główną motywację do inwestowania na giełdzie. Dwa lata temu odsetek ten wynosił ledwie 1,5%.


Niemal każdy inwestor indywidualny pojawia się na giełdzie po to, by zarobić. Jeżeli jednak za spekulację uznamy chęć szybkiego dorobienia się łączoną z dużą rotacją portfelem, powyższe dane wydają się sugerować, że na GSPW spekulantów jest coraz mniej. Podczas prezentacji wyników OBI Michał Masłowski, wiceprezes SII, powiedział, że „za 15 lat wszyscy będziemy niemieckimi emerytami spotykającymi się na WZA”.
Profil przeciętnego polskiego inwestora wydaje się właśnie w tym kierunku zmierzać i z perspektywy potrzeby budowy długoterminowych oszczędności przez obywateli droga ta wydaje się jak najbardziej słuszna. Problem polega jednak na tym, że na rodzimym rynku brakuje nowych twarzy, a bez nich ciężko będzie odbudować pozycję inwestorów indywidualnych na GPW. Szczególnie, że emerytów z czasem ktoś będzie musiał zastąpić.
Adam Torchała