Narzekanie na słabość flagowego indeksu warszawskiej giełdy stało się już obowiązkiem „dobrze wychowanego” inwestora. Warto jednak wziąć poprawkę na fakt, że mizeria WIG20 wpisuje się w globalny odwrót od rynków wschodzących.


Podczas poniedziałkowej sesji WIG20 przełamał wakacyjne wsparcie i pogłębił dno trwającej od listopada bessy. Bezpośrednim katalizatorem tego ruchu było piątkowe wystąpienie Jerome’a Powella o otwarcie antyinflacyjnym charakterze. Na to nakłada się niekorzystna dla akcji sytuacja makroekonomiczna: szok energetyczny w Europie, pogłębiająca się recesja w polskiej i światowej gospodarce, a także specyficznie polski czynnik, jakim jest silne upaństwowienie największych spółek notowanych na warszawskim parkiecie.
Marny jak WIG20
Już nawet nie chodzi o to, że WIG20 znalazł się najniżej od listopada 2020 roku i że kolejnym przystankiem mogą być poziomy rzędu 1250 pkt., czyli dołki z marca 2009 i marca 2020 roku. Rzecz w tym, że notowania akcji 20 największych giełdowych spółek w Polsce od 15 lat poruszają się w bok z tendencją do osiągania coraz niższych szczytów.
W rezultacie WIG20 dzielnie realizuje misję obalenia modnego powiedzonka branży finansowej, że „na giełdzie w długim terminie się nie traci”. Albo jest to termin naprawdę bardzo długi, albo nie dotyczy to giełdy polskiej, albowiem w dniu pisania tego artykułu WIG20 notował ujemne stopy zwrotu dla wszystkich głównych interwałów czasowych do 15 lat włącznie. Mówiąc prościej: od 2004 roku niżej niż obecnie znajdowaliśmy się tylko podczas dołka wielkiej bessy z lat 2007-09 oraz w covidowym minimach roku 2020.
Stopa zwrotu WIG20 | |
---|---|
Okres |
Wartość |
Tydzień |
-3,9% |
2 tygodnie |
-9,1% |
Miesiąc |
-8,4% |
2 miesiące |
-9,0% |
3 miesiące |
-15,2% |
6 miesięcy |
-19,8% |
YTD |
-30,5% |
1 rok |
-32,9% |
2 lata |
-12,4% |
3 lata |
-23,8% |
5 lat |
-36,9% |
10 lat |
-29,5% |
15 lat |
-55,5% |
20 lat |
42,1% |
30 lat |
1801,9% |
Stan na 29.08.2022. Godz. 14:30 |
Półtorej dekady strat to chyba trochę zbyt wiele nawet jak na wyćwiczoną przez lata bessy psychikę polskiego inwestora giełdowego. Owszem, znam wszystkie argumenty oponentów i przytoczę je tutaj, aby rzetelności stało się za dość. WIG20 jest indeksem cenowym – nie uwzględnia zatem zysków czerpanych np. z dywidend. Proszę bardzo: sprawdźmy wyniki WIG20 Total Return uwzględniającego wszystkie dochody inwestora. Tu mamy ujemne stopy zwrotu w każdym okresie: od tygodnia do 10 lat włącznie (-5,1%), a to wszystko w ujęciu nominalnym, nieuwzględniającym inflacji polskiego złotego, która przez ostatnią dekadę okradła nas z 32%.
Wiem też, że 20 blue chipów to niecała warszawska giełda. Spółki średnie (mWIG40) i mniejsze (sWIG80) pozwoliły zarobić w średnim i długim terminie, w horyzoncie 10-letnim wyraźnie przebijając oficjalną inflację CPI. Znam też siłę dywidendy i że GPW pełna jest „dywidendowych perełek”, które pozwalały wyciskać po 5-7% rocznie z samych wypłat od spółek. Mam też świadomość faktu, że WIG20 jest mocno przeważony spółkami kontrolowanymi przez Skarb Państwa i poddanym destrukcyjnym wpływom polityków wszelkich ekip, którzy od lat wydają się robić wszystko, aby tylko pogorszyć wyniki finansowe „narodowych czempionów” (od „kagiemnego” przez niszczenie spółek energetycznych na „wakacjach bankowych” póki co kończąc).
Inwestycyjna katastrofa
Niemniej jednak tak wyraźna słabość WIG20 budzi podejrzenia o sabotaż lub totalną katastrofę. I faktycznie tegoroczne wyniki naszych blue chipów są ewenementem na skalę światową. Owszem, bessa jest (prawie) wszędzie, ale niewiele rynków radzi sobie gorzej. WIG20 od początku roku zdążył już stracić 30,5%. Gorzej od nas wypada jedynie rublowy indeks giełdy rosyjskiej (MOEX notuje stratę prawie 40%, ale już dolarowy RTS „tylko” 25%.
WIG20 lideruje też w klasyfikacji najgorszych indeksów dekady. Utrata niemal 30% to bezapelacyjny rekord w gronie 50 najważniejszych giełdowych benchmarków świata. To strata dwukrotnie większa od rosyjskiego RTS-a i rezultat kwalifikujący naszego „banana” do grona zaledwie trzech indeksów z ujemną stopą zwrotu w horyzoncie ostatniego dziesięciolecia.


To powiedziawszy, trzeba też wziąć poprawkę na fakt, że ostatnia dekada była generalnie pasmem klęsk i nieszczęść w szerokim gronie rynków wschodzących. Tak, chodzi o giełdy szybko rosnących gospodarek z Azji, Europy i Ameryki Łacińskiej, które były tak pożądane przez inwestorów w czasie hossy z lat 2003-07. Ale do roku 2008 „emerdżingi” jako klasa aktywów popadły w srogą niełaskę. Popularny ETF ze stajni iShares dopiero na fali covidowej hossy wiosną 2021 roku wybił szczyt z 2007 roku. I od tego czasu pogrąża się w bessie będącej uosobieniem marazmu z ostatnich kilkunastu lat.
Wszystko jest cykliczne
Emergingowa bessa nie jest jednak zjawiskiem bezprecedensowym. Słabość rynków wschodzących jest w zasadzie czymś cyklicznym, co dobrze uchwycił Charlie Bilello z Compound Capital Advisors. Lata 1988-94 to czas wielkiej prosperity na giełdach krajów rozwijających się, czego jednym z przejawów była „dziewicza” hossa na naszej GPW kumulująca się pamiętnym IPO Banku Śląskiego. Po niej nastała emiergingowa smuta kumulująca się w latach 1998-99 kryzysem azjatyckim i bankructwem Rosji. Ale przez pierwszą dekadę XXI wieku to rynki wschodzące pozwalały zarobić najwięcej. Ostatnia dekada była tego przeciwieństwem.


Po ostatnich spadkach relatywna siła rynków wschodzących względem rynku amerykańskiego (rozumianego jako indeks S&P500) powróciła do poziomów sprzed przeszło 20 lat. Nie jest jednak przesądzone, że to już kres cierpień „emergingowego” inwestora. Bessa może się jeszcze pogłębić, a pierwszych przebłysków hossy analitycy każą się spodziewać dopiero jesienią.
Przeczytaj także
Może i jest to marne pocieszenie, ale historia finansów uczy, że każdy cykl kiedyś się kończy. Tak samo kiedyś skończy się era słabości rynków wschodzących, które przez ostatnie 11 lat pozostawały w cieniu spółek z Wall Street. Istnieje dobra szansa, że wraz z odrodzeniem „emergingów” niczym feniks z popiołów podniesie się także nasz WIG20. Rzecz jasna pod warunkiem, że polscy politycy nie postanowią do reszty zniszczyć kontrolowanych przez siebie spółek.