- Facebook funduje nam dystopiczną wersję świata dzięki swojemu metaversowi - powiedział Roger McNamee, jeden z wczesnych inwestorów Facebooka. - To bardzo zły pomysł i na pewno nie powinniśmy spokojnie siedzieć i patrzeć, jak "to" staje się codziennością - dodaje.


Przeczytaj także
Termin metaverse powstał w latach 90. XX wieku w powieści science fiction. W swojej powieści "Snow Crash" [polskie tłumaczenie: "Śnieżyca"] Neal Stephenson użył go jako określenia następcy internetu w wirtualnej rzeczywistości. To cyberświat, w którym ludzie jako awatary mogą uciec od codzienności, w której wszystko jest możliwe, w której odnajdują spokój od świata rządzonego przez korporacje. Metaverse nie ma właściciela. Nie można go wyłączyć. Nie ma końca. Brzmi znajomo?
W ciągu najbliższych 5 lat Facebook zatrudni około 10 tys. ludzi w Europie, którzy mają stworzyć alternatywny świat wirtualnej rzeczywistości. Już teraz pracuje nad nią tyle samo osób, co stanowi 20 proc. wszystkich zatrudnionych w koncernie.
W praktyce metaverse będzie przypominał ul, w którym poszczególne komórki będą trójwymiarową przestrzeń "zamieszkałą" przez użytkowników. W ten sposób stworzony zostanie cały wszechświat. Oczywiście na tym fundamencie każdy będzie mógł budować "swoje" komórki. Użytkownicy będą mogli wchodzić ze sobą w interakcje, ale i z otoczeniem. Otrzymają oni możliwość zjedzenia jako awatar śniadania ze swoim kuzynem w Australii, później pracy w wirtualnym banku w Hongkongu, by wieczorem pójść na "wirtualny" koncert U2 na Bahamach - i to wszystko bez wychodzenia z domu. To coś jak Minecraft czy Roblox tylko "odrobinę bardziej".
Właśnie na "nieskończonym biurze" skupił się w swoim przemówieniu Mark Zuckerberg. Za pomocą zestawu do wirtualnej rzeczywistości będzie można w Meta stworzyć idealne miejsce pracy. Można np. pić kawę w kawiarni w Pradze i mieć przed oczami nieskończoną liczbę monitorów. Zamiast telefonów, będzie się można teleportować awatarem na spotkanie.
Chris Cox, odpowiedzialny za Meta, podczas konferencji w Lizbonie powiedział, że dzięki tej inwestycji Facebooka Internet stanie się "mniej płaski". Podawał przykłady sytuacji, w których on i pracownicy koncernu testowali nowe rozwiązania, skupiając się głównie na rozrywce i spotkaniach. - Razem z żoną i znajomymi z firmy oglądaliśmy jako awatary program komediowy. Wszyscy, cała 20, siedzieliśmy w jednym pokoju, śmiejąc się i żartując - opisuje idylliczne spotkanie. - To doskonała alternatywa wobec wideokonferencji, którymi przyznaję wszyscy jesteśmy już zmęczeni, bo nie wiadomo kto na kogo patrzy, wciąż ktoś komuś przerywa, a spotkanie w Meta wyglądało o wiele lepiej - dodaje. Choć przyznaje, że trzeba będzie jeszcze popracować nad ekspresją twarzy i mową ciała w wirtualnej rzeczywistości.
McNamee od dłuższego czasu krytykuje platformę. Wszystko zaczęło się od tego, kiedy zauważył zalew dezinformacji. - Nie jestem przekonany, czy metaverse będzie bezpieczny w rękach dyrektora generalnego Marka Zuckerberga - zaznaczył w swoim wywiadzie dla BBC. - Nie ma mowy, aby regulator lub decydent pozwolił Facebookowi działać w metaversie lub wchodzić w kryptowaluty - dodaje.
Przeczytaj także
Na tym jednak nie poprzestaje. Jego zdaniem koncern powinien stracić prawo do dokonywania własnych wyborów. - Powinien być tam regulator udzielający wstępnej zgody na wszystko, co robią. Liczba szkód, które wyrządzili, jest bowiem nieobliczalna - zaznacza. Metaverse bowiem będzie dodatkową przestrzenią dla reklamodawców, centrów handlowych, w których nasze awatary zrobią zakupy. Co z zapłatą za wspomnianą kawę pitą w wirtualnej rzeczywistości? Ciężko będzie korporacjom odmówić sobie monetyzacji zupełnie nowego obszaru. Nie chodzi tylko o wirtualne jedzenie czy ubrania, ale i podróże, środki lokomocji czy luksusowe dobra. Czy jesteśmy na to gotowi?
Zresztą zdaniem ekspertów to może być jedyna droga ewolucji dla Facebooka, którego coraz bardziej ścigają po piętach regulacje wprowadzane w Unii Europejskiej i USA.
aw