
On i jego kolega z Orlen Teamu Jacek Czachor walczą z fabrycznymi KTM na trasie Rajdu Dakar. Przygoński walczy o pierwszą dziesiątkę, Czachor zniechęcony po tym, jak dostał karę czterech godzin za ominięcie jednego z punktów drogowych, chce tylko dojechać do mety. - Pogubiłem się na tym rajdzie - nie kryje Jacek, ale chętnie rozmawia o motocyklach.
Okazuje się, że KTM jego oraz Kuby są podobne do tych, które można kupić w sklepie. - Nie robi się ich hurtowo, ale można zamówić taki motocykl.
Wyprodukowanie maszyny trwa jakieś cztery miesiące - wyjaśnia Czachor. Dakarowe KTM są specjalnie przygotowane do ciężkiego rajdu. Mają mocniejsze zawieszenie i teleskopy, większe silniki, z wydechu wyciągnięto wyciszacze i zamontowano urządzenia do nawigacji i roadbooku (mapy drogowej).
- Pojemność naszych silników to 690 ccm, a zwykłego motocykla 650. Mamy przelotowy wydech bez wyciszaczy, żeby motor się nie dusił. Dlatego jest głośniejszy (103 decybele). Wymieniliśmy przedni teleskop. Nasz ma w środku inne blaszki, żeby był lepszy przepływ oleju - opowiada Przygoński. Każdy motocykl zawodników Orlen Teamu kosztuje 100 tys. złotych.
Za 400 tys. euro można przygotowywać się do Dakaru w fabrycznym zespole KTM, który jest najlepszy. - Jeśli ma się pieniądze i umiejętności, można trafić do fabrycznego teamu. Wówczas dostaje się wszystko, czego dusza zapragnie, a przede wszystkim lepszy motocykl - dodaje Przygoński.
- Ich maszyny mają o cztery milimetry szersze zawieszenie (52 mm) niż nasze, dzięki temu mogą jechać o 10 km/h szybciej. A takiego zawieszenia nie można kupić. Podejrzewam, że silniki też są inne. Nie jest wykluczone, że Przygoński znajdzie się teamie KTM. Jest najlepszy w klasyfikacji debiutantów. Jego dobrą jazdę zauważają rywale. I jest najmłodszy z czołówki. Przed startem marzył o dojechaniu do mety, a ma szansę na pierwszą dziesiątkę. Szefowie KTM uważnie przyglądają się Polakowi.
- Nie myślę o tym. Czerpię radość z jazdy w Dakarze. Podobają mi się etapy. Trasa jest wymagająca, ale taką lubię. Nadal chcę dojechać do mety, ale oczywiście na jak najwyższym miejscu - śmieje się Kuba.
(RYŚ)
fot. Maciej Śmiarowski Agencja Przegląd Sportowy