REKLAMA
GPW

Mark Mobius: Polacy, inwestujcie na całym świecie

2007-03-15 15:01
publikacja
2007-03-15 15:01
Mark Mobius, guru rynków wschodzących, zarządzający ponad 30 miliardami dolarów w firmie Templeton Asset Management - w pierwszym obszernym wywiadzie dla polskiej prasy.

WOJCIECH PYSIEWICZ: Zwykle zarządzający w funduszach przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych nie odchodzą od komputera. Wydaje się, że przy dzisiejszej dostępności serwisów informacyjnych mają wszystko co niezbędne - analizy, statystyki, rekomendacje. Tymczasem Pan ponad połowę roku spędza na podróżowaniu po świecie prywatnym samolotem i wraz z młodym zespołem analityków poszukuje okazji inwestycyjnych. Skąd taki sposób zdobywania informacji o spółkach?

MARK MOBIUS: Bycie w miejscach, w których dzieją się rzeczy najważniejsze, bycie u podstaw - to integralna część naszej filozofii inwestycyjnej. Aby dotrzeć do najlepszych okazji dostępnych na wszystkich rynkach wschodzących, na których działamy, prowadzimy intensywne badania na poziomie firmy. Dlatego wizyty w przedsiębiorstwach, rozmowy z ludźmi na szczeblu lokalnym, spotkania z naszymi konkurentami itd. stanowią nieodłączny element naszych badań. Kiedy odwiedzamy jakąś firmę, znacznie łatwiej jest oceniać jej kierownictwo, wydajność systemu produkcji, stan posiadanych zasobów, maszyn i urządzeń. Łatwiej jest nam także ocenić jakość personelu, zbadać szczegółowo jakość produktów lub usług oraz zebrać informacje na temat planów firmy. Nie ma nic lepszego niż rozmowy w cztery oczy.

WP: Zarządza Pan środkami większymi niż wszystkie polskie TFI razem wzięte. Czy fakt zarządzania kwotą ponad 30 mld dolarów
i znane nazwisko pomagają czy raczej są przeszkodą w skutecznym inwestowaniu?


MM: Wartość aktywów, którymi zarządzamy, jest dla nas dość korzystna i w rzeczywistości ułatwia skuteczne inwestowanie. Wysoka wartość zarządzanych aktywów oznacza, że wyższe zarobki pozwalają nam zatrudniać profesjonalnych analityków z najwyższej półki i płacić za najlepsze na świecie usługi doradcze, zarówno prawne, jak i gospodarcze oraz polityczne. Dodatkowo wysoki procent udziałów, które udaje nam się zgromadzić w poszczególnych spółkach, oznacza, że stajemy się ich znaczącymi udziałowcami. To z kolei sprawia, że kierownictwo tych spółek zwraca na nas uwagę i jest wówczas bardziej skłonne wysłuchać naszych sugestii czy obaw. Niewątpliwie także znane nazwisko oznacza, że jest nam łatwiej zwrócić na siebie uwagę kierownictwa spółek.

WP: Jak Pan sobie radzi z presją i świadomością, że z jednej strony odpowiada Pan za oszczędności milionów inwestorów, a drugiej wielu z nich zaczyna kopiować Pana dokonania i śledzi każdy Pana ruch?

mm: Kiedy zaczynaliśmy działać w 1987 r., byliśmy „dużą rybą w małym stawie”. Obecnie ten „staw” jest już dużo większy, a my jesteśmy teraz „małą rybką w bardzo dużym stawie”. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że imponująco rozrosły się rynki wschodzące. Zwiększyła się też liczba krajów, w których możemy inwestować. W przeszłości, kiedy wartość aktywów, którymi zarządzaliśmy, było dużo mniejsza, aby móc inwestować, musieliśmy mieć aż 600 spółek w naszych portfelach, ponieważ płynność była bardzo niska. Obecnie nasze globalne fundusze mają ponad 100 nazw, a wysokość inwestowanych kwot zwiększyła się ponad czterokrotnie.

WP: Kiedy ocenia Pan konkretne spółki, na ile kieruje się Pan twardymi danymi, a na ile ważna jest wizja firmy, jej plany i osoby zarządzające?

mm: Uważam, że liczby nie są w stanie zastąpić ogromnych ilości informacji, które można uzyskać w miejscu ich powstawania. Bezpośrednie podejście, polegające na zbieraniu informacji z pierwszej ręki, ma tę zaletę, że pozwala we właściwym czasie zebrać informacje zarówno o szansach, jak i zagrożeniach związanych z tymi akcjami na rynkach wschodzących, którymi się zajmujemy. Na przykład jeśli kierownictwo odmawia spotkania z inwestorem, może to być sygnałem ostrzegawczym. Takich doświadczeń i informacji nie można uzyskać naciskając pilot telewizora zza dużego biurka w Londynie czy Nowym Jorku i przeglądając doniesienia z drugiej ręki. Ktoś, kto zarządza funduszami, musi być w stanie udać się na rynki, na których działa, i zbadać je osobiście.

Tworzenie różnych modeli z pewnością odgrywa dużą rolę w sukcesie naszych funduszy rynków wschodzących, ale jest to jedynie dodatek do doświadczenia, długofalowego myślenia i zaangażowania mojego zespołu w poszukiwanie najlepszych okazji inwestycyjnych.

WP: Nieodłączną częścią skutecznego zarządzania majątkiem jest dywersyfikacja portfela. Jaką część, Pana zdaniem, powinno obecnie stanowić zaangażowanie w akcje lub fundusze akcji?

mm: Procent, jaki powinno się inwestować w akcje, zależy od wielu czynników takich jak: wiek, ramy czasowe, skłonność do ryzyka itp. Jeżeli ktoś jest inwestorem długookresowym (20 lat lub więcej), wówczas akcje powinny stanowić większość jego inwestycji, ponieważ, jak można zaobserwować, akcje i fundusze akcji dają lepsze zyski niż inne formy inwestowania.

Poziom dywersyfikacji portfela konkretnego inwestora zależy od indywidualnego profilu ryzyka. Na przykład, w sytuacji gdy największym regionem rynków wschodzących na świecie jest Azja, por-tfel z ekspozycją na produkty globalnych rynków wschodzących mógłby reprezentować niższy profil ryzyka, gdyż portfel taki oferuje większą dywersyfikację.

W ostatnim okresie, w dziedzinie inwestowania na rynkach wschodzących, do łask wracają pojedyncze fundusze specjalizujące się w inwestowaniu tylko w jednym kraju (ang. country funds). Sądzę, że jest to raczej oznaką wyłaniania się klasy bardziej wyrafinowanych inwestorów, którzy nie boją się ponoszenia wysokiego ryzyka w zamian za wyższe zyski, aniżeli oznaką kolejnej „bańki”. Inwestowanie w fundusz typu country fund pozwala inwestorom uzyskać wymaganą przez nich dywersyfikację i w rzeczywistości obniżać ryzyko, jeśli stanie się częścią większego portfela inwestycyjnego. Najważniejsze jednak jest to, że inwestowanie w te fundusze - podobnie jak w fundusze akcji w ogóle - naprawdę zależy od profilu ryzyka danego inwestora.

WP: Co sądzi Pan o perspektywach wzrostu polskiej giełdy? Z oficjalnych danych wynika, że zarządzane przez Pana fundusze więcej środków inwestują na rynku węgierskim, tureckim i rosyjskim niż w Polsce. Czy tamte rynki mają większe perspektywy wzrostu?

mm: Jako jeden z największych krajów w Europie Środkowo-Wschodniej, Polska posiada ogromny potencjał. Wierzymy, że Polska rozwinie u siebie większy rynek kapitałowy niż niektóre z pozostałych krajów. Jednak my inwestujemy na podstawie wycen akcji. Kiedy wyceny akcji w Polsce będą lepsze niż na innych rynkach, kwota, którą zainwestujemy w Polsce, będzie większa.

WP: Co radziłby Pan osobom, które inwestują w fundusze zaangażowane w polską giełdę? Czy jest duże prawdopodobieństwo odwrócenia trendu wzrostowego czy też - jeśli nadejdą spadki - będzie to raczej korekta?

mm: Najlepsza rada dla polskich inwestorów to globalna dywersyfikacja swoich porfeli. Polska nie zawsze będzie najlepiej prosperującym rynkiem, podobnie jak w zasadzie żaden rynek nie będzie zawsze najlepiej prosperował rok po roku. Dlatego polscy inwestorzy muszą inwestować nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. W długim okresie wartość akcji bardziej rośnie niż spada - z tego względu inwestowanie w długim okresie jest najlepszą polityką działania na każdym rynku.

WP: Jakie jest Pana podejście do prognoz giełdowych i walutowych? Czy długoterminowo można mówić o tym, że są one skuteczniejsze niż na przykład długoterminowe prognozy pogody?

mm: Analiza techniczna, której rezultatem są prognozy rynkowe i walutowe, może być skutecznym narzędziem w ocenie spółek przy decyzjach kupna/sprzedaży, gdyż, z definicji, analiza ta ma na celu przewidzenie przyszłych ruchów poprzez analizę ceny akcji oraz historii obrotów. Jednak niektórzy inwestorzy mogą nierozsądnie wykorzystywać analizę techniczną jako alternatywę do analizy fundamentalnej, która polega na dużo bardziej szczegółowym badaniu poszczególnych akcji. I chociaż ta strategia może być skuteczna w przypadku inwestorów krótkookresowych, tzw. day traders, nie jest ona dobrym pomysłem w przypadku inwestorów długookresowych, ponieważ tabele z notowaniami nie mówią nic o fundamentach konkretnej spółki. Rozwiązaniem optymalnym jest wykorzystywanie analizy technicznej w połączeniu z analizą fundamentalną. Takie podejście daje inwestorowi możliwości analizy ruchów kursowych, a także oceny rzeczywistej wartości danej spółki.

WP: Jakie sektory, według Pana, są najbardziej perspektywiczne na rynkach wschodzących?

mm: Tak naprawdę nie patrzymy na sektory rynku hurtowo. Wolimy koncentrować się na wewnętrznych zaletach poszczególnych spółek. Od pewnego czasu kładziemy nacisk na cztery tematy, które określamy mianem „czterech C”. Są nimi: produkty konsumpcyjne, surowce, konwergencja i ład korporacyjny (ang. Consumer, Commodities, Convergence, Corporate Governance). Sektory, które nastawione są na bezpośrednią konsumpcję, będą w dalszym ciągu zyskiwały na wyższym poziomie dochodu rozporządzalnego na osobę na rynkach wschodzących. W sytuacji gdy ceny surowców znajdują się na względnie wysokim poziomie, firmy, które zajmują się dostarczaniem surowców, mogą liczyć na wiele okazji do wypracowania dużych zysków. Konwergencja w regionach takich jak Azja, pomiędzy Chinami a resztą krajów, czy też konwergencja Europy Wschodniej z Unią Europejską będą w dalszym ciągu dostarczać spółkom korzystnych okazji inwestycyjnych. Ponadto bardzo ważną rolę w inwestowaniu odgrywa ład korporacyjny. Chcemy inwestować w te spółki, które traktują inwestorów uczciwie.

WP: Jak ocenia Pan rynek surowców, które w poprzednim roku były przebojem inwestycyjnym? Czy w 2007 r. warto zmniejszyć zaangażowanie w spółki i fundusze z tego sektora? W zeszłym roku z Pana prognoz wynikało, że cena baryłki ropy może spaść niebawem do 40 dolarów, podczas gdy wielu ekonomistów prognozowało cenę 100 dolarów.

mm: Niektóre surowce przekroczyły średnią i będą od czasu do czasu podlegać korekcie. Jednak wciąż sądzimy, że wiele firm znajdujących się w naszych portfelach, nastawionych na surowce, będzie notowało dobre zyski, nawet po uwzględnieniu korekt. Korekta bądź spadek wzrostu ceny surowców nie oznaczają, że akcje firm surowcowych na rynkach wschodzących nie będą przynosiły zysków. Nawet gdyby cena ropy naftowej spadła do poziomu np. 40 dolarów za baryłkę, marże firm związanych z sektorem ropy naftowej nadal będą na wysokim poziomie. Zwykle przyjmujemy, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć ceny ropy naftowej, ale kiedy inwestujemy w spółki tego sektora, nasza ocena tego, czy powinniśmy w nie inwestować, oparta jest o cenę na poziomie 40 dolarów za baryłkę.

WP: Podobno zwykle kupuje Pan akcje poszczególnych spółek z myślą o inwestowaniu w nie przez ok. 5 lat. Czy długi horyzont sprawdza się lepiej niż inwestycje krótkoterminowe?

mm: Inwestorzy powinni inwestować w długim okresie. Ceny akcji nie zależą wyłącznie od „fundamentów”, ale także od koniunktury. Zmiana któregokolwiek z tych czynników może spowodować, że ceny akcji mogą być bardzo niestabilne, zarówno na rynkach wschodzących, jak i rozwiniętych.

WP: Jak zatem rynki wschodzące będą sobie radziły przez następnych kilka lat?

mm: Tego nie wie nikt. Wiemy tylko tyle, że nadal trzymamy i kupujemy akcje, które są tanie według wielu miar. Prawdopodobnie najgorszą rzeczą, jaką obecnie mogliby zrobić inwestorzy, jest wchodzenie na rynek i wychodzenie z niego, co naraża na ryzyko kupowania drogo, a sprzedawania tanio. Mówiąc ogólnie, wierzymy, że fundamenty rynkowe wspierają długookresowy trend wzrostowy rynków wschodzących. Podczas gdy spółki na rynkach wschodzących odnotowały znaczny wzrost cen, zyski przedsiębiorstw także wzrosły, powodując, że wyceny akcji są nadal atrakcyjne. Wiele spółek rozwija się obecnie bardzo szybko i na wielu rynkach wschodzących wkrótce pojawi się wiele ofert publicznych. Kluczem do sukcesu jest to, aby znaleźć niedowartościowane spółki z wysokim kapitałem oraz wyjątkową i konkurencyjną ofertą produktów. Szczególnie atrakcyjne są te spółki, który wypłacają swoim akcjonariuszom solidne dywidendy przez dłuższy czas. Wiele spółek na rynkach wschodzących, pomimo ich szybkiego wzrostu, jest niedowartościowanych
w porównaniu z takimi samymi spółkami na innych rynkach. Naszym celem są długookresowe średnie roczne zwroty z inwestycji w wysokości 15 proc.

WP: Jakie rynki są obecnie najatrakcyjniejsze inwestycyjnie, a które kraje należy omijać szerokim łukiem?

mm: Nasze selektywne podejście do spółek oznacza, że nie „omijamy” żadnego kraju czy też regionu z zasady. Niemniej jednak, rynki azjatyckie łącznie są większe niż rynki w Europie Wschodniej i Ameryce Łacińskiej. Ponadto, jeżeli chodzi o poszczególne rynki i poszczególne firmy, w Azji można znaleźć dużo więcej światowej klasy spółek o wysokim poziomie płynności i wartości rynkowej, niż w innych regionach świata. Biorąc pod uwagę wycenę, ze względu na duży rozmiar tego rynku, Azja oferuje więcej ciekawych okazji inwestycyjnych. Jednak z fundamentalnego punktu widzenia, gospodarki rynków wschodzących wszędzie wyglądają tak mocno, jak nigdy wcześniej. Inflacja na rynkach wschodzących jest stosunkowo niska (średnio niecałe 5 proc.), a wzrost gospodarczy duży. Rządy są wypłacalne, a ich wierzyciele z przyjemnością akceptują niskie premie za ryzyko przy obligacjach. Ponadto niewiele z tych krajów uzależnia się od zagranicznych pieniędzy jako źródła finansowania swych potrzeb inwestycyjnych. Niemniej od pewnego czasu postrzegamy rynek indyjski jako drogi. Chociaż niektóre pojedyncze walory wyglądają interesująco w długim okresie, bardzo ostrożnie podchodzimy do naszych inwestycji i nadal niedoważamy rynek indyjski. Chociaż korekta na przełomie maja i czerwca 2006 r. była znacząca, musimy jeszcze poczekać, aż prawdziwa wartość zacznie się pojawiać w Indiach na dużą skalę.

WP: Jakie sektory i kraje będą, Pana zdaniem, przebojem inwestycyjnym w 2007 r.?

mm: Pomimo wahań na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku, rynki akcji w krajach wschodzących są nadal w dobrej kondycji i dość wysoko się je ocenia. Chociaż ceny akcji poważnie wzrosły w ostatnich latach, wzrosły także zyski. To oznacza, że stosunek ceny do zysku pozostaje na dość korzystnym poziomie. Chiny i Indie - najbardziej zaludnione kraje na świecie - nadal odnotowują wzrost gospodarczy na wysokim poziomie. Jest to bardzo wysoki wzrost, który dobrze wróży inwestycjom w tych krajach, pomimo naszych obaw dotyczących wycen akcji w Indiach. Bez względu na to, czy jest to Azja, Europa Wschodnia, Ameryka Łacińska czy nawet Afryka, udaje nam się znaleźć interesujące i atrakcyjne okazje w różnych krajach i sektorach. Jeżeli mialbym wskazać na poszczególne kraje, wskazałbym na Koreę, Chiny, Afrykę Południową, Turcję i Brazylię jako te miejsca, w których udaje nam się znaleźć dobrą wartość. W tych krajach jest na przykład duża liczba spółek o niskim wskaźniku ceny do zysków. Jak wspomniałem wcześniej, naszymi głównymi tematami są produkty konsumpcyjne i surowce, a właśnie te kraje mają silne spółki w tych obszarach.

WP: Dziękuję za rozmowę.



MARK MOBIUS

Wielka osobowość świata finansów jest dyrektorem zarządzającym w firmie Templeton Asset Management Ltd., gdzie zaczął pracę w 1987 r. Kieruje zespołem analityków pracujących w oddziałach firmy Templeton na jedenastu rynkach wschodzących i zarządza szeregiem portfeli akcji rynków wschodzących. Na rynkach tych pracuje od ponad 30 lat.

Dr Mobius skończył studia na Uniwersytecie Bostońskim oraz uzyskał tytuł doktora nauk ekonomicznych i politycznych w Instytucie Technologii Stanu Massachusetts. Jest autorem publikacji: „Trading with China” (Interesy z Chinami), „The Investor's Guide to Emerging Market” (Przewodnik inwestora po rynkach wschodzących), „Mobius on Emerging Markets” (Mobius o rynkach wschodzących), „Passport to Profits” (Przepustka do zysków) oraz „Equities - An Introduction to the Core Concepts” (Wprowadzenie do pojęć kluczowych).

W roku 2006 dr Mobius znalazł się na liście 100 najważniejszych i najbardziej wpływowych osób magazynu Asiamoney (ang. Top 100 Most Powerful and Influential People). W ostatnim czasie otrzymał także nagrody: nagrodę dla menedżera roku 2001 w sektorze akcji rynków wschodzących (ang. Emerging Markets Equity Manager of the Year 2001), przyznaną przez International Money Marketing; wyróżnienie na liście dziesięciu najlepszych menedżerów finansowych dwudziestego wieku (ang. Ten Top Money Managers of the 20th Century) w rankingu Carson Group w 1999 r. oraz nagrodę dla najlepszego ogólnoświatowego funduszu rynków wschodzących (ang. Number One Global Emerging Market Fund), przyznaną w 1998 r. w rankingu agencji Reuters.
Źródło:Noble Bank
Tematy
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Inwestowanie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki