W piątkowe popołudnie kurs euro przebija czwartkowe szczyty. Europejska waluta była tym samym najdroższa od 12 lat.


O godzinie 18:00 kurs euro kształtował się na poziomie 4,6388 zł. Notowania wspólnotowej waluty pozostają zatem wysokie, a w ciągu dnia były nawet jeszcze wyższe. Około 14:00 za euro płacono 4,6484 zł. To nieco więcej niż wczoraj po południu, gdy kurs EUR/PLN najwyższy poziom od 2009 r. Maksima więc i dziś zostały poprawione.
- Lokalnie EUR/PLN zbliżył się do okolic 4,65 PLN ostatni raz notowanych w 2009 r. Szeroki rynek nie wspiera kwotowań walut EM. Dodatkowo lokalnie nad rynkiem „wisi” kwestia kredytów w CHF (przesunięta na 14/04) oraz gołębia polityka NBP. W komunikatach RPP czytaliśmy, iż mocniejszy PLN ograniczał potencjał odbicia, co rynek odebrał (wraz z interwencjami osłabiającymi) jako przyzwolenie na rozegranie słabszego złotego – napisał w porannym komentarzu Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.


Na relatywnie wysokim poziomie utrzymuje się także kurs dolara, choć wczoraj amerykańska waluta wyceniana była na 3,946 zł, a dziś wróciliśmy do 3,932 zł (dla porównania jeszcze na początku tygodnia było to 3,87 zł). Przełożenie ma tutaj lekkie odbicie eurodolara (o 0,2 proc.), warto jednak zaznaczyć, że jest on bliski lokalnych minimów.
- Ostatnie 24h na rynku walutowym przyniosło spadek kursu eurodolara do najniższego poziomu od listopada 2020 r. Mocniejszy dolar tradycyjnie waży na nastrojach wokół EM, w tym na PLN. Rynek dyskontuje bardziej efektywny system szczepień i radzenia sobie (na obecnym etapie) z pandemią w USA vs działania podejmowane w Europie, co implikuje szybsze tempo odbicia gospodarczego. Dodatkowo do układanki w zakresie ryzyka na rynkach doszła blokada kanału Sueskiego (rynek spodziewał się godzin, tymczasem część analiz mówi nawet o tygodniach do udrożnienia przepływu) czy wzrost napięcia na linii USA/UE – Chiny za sprawą prowincji Xinjiang – dodaje Konrad Ryczko.
Słabemu złotemu "kibicuje" m.in. prezes Narodowego Banku Polskiego, Adam Glapiński. Złoty pod koniec roku był nawet osłabiany kontrowersyjnymi interwencjami walutowymi, później w styczniu jednak polska waluta nieco się umocniła. Od miesiąca złoty znów jednak słabnie, a cena euro w tym okresie wzrosła aż o 15 groszy.
W teorii słaby złoty sprzyja eksporterom, którzy w uproszczeniu koszty ponoszą w rodzimej walucie, przychody notują zaś w obcych. To element wspierający gospodarkę. Z drugiej strony cierpią jednak importerzy, u których zależność ta wygląda odwrotnie. Dodatkowo problem mają także konsumenci, a więc wszyscy Polacy, w górę mogą iść bowiem ceny importowanych dóbr. Wyższe wydatki czekają także zagranicznych urlopowiczów, choć w dobie koronawirusa ten ostatni temat jest akurat mało znaczący.
W tym tygodniu słabość złotego widać też po kursach funta brytyjskiego i franka szwajcarskiego. Pierwszy wyceniany jest na 5,422 zł wobec 5,33 zł na początku tygodnia, drugi z kolei wart jest 4,185 zł wobec 4,165 zł we wtorek.
MZ