Najnowsze dane z przemysłu były bardzo miłą niespodzianką, nawet w warunkach dość wygórowanych oczekiwań. Od kilku miesięcy producenci cieszą się z dużego i rosnącego popytu, ale dane są jeszcze lepsze od prognoz.


Wydaje się, że tak dobrej koniunktury nie można wyjaśnić wyłącznie czynnikami cyklicznymi i substytucją wydatków konsumentów w Europie od usług w stronę towarów. Wiele wskazuje, że producentom w regionie pomaga też wysoka konkurencyjność cenowa, istotna w okresie wysokich oszczędności.
W marcu produkcja sprzedana przemysłu w Polsce wzrosła aż o 18,9 proc. rok do roku, wobec oczekiwanego wzrostu o 13,1 proc. Ponieważ jednak punktem odniesienia jest fatalny marzec roku 2020, lepiej spojrzeć na dane liczone miesiąc do miesiąca, po odjęciu efektów dni roboczych i sezonowości. W takim ujęciu produkcja wzrosła o 2,3 proc., co też jest bardzo mocnym wynikiem. Poza okresem wychodzenia z zamknięcia gospodarki wiosną zeszłego roku taka dynamika miesięczna była w ostatniej dekadzie widoczna tylko dwa razy.


Zaskakujące jest to, że ogólnych wynikach produkcji nie widać w ogóle efektów ograniczeń podażowych i problemów z dostawami. Wiele firm raportuje, że musi przerywać produkcję ze względu na brak komponentów. Widocznie jednak popyt na towary produkowane w Polsce jest tak silny, że ten negatywny efekt niknie w morzu pozytywnych trendów.
Patrząc na sektory, widać wciąż ten sam obraz – bardzo mocny popyt na towary konsumpcyjne związane z wyposażeniem domu, czyli sprzęt AGD (zawarty w sektorze: urządzenia elektryczne), meble czy elektronikę. Polskie fabryki zaspokajają wysoki popyt Europejczyków na remonty mieszkań i domów, który wynika z nadwyżki pieniężnej, za którą odpowiada zamknięcie sektora usługowego.
Widać też pewne nowe elementy, które zasługują na docenienie. Przede wszystkim motoryzacja w Polsce, w przeciwieństwie do krajów zachodnioeuropejskich, nie ogranicza produkcji w wyniku zaburzeń w łańcuchach dostaw. Popyt w tym sektorze nie rośnie tak mocno jak w sektorach dóbr konsumpcyjnych, ale i tak jest bardzo solidny jak na moment cyklu koniunktury, w którym się znajdujemy.
Ponadto przyspiesza produkcja dóbr inwestycyjnych, czyli głównie maszyn i urządzeń. Była ona w marcu o 26,6 proc. wyższa niż przed rokiem, czyli rosła mocniej niż średnia dla całego przemysłu. To może być sygnał poprawy popytu inwestycyjnego.
Dobrej koniunktury w przemyśle nie można jednak tłumaczyć wyłącznie ogólnie wysokim popytem na towary w Europie. Trzeba jeszcze znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego przemysł w Polsce rośnie szybciej niż w Europie Zachodniej, nawet po uwzględnieniu różnić w strukturze branżowej? Tę przewagę widać zresztą w całym regionie. Jak pokazuję na wykresie, w istotnych sektorach przemysłowych dynamika produkcji w krajach Grupy Wyszehradzkiej jest znacznie wyższa niż w największych krajach strefy euro.
Wydaje się, że rozwiązanie tej zagadki tkwi w kwestiach cenowych. W czasie kryzysu konsumenci i producenci szukają tańszych dostawców. Następuje nie tylko substytucja usług towarami, ale też towarów droższych tańszymi. Dlatego mebli z Polski wyjeżdża więcej niż z Włoch. Ten efekt wystąpił przed dekadą po kryzysie finansowym, gdy widać było, że eksport mebli i sprzętu AGD z Polski do krajów dotkniętych kryzysem rośnie bardzo szybko mimo spadku ogólnego popytu konsumpcyjnego. Teraz ten efekt się powtarza.