Spowolnienie gospodarcze już zaczyna odczuwać branża gastronomiczna. W tej chwili najwięcej powodów do niezadowolenia mają duzi restauratorzy, który w ciągu trzech miesięcy zanotowali spadek obrotów o ponad 20 proc.
To skutek coraz gorszych nastrojów konsumentów. W listopadzie, jak wynika z danych IPSOS, nastroje konsumentów spadły czwarty raz z rzędu, a indeks optymizmu (WOK) obniżył się o 5,76 pkt do poziomu 91,87 pkt. To najniższy poziom od czerwca 2006 roku. Polscy konsumenci coraz bardziej obawiają się o przyszłość. Wielu spodziewa się wzrostu bezrobocia, co nie sprzyja jadaniu poza domem, w tym szczególnie w drogich restauracjach. Potwierdzają to sami restauratorzy.
W grudniu spadło też zainteresowanie klientów instytucjonalnych, którzy zwykle w tym czasie organizują spotkania wigilijne.
Polacy nie przestaną jeść poza domem, ale przestawiają się na tańsze bary typu fast food, czyli oferujących szybkie przekąski. Tam liczba klientów wzrasta.
– One zawsze będą przyciągać klientów – uważa Jan Kościuszko, prezes Grupy Kościuszko Polskie Jadło.
Podobnie uważa Krzysztof Kłapa z McDonald’s, który podkreśla, że 2008 rok był bardzo dobry dla sieci.
– To najlepszy rok w historii polskiej spółki i to zarówno pod względem wyników sprzedaży, jak i liczby klientów. Nie odczuwamy zatem wpływu kryzysu na naszą działalność – podkreśla Krzysztof Kłapa.
Dodaje, że firma nie zamierza ograniczać rozwoju sieci w 2009 r. Wręcz odwrotnie – przyspiesza tempo ekspansji, co oznacza inwestycje na poziomie kilkudziesięciu milionów złotych. W grudniu ruszyło pięć nowych lokali.
– Na koniec roku będzie działać w sumie 221 restauracji. W 2009 roku zamierzamy radykalnie zwiększyć tempo rozwoju – zapewnia Krzysztof Kłapa.
Dodaje, że sieć ma także w planach przebudowę działających placówek. Modernizację przeszła jedna trzecia z nich.
Spadku klientów, a w związku z tym i obrotów nie odczuwa też AmRest, który ma w Polsce około 150 restauracji, m.in. Pizza Hut, KFC.
– Nie weryfikujemy swoich planów. Podtrzymujemy, że chcemy osiągnąć trzykrotny wzrost sprzedaży do końca 2009 r. – wyjaśnia Anna Robotyka z firmy AmRest.
W III kwartale dynamika sprzedaży była rekordowa – wzrost przekroczył 82 proc. w porównaniu do III kwartału 2007 r. Zdaniem Anny Robotyki o tym, że ten segment rynku broni się przed kryzysem, świadczy liczba klientów, którzy odwiedzają restauracje serwujące szybkie dania.
– W listopadzie otworzyliśmy 200. restaurację KFC na Węgrzech. W ciągu jednego dnia odwiedziło ją 2 tys. klientów – wyjaśnia Anna Robotyka.
Dlatego AmRest planuje otwierać kolejne restauracje.
Spadku zainteresowania nie obawia się Grupa Kościuszko.
– Usytuowanie restauracji w dwóch segmentach: Premium (Polskie Jadło) i Fast food (sieć Lanczowisko) pozwala nam na bezpieczne prowadzenie biznesu – zauważa Jan Kościuszko, właściciel grupy.
Dodaje, że spółka zamierza w najbliższym roku kontynuować budowę centrów gastronomicznych przy trasach szybkiego ruchu. Pierwsze dwa będą oddane do użytku w ciągu najbliższych tygodni.
Spowolnienia gospodarczego nie odczuwają na razie również kawiarnie. Jak tłumaczą eksperci, Polacy przyzwyczaili się już do małej czarnej na wynos.
– Chcemy rozwijać nasz koncept MC Cafe. Mamy trzy kawiarnie, czwarta powstanie jeszcze w tym roku w Gnieźnie, a piąta w styczniu w Warszawie – wyjaśnia Krzysztof Kłapa z McDonald’s.
Na klientów liczy też North Coast, który właśnie wystartował z nową siecią. Pierwszy lokal pod logo Espressamente illy powstał w grudniu w Warszawie. Otwarcie kolejnego jest przewidziane w I kwartale 2009 r. w Krakowie.
Nie wszyscy inwestorzy mają jednak powody do zadowolenia. Do nich na pewno nie należy RUCH, który przyznaje, że ma kłopoty z siecią kawiarń icoffee. Jak tłumaczą przedstawiciele spółki, wynikają one z wysokich kosztów działalności oraz dużych wydatków, jakie firma poniosła w związku z przejęciem sieci Tchibo oraz Mercer’s. Ostatnio pojawiły się nawet informacje o tym, że RUCH ma w planach sprzedaż tej części działalności.
Nie dziwi to ekspertów. Według nich w czasach kryzysu właśnie takie firmy, które w ostatnich latach zainwestowały znaczne środki w rozwój placówek, ucierpią najbardziej.
Analitycy z Akademii Rozwojów Sieciowych podkreślają również, że za złą sytuacje, nie jest odpowiedzialne wyłącznie spowolnienie gospodarcze. Wynika ona także z chłonności polskiego rynku. Już w niezwykle atrakcyjnym dla restauratorów 2007 roku było jasne, że kolejne lata będą cięższe – po fazie zachwytu i gastronomicznego boomu w naturalny sposób nastąpić musiało lekkie wyhamowanie. A to oznacza rozwój rynku wartego ponad 20 mld zł już nie na poziomie kilkunastu procent, a co najwyżej kilku w skali roku.
Gazeta Prawna 29.12.2008 (252) – forsal.pl - str. A5
Patrycja Otto