Choć S&P500 otarł się o historyczny szczyt, a Nasdaq swój nawet poprawił, to wtorkowa sesja na Wall Street niczym nie wyróżniała się na tle swych 30 poprzedników. Ceny akcji stały w miejscu w oczekiwaniu na rozpoczęcie sympozjum w Jackson Hole.


Zrealizowana zmienność indeksu S&P500 spadła właśnie do najniższego poziomu od roku 1994. Od połowy lipca najważniejszy giełdowy indeks świata porusza się w przedziale 2.148-2.194 pkt., przy czym górne ograniczenie stanowi nominalny rekord wszech czasów.
W czwartek S&P500 zyskał 0,20%, w trakcie sesji zbliżając się do historycznego rekordu (2.193,81 pkt) na zaledwie 0,41 pkt. Nasdaq swoje maksimum poprawił, zwyżkując o 0,30%. Dow Jones drgnął w górę o 0,10%. Bardzo niskiej zmienności towarzyszyły niskie obroty – wolumen na NYSE i Nasdaqu był o 12% niższy od średniej z poprzednich 20 sesji.
Widać, że rynek na coś czeka. Tym „czymś” niewątpliwie jest coroczne sympozjum w Jackon Hole. W tym ośrodku narciarskim zlokalizowanym w Wyoming pod koniec sierpnia co roku zbierają się przedstawiciele najważniejszych banków centralnych świata, z Janet Yellen na czele. Inwestorzy liczą, że szefowa Rezerwy Federalnej zasugeruje gotowość do podniesienia stóp procentowych „jeszcze” w tym roku. Byłaby to druga podwyżka w ciągu dekady.
Tymczasem dolarowe rynkowe stopy procentowe idą w górę nieprzerwanie od grudnia 2014 roku. Trzymiesięczny Libor USD wynosi już 0,8% i jest najwyższy od 2009 roku. 12-miesieczny Libor USD to już prawie 1,5%, czyli znacznie wyżej niż obecny przedział stopy funduszy federalnych wynoszący 0,25-0,50%. Oznacza to, że rynek pieniężny jednak nadal oczekuje znacznie wyższych stóp procentowych w USA w ciągu następnych miesięcy.
Krzysztof Kolany

























































