

Kancelaria premiera utajnia raport z kontroli ZUS - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Zakład został skontrolowany także przez Najwyższą Izbę Kontroli. Raport NIK był jawny, a na reakcję ZUS-u nie trzeba było długo czekać. Zarzut Izby dotyczył tego, że do 2013 roku ZUS nie znał faktycznego zadłużenia przedsiębiorstw. To efekt nieprawidłowego działania systemu informatycznego, na który przeznaczono od 1997 roku 3 miliardy złotych.
Co znajduje się w raporcie KPRM? Nie wiadomo. Efekty kontroli opatrzono w kancelarii premiera pieczęcią "informacja niejawna o klauzuli zastrzeżone". Członkowie rady nadzorczej ZUS, którzy znają rządowy raport, mają zakaz mówienia o nim. Tymczasem posłowie domagają się odtajnienia raportu.
Według nieoficjalnych wiadomości gazety, jeden z zarzutów raportu dotyczy braku praw majątkowych do programów obsługujących system informatyczny ZUS.
ReklamaKomentarz eksperta
Wszyscy wiedzą, ale mówić nie wolno
O przekrętach przy informatyzacji ZUS mówiło się nad Wisłą praktycznie od początku tego procesu, czyli od 15 lat. Wszystkie kolejne rządy zamiatały sprawę pod dywan, a pewna informatyczna spółka faktycznie dostała w lenno jedną z kluczowych instytucja państwa polskiego. Wszyscy o tym mówili, ale jakoś żaden z organów ścigania nie zdecydował się podjąć tematu. Ciekawe dlaczego?
Teraz dowiadujemy się, że długo wyczekiwany raport rządowy z kontroli ZUS, został utajniony. Jeśli władza coś utajnia, to można być pewnym, że mamy do czynienia z oszustwem, korupcją lub zwykłą nieudolnością. Skandal jest tym większy, że przecież ZUS operuje pieniędzmi podatników, którzy mają prawo wiedzieć, co dzieje się z ich „składkami”. To fundament demokratycznego państwa prawa.
Casus informatyzacji ZUS udowadnia, że państwo nie radzi sobie nawet z tak banalnym problemem, jak obieg dokumentów przy ściąganiu podatków (tzw. „składek”). A jeśli nie radzi sobie z papierkami, to skąd biorą się pomysły, aby budowało elektrownie, zarządzało kopalniami węgla czy inwestowało w nowoczesne technologie? Minister Sienkiewicz miał rację: w kwestii PiR i kamieni. Zapomniał tylko dodać, że dotyczy to całego państwa.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/"Dziennik Gazeta Prawna"/kd/Siekaj