Komisja Europejska przedstawiła w czwartek kolejne zarzuty wobec koncernu Google o nadużywanie dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. Analiza, której dokonały służby KE wskazuje na naruszenie przez firmę przepisów antymonopolowych.


Już w kwietniu ubiegłego roku KE postanowiła postawić amerykańskiemu koncernowi formalne zarzuty w związku z faworyzowaniem własnej porównywarki cenowej na stronach wyników poszukiwania.
Teraz, po tym jak Google odpowiedział KE na pisemne zgłoszenie zastrzeżeń, urzędnicy w Brukseli po dodatkowej analizie przedstawili kolejne dowody na to, że firma wykorzystuje swoją dominująca pozycję na rynku.
"Komisja obawia się, że użytkownicy niekoniecznie widzą najlepsze wyniki w odpowiedzi na ich zapytania. To przynosi szkodę dla konsumentów, jest także hamulcem dla innowacji" - oświadczyła KE.
Kara, jaką chce nałożyć na Google'a KE może sięgnąć nawet 7,4 mld dolarów. Według unijnej komisarz ds. konkurencji, "preinstalowanie" własnych aplikacji w systemie operacyjnym Android to praktyka monopolistyczna.
"Google wdrożył strategię dotyczącą urządzeń mobilnych, aby zachować i wzmocnić swoją dominująca pozycję w wyszukiwaniu internetowych" - taką wstępną opinię wydała Komisja Europejska. Jak uzasadnia komisarz Margrethe Vestager, obecność w systemie Android takich aplikacji jak Gmail, Google Maps czy sklep Google Play narusza zasady uczciwej konkurencji i ogranicza użytkownikom dostęp do alternatywnych rozwiązań.
Komisja oskarżyła też Google'a o to, że sztucznie ogranicza możliwość wyświetlania reklam konkurencji na innych stronach internetowych. To już trzecie dochodzenie, jakie Bruksela wszczęła przeciw amerykańskiemu koncernowi.
Dodatkowe dowody obejmują m.in. sposób, w jaki Google faworyzuje własną porównywarkę cen, wpływ rankingu strony internetowej w wynikach wyszukiwania Google'a na liczbę jej odwiedzin i wzrost liczby odwiedzin w googlowskiej porównywarce cen w porównaniu z konkurentami.
Vestager mówiła, że intuicyjnie jest oczywiste, że im coś jest bardziej widoczne w wynikach wyszukiwania (a wyniki Google'a wyświetlane są na górze strony), tym większy ruch generowany jest na stronach. "Ale przeświadczenie i intuicja to za mało dla KE. Dlatego potrzebowaliśmy dowodów" - zaznaczyła.
Komisja nie zgodziła się z argumentami Google'a, że usługi porównania cen nie powinny być rozpatrywane oddzielnie, ale w powiązaniu z usługami platform takich jak Amazon i eBay. Komisarz podkreślała, że porównywanie cen i platformy handlowe to dwa oddzielne rynki.
Jednak w ocenie urzędników w Brukseli, nawet jeśli by je potraktować łącznie, to usługi porównywania cen nadal stanowią znaczącą część tego rynku, a praktyki Google'a zmarginalizowały konkurencję ze strony jego najważniejszych rywali na tym rynku.
Komisja otworzyła też kolejny front przeciwko Google'owi stawiając mu formalne zarzuty w związku z ograniczeniami, jakie firma ta nałożyła na wyświetlanie reklam konkurencyjnych wyszukiwarek na innych stronach internetowych.
Google, poza tym, że zamieszcza reklamy bezpośrednio na stronie swojej wyszukiwarki, to jest jeszcze pośrednikiem w takich usługach, dzięki swojej platformie "AdSense for Search".
Korzystają z tego sklepy internetowe, operatorzy telekomunikacyjni czy gazety. Dzięki tej usłudze użytkownicy mogą szukać informacji w polu wyszukiwania na ich stronach. Po wprowadzeniu zapytania oprócz normalnych wyników wyświetlane są też reklamy powiązane z wyszukiwanym hasłem. Prowizję od kliknięcia w reklamę otrzymuje zarówno Google, jak i właściciel strony internetowej.
Udział Google'a na tym rynku w Europie wynosi ok. 80 proc. Duża część przychodów firmy z pośrednictwa w usługach reklamowych pochodzi z umów z tzw. partnerami bezpośrednimi. Zdaniem KE w umowach z nimi Google narusza unijne zasady ochrony konkurencji. Korporacja wymaga np. wyłączności, czyli niewyświetlania reklam związanych z wyszukiwaniem od konkurencji. Google zastrzega sobie też prawo do wyrażenia zgody na konkurencyjne reklamy czy przyjęcie minimalnej liczny reklam on niego.
W związku z toczącym się postępowaniem antymonopolowym, Google zdecydował niedawno o zmianie warunków w umowach AdSense z partnerami bezpośrednimi. Teraz mają oni większą swobodę w wyświetlaniu reklam. Vestager zapowiedziała jednak, że Komisja będzie uważnie monitorować zmiany w praktykach stosowanych przez firmę i ich wpływ na rynek.
Korporacja ma teraz 10 tygodni na udzielenie odpowiedzi w przypadku AdSense i 8 tygodni w przypadku zarzutów o nadużywanie pozycji dominującej w ogólnych wynikach wyszukiwania.(PAP)
stk/ lm/ jbr/