REKLAMA

Jen najsłabszy od 20 lat. Japonia popełnia walutowe seppuku

Krzysztof Kolany2022-04-20 12:33główny analityk Bankier.pl
publikacja
2022-04-20 12:33

Japoński jen wyznaczył 20-letni rekord słabości względem dolara amerykańskiego. Waluta Kraju Kwitnącej Wiśni znalazła się w spadku swobodnym na początku marca, gdy doszło do „rozjazdu” stóp procentowych po obu stronach Pacyfiku.

Jen najsłabszy od 20 lat. Japonia popełnia walutowe seppuku
Jen najsłabszy od 20 lat. Japonia popełnia walutowe seppuku
/ ingimage

Tylko przez ostatnie trzy miesiące jen stracił do dolara ponad 11%. Tak potężna i gwałtowna deprecjacja jednej z głównych walut świata to rzecz nieczęsto spotykana. Rzut oka na wykres kursu USD/JPY pozwala łatwo zlokalizować moment, w którym od kursu jena „odpadło denko” – był to 7 marca 2022 roku.

Od tamtego dnia kurs USD/JPY wzrósł z ok. 115 do niemal 130 jenów za jednego dolara. W nocy z wtorku na środę para dolar-jen była notowana na najwyższym poziomie od maja 2002 roku. Względem euro japońska waluta była najsłabsza od czerwca 2015 roku. Blisko historycznego rekordu ze stycznia ’15 znalazły się też notowania pary CHF/JPY.

W opinii analityków głównym źródłem słabości jena jest skrajnie ekspansywna polityka monetarna prowadzona przez Bank Japonii, który w dalszym ciągu masowo skupuje obligacje, aby utrzymać rentowność 10-letnich papierów skarbowych w pobliżu zera (a dokładnie na poziomie 0,25%). Oznacza to konieczność wykreowania z powietrza bilionów jenów, aby zatrzymać rynkową tendencję do wzrostu nominalnych stóp procentowych w obliczu coraz wyższej inflacji CPI.

- Deprecjacja jena jest dużym problemem dla japońskiej gospodarki, ponieważ gospodarka – a zwłaszcza gospodarstwa domowe – stoją w obliczu rosnącej inflacji i deprecjacja jena może ją tylko przyspieszyć – skomentował Kentaro Koyama, główny ekonomista w tokijskim oddziale Deutsche Banku cytowany przez agencję Reuters.

Co prawda Japonia wciąż pozostaje krainą prawie nietkniętą przez inflację cenową (w lutym wyniosła ona tylko 0,9%), to jednak presja inflacyjna nasila się nawet w tak spetryfikowanej gospodarce jak japońska. Tym bardziej, że faktyczną skalę inflacji zaniża wymuszona przez rząd obniżka cen usług komunikacyjnych. Gdy efekt ten zniknie w kwietniu, to roczna dynamika japońskiego CPI może od razu podskoczyć o ok. 1,5 punktu procentowego.

Szalony jak Bank Japonii

Oficjalnie niska inflacja CPI daje alibi Bankowi Japonii, który od dekad próbuje pobudzić wzrost cen w i tak już jednym z najdroższych krajów świata. Tyle że „drukarze” z BoJ w ciągu ostatnich miesięcy znalazł się w mniejszości. Stopy procentowe poszły już w górę m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Kanadzie, o miażdżącej większości krajów rozwijających się nawet nie wspominając. Fed oraz Bank Anglii zatrzymali też programy skupu obligacji (QE), a EBC powinien to uczynić za kilka miesięcy. Zatem skrajnie luźna polityka Banku Japonii zaczyna przypominać postawę ostatniego samuraja.

Doskonale widać to na rynku długu. Od 7 marca rentowność 10-letnich obligacji rządu USA poszła w górę z 1,75% do 2,9%. W przypadku analogicznych papierów niemieckich  rentowność wzrosła z mniej niż zera do prawie 1%. Tymczasem japońskie 10-latki wciąż płaca tylko tyle, na ile pozwoli Bank Japonii, czyli aktualnie nie więcej niż 0,25%. W warunkach rozpędzającej się inflacji jest to w zasadzie inwestycja wolna od dochodu i całkowicie pozbawiona sensu.

Znani z uporu Japończycy zapewne nie zmienią szybko swojej polityki. Analitycy spekulują, że BoJ prędzej użyje swych pokaźnych rezerw walutowych, aby interweniować na rynku i zatrzymać deprecjację jena, aniżeli zdecyduje się porzucić politykę sztucznego zaniżania długoterminowych stóp procentowych.

- BoJ zrobił coś przeciwnego do normalizacji polityki. Okopał się na swoich pozycjach – przyznał Richard Benson z londyńskiego Millennium Global Investments.

Na razie mamy do czynienia jedynie z interwencjami werbalnymi. We wtorek minister finansów Japonii Shunichi Suzuki powiedział, że słabnący jen bardziej szkodzi, niż pomaga gospodarce. To wyraźny sygnał, że japońskie władze nie będą się bezczynnie przyglądały upadkowi własnej waluty.

Przypadek Japonii jest znamienny. Przez całą poprzednią dekadę na świecie trwały „wojny walutowe”, w ramach których rządzący robili, co tylko mogli, aby „zeszmacić” krajową walutę. Chodziło o uzyskanie nieuczciwej przewagi konkurencyjnej dla eksportu kosztem zmniejszenia siły nabywczej pracowników. Teraz gra się odwróciła. Rządy chcą teraz jak najmocniejszej waluty, aby okiełznać galopującą inflację i niższym kosztem wygrać globalną licytację o drożejące surowce.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Konto firmowe z premią do 2000 zł od Banku Millennium + 400 zł od Bankier.pl

Konto firmowe z premią do 2000 zł od Banku Millennium + 400 zł od Bankier.pl

Komentarze (9)

dodaj komentarz
jas2
Kto trzyma bezproduktywnie pieniądze, ten je stopniowo traci z powodu inflacji.
Tak było, jest i zawsze będzie.
A może nie traci, tylko dobrowolnie z nich rezygnuje? Oddaje je w prezencie społeczeństwu?

Przecież gdyby był głodny, kupiłby za pieniądze chleb.
Gdyby nie miał domu/mieszkania, zużyłby je na budowę lub
Kto trzyma bezproduktywnie pieniądze, ten je stopniowo traci z powodu inflacji.
Tak było, jest i zawsze będzie.
A może nie traci, tylko dobrowolnie z nich rezygnuje? Oddaje je w prezencie społeczeństwu?

Przecież gdyby był głodny, kupiłby za pieniądze chleb.
Gdyby nie miał domu/mieszkania, zużyłby je na budowę lub kupno domu.
Gdyby czuł głód nauki, kultury, podróżowania, to wykorzystałby pieniądze w tym właśnie celu.

Są jednak ludzie, którzy nie mają żadnych potrzeb a zwoje pieniądze oddają stopniowo społeczeństwu.
sharkman
Przy założeniu, że wszystkie swoje potrzeby możesz zaspokoić z jednej tylko pensji to wtedy nie będziesz tracił. W każdym innym wypadku tracisz (bo kredyt to też nie darowizna choć jak widać niektórzy myślą, że samospłacające się kawalerki to prawo człowieka).
eglantyna
"Teraz gra się odwróciła. Rządy chcą teraz jak najmocniejszej waluty, aby okiełznać galopującą inflację i niższym kosztem wygrać globalną licytację o drożejące surowce."

Złota myśl.
zoomek
Chyba pozłacana?
;)
Złoto to wszak barbaric relic.
peluquero
wszystko idzie zgodnie z planem, przy maksymalnym dodruku większośc walut osłabia się wobec dolara, płuczemy złoto i wtedy FED pokazuje która waluta rządzi :)
oj będzie bal
mikroprzedsiebiorca
Słabi ludzie, tworzą ciężkie czasy i to mamy w Japonii gdzie bogate społeczeństwo zboczyło z kursu.
zoomek
ciężkie czasy tworzą banksterzy - nie nazwałbym ich słabymi tylko psychopatami, w pewnym sensie są bardzo silni - bedą patrzeć jak giną miliony i powieka im nie drgnie, to normalne bo psychopaci nie posiadają empatii
billbill85

W biednych czasach ludzie myślą racjonalnie ale gdy osiągną wysoki poziom życia " głupieja".

Powiązane: Japonia

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki