Podczas gdy niemal na całym świecie inflacja konsumencka pędzi w tempie nieobserwowanym od lat, w jednej z największych gospodarek świata wciąż oscyluje wokół zera.


W Stanach Zjednoczonych inflacja CPI przyspieszyła w październiku do 6,2 proc. i była najwyższa od ponad 30 lat. W Niemczech dobiła do 4,5 proc. , najwyższego poziomu od 1993 r. W Polsce zbliżyła się do 7 proc., co oznacza, że ceny rosły najszybciej od przeszło dwóch dekad.
Wśród głównych przyczyn rosnącej inflacji ekonomiści wskazują na problemy odczuwalne we wszystkich zakątkach globu - wyraźnie wyższe niż przed rokiem ceny surowców energetycznych, rolnych czy metali oraz niedobory półproduktów i produktów występujące wskutek podwyższonego popytu i zakłóceń w łańcuchach dostaw. Mimo to nie we wszystkich państwach wzrost cen jest odczuwany równie boleśnie, co wskazuje na krajowe przyczyny spadku wartości pieniądza.
Inflacja CPI pozostaje niska m.in. w Szwajcarii (1,2 proc.) czy Chinach (1,5 proc.), ale najbardziej wyróżnia się Japonia. W ubiegłym miesiącu w kraju kwitnącej wiśni wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł zaledwie o 0,1 proc. w porównaniu do października 2020 r. Jeszcze dwa miesiące temu na wyspach obserwowano deflację.


Żywność podrożała o 0,5 proc., prąd o 7,7 proc., a paliwo o 25,9 proc. W dół inflację ciągnęły przede wszystkim ceny usług komunikacyjnych, które spadły aż o 33,9 proc. Jest to efekt nacisku władz Japonii na operatorów telefonii komórkowej, by obniżyli ceny swoich usług. Inflacja bazowa - czyli z wyłączeniem cen świeżej żywności i energii, wyniosła -0,7 proc.
Niska inflacja w kraju kwitnącej wiśni nie jest nowością, ale charakterystycznym elementem tamtejszego modelu gospodarczego. Wzrostu cen nie była w stanie wyraźnie pobudzić ani bardzo ekspansywna polityka pieniężna tamtejszego banku centralnego, ani kolejne pakiety stymulacyjne wprowadzane przez kolejne rządy. Niskim stopom procentowym i niskiej inflacji tradycyjnie towarzyszy niskie tempo wzrostu gospodarczego. Wszystko w obliczu postępującego starzenia się społeczeństwa.
Tymczasem inflacja PPI zbliżyła się do 8 proc., najwyższego poziomu od 40 lat. Analitycy wskazują, że nawet w obecnych warunkach sprzedawcy nie przerzucają wyższych kosztów produktów na konsumentów. Firmy tradycyjnie nie zwiększają zysków tak szybko, jak ich amerykańscy koledzy, a pracownicy nie szukają nowego zatrudnienia, by więcej zarobić. Liczba pracujących spada wraz ze starzeniem się społeczeństwa. W efekcie dochody Japończyków od lat zazwyczaj nie rosną, a realnie - nawet w warunkach niskiej inflacji - maleją.
W ubiegłym roku ich portfele wsparła pandemiczna pomoc ze strony władz, obecnie obserwujemy przyspieszenie wynagrodzeń (5 proc. rdr w III kwartale), ale i spadek dochodów osób niepracujących. Biznes również zaczyna przebąkiwać o podwyżkach cen. Yamazaki Baking zamierza od nowego roku podnieść ceny pieczywa o ponad 7 proc., a Kikkoman szykuje podwyżki cen sosów sojowych między 4 a 10 proc. - podaje "The Wall Street Journal". Być może w końcu inflacja zawita i do kraju kwitnącej wiśni.