W październiku inflacja producencka w Chinach wzrosła do najwyższego poziomu od 26 lat. Na fali drożejących warzyw przyspieszyła także inflacja konsumencka, ale pozostaje wyraźnie niższa niż w krajach Zachodu. Oba odczyty okazały się wyższe, niż oczekiwali analitycy.


Inflacja PPI przyspieszyła do 13,5 proc. w skali roku wobec 10,7 proc. we wrześniu i konsensusu ekonomistów na poziomie 12 proc. Inflacja CPI sięgnęła 1,5 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej wynosiła raptem 0,7 proc., a analitycy oczekiwali odczytu rzędu 1,3 proc.
Inflacja konsumencka okazała się najwyższa od września ubiegłego roku, producencka - największa od 26 lat. Najszersza od blisko trzech dekad była różnica pomiędzy oboma wskaźnikami.
Za przyspieszeniem inflacji konsumenckiej stał przede wszystkim wzrost cen warzyw - trzeba było za nie płacić w sklepach przeciętnie o niemal 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Był to głównie efekt ulewnych deszczy i powodzi, które nawiedziły centra produkcyjne na północy Chin i w centralnej części kraju. Na początku listopada Pekin wysłał sygnał do władz lokalnych, by zabezpieczyły dostawy żywności, a mieszkańcom polecił gromadzenie zapasów.
Przeciwnie na wysokość inflacji CPI oddziaływały ceny wieprzowiny spadające o 44 proc. w porównaniu do ubiegłego roku. Malejące koszty ulubionego mięsa Chińczyków obniżyły odczyt inflacji o niemal 1 punkt procentowy. Efekt bazy - związany z pandemią afrykańskiego pomoru świń - powinien w kolejnych miesiącach wygasać.
Ceny w kategorii żywność obniżyły się o 2,4 proc. wobec spadku o 5,2 proc. we wrześniu. Przyspieszyły za to wzrosty cen paliw - do ponad 30 proc. w skali roku. Według danych globalpetrolprices.com Chińczycy płacą równowartość 5 zł za litr benzyny.
Za Murem - w przeciwieństwie do np. Polski - towary zaczęły drożeć szybciej od usług (1,6 proc. vs 1,4 proc.), co wskazuje na różnicę w źródłach wzrostu cen. Inflacja bazowa przyspieszyła o 0,1 p.proc. do 1,3 proc.
Obok zjawisk pogodowych i efektów bazy istotny wpływ na ceny konsumenckie mają dość słaby popyt (potwierdzany także przez dane o sprzedaży detalicznej), któremu ciążą zdecydowane lockdowny wprowadzane przez władze po wykryciu pojedynczych przypadków koronawirusa, ale i zorientowanie kryzysowej pomocy państwa na firmach, a nie gospodarstwach domowych, a także silna konkurencja o klienta na chińskim rynku detalicznym (m.in. rozwój e-commerce) czy gorsze nastroje wywołane sytuacją na rynku nieruchomości, czy uderzeniem władz w gigantów sektora technologicznego. Podobnie jak nad Wisłą, w Państwie Środka poddaje się w wątpliwość wiarygodność danych o inflacji CPI jako informacji wrażliwych społeczno-politycznie. W kolejnych miesiącach ceny powinny przyspieszyć - decyzje o podwyżkach podjęło już kilku dużych producentów żywności borykających się z rosnącymi kosztami produkcji.
Jednoznaczne są za to przyczyny wysokiej i szybko rosnącej inflacji producenckiej - stoją za tym wzrosty cen surowców, przede wszystkim energetycznych, ale i chemicznych czy metali. W ubiegłym miesiącu rynkowe ceny węgla były kilkukrotnie wyższe niż rok wcześniej, a ropy - dwukrotnie większe niż w październiku ubiegłego roku. W pierwszym przypadku gwałtowne wzrosty napędzały niedobory kluczowego w produkcji energii surowca, ale w drugiej połowie miesiąca władze wymusiły obniżki, m.in. poprzez przyspieszenie produkcji krajowej, zwiększenie importu, redukcje aktywności najbardziej energochłonnych gałęzi przemysłu czy jasny sygnał dla rynku, że ceny są zbyt wysokie i nie podobają się Pekinowi. Zejście z węglowej górki o ponad połowę może dać chwilowy oddech firmom, które są zmuszone więcej płacić za surowiec czy prąd, ale dopiero nadchodząca zima będzie prawdziwym testem dla wydolności systemu energetycznego. Tym niemniej, o ile inflacja CPI będzie zapewne w kolejnych miesiącach przyspieszać, to PPI - może mieć już szczyt za sobą lub być tuż przed nim.
Potężna różnica - 12 p. proc. - między PPI a CPI nie jest wyłącznie chińskim fenomenem. We wrześniu Norwegii ceny producentów rosły o 50 proc., a w Hiszpanii o ponad 20 proc., podczas gdy konsumenckie o kilka procent. Producenci z góry strumienia (upstream) są w stanie sprzedawać swoje towary po wyższych cenach firmom umiejscowionym niżej w łańcuchach dostaw, ale podwyżka cen w detalu jest znacznie trudniejsza z powodów wspomnianych wyżej. Biznes redukuje marże - bierze część tymczasowych (jak ma nadzieje) wzrostów kosztów na siebie, by nie stracić klientów. W ostatniej dekadzie inflacja CPI była zazwyczaj wyższa od PPI. Do tego dochodzą ceny regulowane - dużo wyższe ceny węgla nie przekładają się na równie (ani nawet blisko) duży wzrost kosztów prądu dla konsumentów, wzrosty cen ropy mityguje umocnienie juana wobec dolara, a władze mają wpływ również na ceny paliwa na stacjach.
Rozdźwięk między cenami producentów a konsumentów może się okazać zagwozdką dla Ludowego Banku Chin. Czy luzować politykę pieniężną w obliczu zwalniającego wzrostu i niskiej inflacji CPI, dolewając oliwy do inflacyjnego ognia u producentów? Niektórzy uczestnicy rynku zinterpretowali dzisiejsze odczyty jako ograniczające pole manewru bankowi centralnemu. Jednak decyzja o kierunku polityki, także monetarnej, leży w gestii przewodniczącego Xi Jinpinga, który zdaje się faktycznie podejmować próby modyfikacji dotychczasowego chińskiego modelu gospodarczego opartego na wzroście zadłużenia napędzającego wzrost gospodarczy w kierunku bardziej jakościowego rozwoju. A luzowanie polityki pieniężnej nie sprzyjałoby zmianie. Odczyty inflacji nie są obecnie w Chinach kluczowym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o zmianie stóp proc. Obniżki stopy rezerwy obowiązkowej można się zapewne spodziewać przed chińskim Nowym Rokiem, ale jej cele będzie wsparcie płynności w newralgicznym okresie roku, a nie generalne luzowanie polityki pieniężnej.
Rosnąca za Murem inflacja budzi również pytania o jej przełożenie na sytuacje na świecie. Chiny - jako największy importer surowców - są z jednej strony importerem, a z drugiej - jako największy eksporter towarów - eksporterem inflacji. Ceny towarów importowanych zza Muru do USA wzrosły we wrześniu o niespełna 5 proc., szybciej niż w poprzednich miesiącach, ale słabiej niż dóbr sprowadzanych z UE czy Meksyku.























































