

Indeks cen producentów (PPI) w Stanach Zjednoczonych w październiku nadal rósł w rekordowo szybkim tempie. Tak wysoka inflacja producencka sprawia, że inflacja odczuwana przez konsumentów jeszcze długo pozostanie nieakceptowalnie wysoka.
Indeks cen producentów (PPI) był w październiku o 8,6% wyższy niż rok wcześniej – podało rządowe Biuro Statystyki Pracy. To najwyższy rezultat po 2010 roku, odkąd dysponujemy porównywalnymi danymi. Inflacja producencka okazała się też nieznacznie niższa od oczekiwań ekonomistów, którzy spodziewali się odczytu na poziomie 8,7% wobec 8,6% odnotowanych we wrześniu.
W ujęciu miesięcznym wzrost cen producentów wyniósł 0,6% mdm wobec 0,5% miesiąc wcześniej. Jest to więc tempo nieco niższe niż wiosną, gdy od marca do czerwca indeks CPI rósł w tempie 0,8-1,0% miesięcznie.


Nie jest to jednak historyczny rekord. Sporządzany od roku 1947 indeks cen producentów obliczany w oparciu o dobra końcowe we wrześniu poszedł w górę o 11,7% rdr. Wyższe odczyty (sięgające w porywach 15-20%) notowano w latach 70-tych XX wieku podczas kryzysów naftowych. Ale obecne odczyty ustępują im już nieznacznie.
Zobacz także
Co istotne, tym razem inflacja nie ogranicza się tylko do paliw i energii. Eliminująca te kategorie tzw. bazowa inflacja PPI w październiku przyspieszyła z 5,9% do 6,2%, także ustanawiając nowy rekord. Oznacza to, że presja kosztowa wynika już nie tylko z rosnących cen surowców energetycznych i niemal rekordowo drogich płodów rolnych.
Przeczytaj także
Od początku 2021 roku ceny producentów (PPI) w Stanach Zjednoczonych rosną szybciej niż ceny płacone przez konsumentów (CPI). Taki stan rzeczy implikuje presję na marże przedsiębiorstw, co będzie skutkować albo jeszcze mocniejszym wzrostem cen w sklepach albo falą upadłości firm i recesją.
Już jutro BLS opublikuje statystyki październikowej inflacji CPI w Ameryce. Rynkowy konsensus każe się spodziewać odczytu na poziomie 0,6% mdm i 5,8% rdr. Taki odczyt oznaczałby przekroczenie szczytu z 2008 roku (5,5% rdr) oraz wyraźne przyspieszenie względem wartości rzędu 5,3-5,4% obserwowanych przez poprzednie cztery miesiące. Oznaczałby także, że inflacja w żadnym bądź razie nie jest „przejściowa”, jak to przez ostatnie miesiące usiłowali nam wmówić bankierzy centralni.
KK
