- Obcinają nam coraz więcej nadgodzin. Boimy się, że zaczną redukować także etaty. Dyrekcja uspokaja, że zwolnień nie będzie, ale kilku moich kolegów już rozgląda się za nową pracą, żeby nie zostać na lodzie przed Bożym Narodzeniem - opowiada pracownik linii produkcyjnej w łódzkiej fabryce.
O przyszłość 3 tys. pracowników Indesitu w obu fabrykach obawiają się związkowcy. - Informacje, że Merloni ma kłopoty ze spłatą długów, mogą sprawić, że firma będzie mieć problemy z pozyskaniem kontrahentów. Jednak dramatu nie będzie, póki Indesit nie zaalarmuje, że fabryki w Polsce przynoszą straty - mówi Walemar Krenc, przewodniczący łódzkiej "Solidarności".
Strat na razie w Indesicie nie ma, ale... sprzedaż w III kwartale spadła aż o 9,1 proc. O 24,7 proc. spadł też zysk netto i wynosi 25,7 mln euro.
- Nie jest tajemnicą, że firma produkuje mniej niż kilka miesięcy temu. Nieoficjalnie mówi się też o zwolnieniach. Jako pierwsi pracę mogą stracić pracownicy tymczasowi. Dopiero w drugiej kolejności firma może zwolnić pracowników posiadających umowę o pracę - przyznaje Jarosław Nawrocki, przewodniczący "S" w łódzkim Indesicie.
W Radomsku od kilku tygodni mówi się o tajemniczych przyczynach ciągle odkładanego oficjalnego otwarcia tamtejszej fabryki Indesitu. Pierwotnie otwarcie miało odbyć się w połowie czerwca. Włosi je jednak odwołali, tłumacząc, że jest... za wcześnie. Termin październikowy też okazał się niewypałem. Kolejnego oficjalnie nie wyznaczono.
- Do tej pory nie łączyliśmy tego poślizgu ze złą sytuacją finansową firmy. Teraz wszyscy mówią, że Włosi zrezygnowali z oficjalnego otwarcia fabryki, bo może za chwilę będą ograniczać produkcję. W Radomsku ciągle wielu nie ma pracy. Ci co ją dostali w Indesicie znów zaczynają obawiać się o przyszłość - mówi pracownica, zatrudniona przy montażu zmywarek.
Oficjalnie przedstawiciele Indesitu zaprzeczają, by odkładanie terminu uroczystego otwarcia fabryki miało związek ze złą sytuacją finansową firmy.
- Chcemy zaprosić wielu VIP-ów - przedstawicieli rządu, premiera, ministra gospodarki. Ze strony włoskiej ministra przemysłu. Niestety, trudno znaleźć termin, który odpowiadałby wszystkim. Co się odwlecze, to nie uciecze - bagatelizuje Zygmunt Łopalewski, rzecznik Indesitu w Polsce.
Łopalewski podkreśla, że produkcja w radomszczańskim Indesicie rozpoczęła się 5 miesięcy temu i ma charakter próbny. Obecnie zatrudnionych jest tam 300 osób, choć docelowo pracę znaleźć ma w fabryce 1300 osób. - Cały czas rekrutujemy i przyjmujemy nowych pracowników - zapewnia Łopalewski.
Słowa rzecznika nie przekonują Walemara Krenca: - Coraz bardziej boimy się, że w Indesicie stanie się to, co się teraz dzieje w branży motoryzacyjnej. Fabryka Opla w Gliwicach stała przez miesiąc, bo firma zamknęła produkcję. Niestety, można się spodziewać, że takie same informacje już niedługo będą dotyczyć zakładów produkujących sprzęt agd. Już teraz widać, że spadają zyski. Branża agd. odczuje to, co się dzieje na rynkach światowych. Z powodu kryzysu ludzie zaczynają oszczędzać i nie będzie ich stać na kupno nowej pralki lub zmywarki - mówi szef łódzkiej "Solidarności".
Dalej idzie prof. Stefan Krajewski. Ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego obawia się, że zagraniczne firmy z powodu oszczędności przeniosą produkcję z Polski na Ukrainę albo do Rosji. - Na Wschodzie łatwiej o tanią siłę roboczą - mówi prof. Krajewski.
Obawy ekonomistów i pracowników stara się rozwiać Zygmunt Łopalewski: - Spółka, która wystąpiła o ochronę przed wierzycielami, należy do Antonio Merloniego. Fabryki Indesitu w Łodzi i Radomsku należą natomiast do Vittorio Merloniego, jego brata. Nie mamy z tą firmą nic wspólnego. Do Antoniego Merloniego należy marka Ardo - informuje Łopalewski. -Przyznaję, że zyski w naszej firmie spadły, ale fabryki nie przynoszą strat.
POLSKA Dziennik Łódzki
Agnieszka Jasińska, Jacek Drożdż
Źródło:
