Nieoficjalnie wiadomo, ze greckie banki mogą liczyć na blisko 60 mld euro awaryjnego finansowania z własnego banku centralnego. Tymczasem nasila się klincz pomiędzy nowym rządem Grecji a unijnymi kredytodawcami.


Europejski Bank Centralny miał zgodzić się, aby bank centralny Grecji udzielił greckim bankom pożyczek na maksymalną kwotę 59,5 mld euro – podała agencja Bloomberg powołując się na anonimowych informatorów z EBC. Na tą kwotę ma składać się zwykły limit 50 mld euro powiększony o dodatkowe 9,5 mld euro.
To pożyczki, jakie banki ze strefy euro mogą otrzymać od krajowych banków centralnych w ramach awaryjnego wsparcia płynności (ELA – emergency liquidity assistance). Różnice pomiędzy ELA a pożyczką z EBC są dwie: 1) ELA oprocentowane są na 1,55%, czyli znacznie powyżej stopy EBC wynoszącej 0,05%; 2) w przypadku ewentualnej niewypłacalności emitenta zastawionych papierów (w tym przypadku Republiki Grecji) straty realizuje narodowy bank centralny, a nie EBC. Każde wsparcie w ramach ELA wymaga zgody EBC.

Konieczność uruchomienia ELA na tak dużą skalę to pokłosie środowej decyzji EBC, który zawiesił obowiązywanie nadzwyczajnego złagodzenia restrykcji dotyczących jakości zabezpieczeń pożyczek, z których korzystały greckie banki, zastawiając w EBC obligacje swojego kraju.
Tymczasem na linii Ateny-Berlin narasta spór o przyszłość Grecji. „Jesteśmy zgodni, że nie jesteśmy zgodni" - tak dzisiejsze rozmowy z greckim premierem Alexisem Ciprasem skwitował niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Niemcy chcą, aby nowy rząd Grecji respektował porozumienia dotyczące oszczędności budżetowych i reform gospodarczych. Ale skrajni lewicowcy z Syrizy nawet nie chcą o tym słyszeć i konsekwentnie odmawiają rozmów z przedstawicielami tzw. trojki oraz żądają renegocjacji warunków, na jakich MFW i kraje strefy euro pożyczyły Grecji 240 mld euro.
Według nieoficjalnych doniesień greckiemu rządowi pieniądze skończą się pod koniec lutego, jeśli nie dostanie kolejnej transzy pożyczek od trojki. Wówczas Grecja stanie przed wyborem: albo niewypłacalność (i co za tym idzie, także upadek banków), albo wyjście ze strefy euro, powrót do drachmy i „zadrukowanie” długów nową (znacznie mniej wartą) walutą.
Póki co obie strony prowadzą „grę w cykora”, w której nikt nie chce zbyt wcześnie ustąpić. Jeśli jednak nikt tego nie zrobi, skończy się to niekontrolowanym kryzysem i najprawdopodobniej opuszczeniem/wyrzuceniem Grecji z eurolandu.
Rząd Ciprasa ma jednak autentyczne poparcie społeczne, a w czwartek wieczorem tysiące Greków wyszły na słynny z antyrządowych zamieszek Plac Syntagma, aby zademonstrować poparcie dla polityki rządu. To przypuszczalnie pierwsza we współczesnej historii pro-rządowa demonstracja w Atenach. Tylko złośliwi żartują, że to ogromna kolejka do najbliższego bankomatu. Od grudnia z greckich banków wypłacono ponad 15 mld euro, czyli prawie 10% ogółu depozytów. To efekt lekcji, jaką Grecy odrobili po wydarzeniach na Cyprze sprzed niemal dwóch lat.