REKLAMA
TYDZIEŃ Z KRYPTO

Gdy e- spotka się z social - czyli Facebook w strategiach social commerce

2010-11-13 06:00
publikacja
2010-11-13 06:00

Nie tak dawno, bo 18 października świat obiegła wiadomość opublikowana na łamach "The Wall Street Journal” informująca o tym, że największy portal społecznościowy Facebook zaliczył dużą „wpadkę”. Dane ponad miliona użytkowników wyciekły do zewnętrznych firm zajmujących się reklamą w Internecie oraz tworzeniem baz danych o internautach. Wydaje się jednak, że nic nie jest w stanie zrazić facebookowiczów, których liczba rośnie w dalszym ciągu. Niespełna parę miesięcy temu (w lipcu tego roku) Facebook świętował przecież pozyskanie pół miliardowego użytkownika. Dla porównania można dodać, że Polska liczy sobie według danych GUS-u za rok 2009 39 milionów 173 tysięcy osób. Zestawienie tych dwóch liczb nie wymaga dodatkowego komentarza.

Potężny Facebook

Co bezpośrednio wynika z istnienia w sieci tak potężnego narzędzia? Tak należy bowiem patrzeć na Facebooka. Prowadzonych jest coraz więcej badań dotyczących wpływu portali społecznościowych na życie społeczne. Można spotkać się nawet z pojęciem pokolenia Facebooka, mówi się o nałogu Facebooka. Na ile jest to przesadzone, nie wiadomo. Na konferencji Rynek Usług Pocztowych w Polsce 2010 prezes firmy InPost Rafał Brzoska część swojego wystąpienia poświęconego branży e-commerce, dedykował właśnie  fenomenowi Facebooka oraz bezpośredniej zależności, jaka jest zauważalna między mediami społecznościowymi (tu akurat Facebookiem), a e-handlem. Rafał Brzoska udowadniał, że heavy-userzy (dla niewtajemniczonych – stali użytkownicy, konsumenci danego produktu) Facebooka wydają średnio o 40 dolarów więcej na zakupy w sieci, niż osoby nie korzystające z FB, a 56% użytkowników tego portalu zrobiło zakupy online. Komu, jak komu, ale prezesowi Inpost-u promującemu swoją usługę Paczkomaty 24/7, której to głównym motorem może być branża e-commerce, dane te musiały dać do myślenia. Namacalnym tego dowodem jest nowatorski pomysł wdrożenia sieci sklepów na Facebooku - Inflavo. 



facebookowy trend w marketingu i szerzej mówiąc handlu płynie oczywiście z Zachodu. Ukuto już ciąg pojęć przenikających się ze sobą na wskroś, takich jak social commerce, social shopping, social marketing. Wyznaczenie konkretnych granic między nimi jest chyba niemożliwe. Najważniejszym jednak ich punktem wspólnym jest owo określenie social – społeczny, pod którym często kryje się główny bohater tego materiału – cudowne dziecko młodego studenta Harvardu - Mark Zuckerberga. Jak podaje portal Social-commerce.pl, cytując za ekspertami z See.way.com - 76% marketingowców myśli o wykorzystaniu Facebooka do inicjatyw social commerce. Świat obiegły już spektakularne tego przykłady. Z czego trzy naszym zdaniem zasługują na szczególną uwagę. 

Jak to robi IKEA?


Pierwszy przypadek został wyróżniony główną nagrodą - Gold Cyber Lion na Cannes International Advertising Festival. Mowa jest o genialnym, niezwykle niskobudżetowym social marketingu szwedzkiej firmy Ikea. Ikea otwierała swoją nową siedzibę w Malmo. Obsługująca firmę agencja reklamowa postanowiła w kampanii wykorzystać dwa istniejące, powszechnie dostępne i ze sobą powiązane narzędzia. Po pierwsze portal Facebook. A po drugie funkcje znaną i popularną wśród wszystkich jego użytkowników – tagowanie zdjęć. Recepta na ten sukces była prosta. Manger sklepu Gordon Gustavsson założył swój profil na Facebooku. W przeciągu dwóch tygodni 12 zdjęć pokazowych pokoi Ikei zostało uploadowanych na jego profil. Dalej potoczyło się już błyskawicznie. Użytkownicy, którzy dołączyli do grona znajomych Gordona Gustavssona, mieli możliwość tagowania poszczególnych produktów na jego zdjęciach profilowych. Kto jako pierwszy zaznaczył swoje imię i nazwisko na danym produkcie, wygrywał go. Oczywiście każde otagowanie wiązało się z tym, że zdjęcie pojawiało się na tablicy szczęśliwego użytkownika, w związku z czym widzieli je wszyscy jego znajomi. Nie trudno sobie unaocznić ten obraz rozrastającej się w okamgnieniu pajęczyny. Pomysłodawcy twierdzili, że maksymalna ilość tagów – 30, zapełniała się w niecała minutę.... O nowym sklepie Ikei w Malmo mówiło się w sieci na całym świecie. Różnego rodzaju blogi poruszające tematykę marketingu, reklamy opisywały tę szczególną kampanię, podpinając często instruktażowo – promocyjny filmik z Youtub. Czy trzeba czegoś więcej?



Społecznościowe zakupy u Levisa


Kolejnym przykładem social marketingu, ale także social commerce, czyli zakupów w Internecie z wykorzystaniem mediów społecznościowych, może być kampania firmy Levis. Odwołując się jeszcze raz do danych przytoczonych przez prezesa Rafała Brzoskę na wrześniowej konferencji w Warszawie: „64% konsumentów lepiej postrzega firmę, gdy któryś z ich znajomych wchodzi w interakcję z marką poprzez nowe media”. To raz. A dwa prosta, chciałoby się powiedzieć ludowa, prawda – co skłoni Panią X do kupienia nowego modelu przykładowo jeansów? To, że raz - jej najlepsza przyjaciółka Pani Y, powie, że są ładne, albo dwa: Pani X dowie się, że Pani Y takie jeansowe cacko nabyła jakiś czas temu. I tu oczywiście znowu z pomocą przychodzi Facebook. Klienci robiący zakupy w sklepie internetowym firmy Levis mogą zdecydować się na, nazwijmy to, tryb społecznościowy, owych zakupów. Od tego momentu mają możliwość dzielić się ze swoimi znajomymi odczuciami, ocenami poszczególnych produktów tej amerykańskiej firmy.

Najczęściej wykorzystują w tym celu znowu jedno ze znanych wszystkim narzędzi, a mianowicie button – Like it. Możemy zobaczyć kto z naszych znajomych lubi dany produkt, możemy zapoznać się z listą najbardziej lubianych modeli jeansów wśród naszych facebookowych kontaktów. Znajomi oczywiście mogą komentować nasze wybory. A każdy taki pojedynczy ruch wyświetla się na naszej profilowej tablicy – widzą go więc i pozostali. Dodajmy tylko, że przeciętny użytkownik Facebooka ma ich średnio 130. Jodi Bricker, Wiceprezes of Digital firmy Levi’s Americas, mówiąc o nowym sposobie promocji swojej firmy stwierdził: “We’re creating a new social shopping experience that will change the way people shop online and, frankly, make buying jeans more fun. (tłum. Tworzymy nowy, społecznościowy rodzaj zakupów, który odmieni to w jaki sposób ludzie dokonują zakupów online i, tak na prawdę, sprawi, że kupowanie dżinsów będzie przyjemniejszym doświadczeniem). Dla klienta zabawa – bez wątpienia. A dla firmy  - praktycznie darmowe narzędzie marketingowe.  Rachunek wydaje się być prosty.




Na fali tego samego facebookowego trendu marketingowego pojawiała się akcja włoskiej firmy Diesel w Hiszpanii. W salonach tejże firmy przy przymierzalniach zainstalowano specjalne urządzenia, które w kilka sekund łączyły Klienta z jego profilem na Facebooku. Diesel Cam, bo tak zostały one nazwane wyposażono w aparat fotograficzny. Klient, dzięki temu stanowisku fotograficznemu, ma możliwość zrobienia sobie zdjęć we właśnie przymierzanym stroju. Następnie może błyskawicznie opublikować je na Facebooku i otrzymać od swoich znajomych, jeśli są oczywiście online, natychmiastową radę. Ocenia wirtualne, komisyjne biuro doradcze, złożone z grona facebookowych znajomych.  Strategia identyczna jak poprzednie – po pierwsze spory fun dla Klienta, a po drugie samogenerująca się reklama w sieci – każde opublikowane zdjęcie, wyświetla się na Tablicy użytkownika, którą widzą jego znajomi. 




Biorąc pod uwagę dane, które opublikowano w sieci na temat Facebooka. Mianowicie, że łącznie użytkownicy na Facebooku spędzają miesięcznie 8,3 mld godzin (!), problem jawi się tylko jeden. Skoro wszystko dzieje się w sieci – Internet, w tym Facebook wypiera „prawdziwe życie”, niepokoić może tylko jedno. Może okazać się, że za jakiś czas potrzeby konsumpcyjne ludzi ograniczą się do absolutnego minimum, albo przynajmniej zaczną spadać. Bo po co być? Po co mieć? Skoro można cały dzień siedzieć w domu przez szklanym ekranem  i tworzyć wirtualną, alternatywną rzeczywistość. A do tego potrzebny jest tylko: komputer i co nieco strawy dla ciała. Reszta jest absolutnie zbędna. I co na to powiedzą marketingowcy?

Beata Pękala



Źródło:
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zyskaj 500 zł w promocji „Mobilni zyskują”
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zyskaj 500 zł w promocji „Mobilni zyskują”

Komentarze (1)

dodaj komentarz
~zodiak
kiedys bolszewicy w otwarty sposob rabowali kosztownosci czy zlote zegarki, dzis uciekaja sie do wyrafinowanych metod jak takie "ekologiczne" podatki.

Powiązane: Zakupy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki