Projekt polskiego budżetu na 2017 r. oparty jest na optymistycznych założeniach dotyczących wpływów podatkowych – informuje Fitch. Agencja zwraca uwagę, że taka polityka rządu rodzi pewne ryzyka.




W opublikowanym dziś komunikacie, jedna z trzech wiodących agencji ratingowych zwraca uwagę, że projekt budżetu zakłada wzrost nominalnych wpływów podatkowych aż o 8,9%.
- Uważamy, że założenia te są zbyt optymistyczne. Wzrost PKB będzie prawdopodobni niższy, niż prognozuje to rząd, co wpłynie na wysokość wpływów podatkowych. Mimo ostatniej obniżki rządowych prognoz, wciąż pozostają one wyższe od prognoz agencji Fitch – czytamy w komunikacie.
Rząd przewiduje, że realny wzrost PKB wyniesie w 3,4% w 2016 r. i 3,6% w 2017 r., podczas gdy Fitch uważa, że będzie to odpowiednio 3,2% i 3,5%.
Agencja przypomina też , że w przyszłym roku polski rząd nie może liczyć na jednorazowe czynniki (zysk z NBP i wpływy z aukcji LTE), które w tym roku umożliwiły m.in. sfinansowanie programu "Rodzina 500 plus". Tymczasem flagowy program PiS w 2016 r. kosztował 0,9% PKB, a w 2017 r. jego koszt wzrośnie do 1,2% PKB.
Jak stwierdza Fitch, aby rządowi udało się osiągnąć przewidywane wpływy z podatku VAT, musiałyby one wzrosnąć o 10,9%, czyli dwukrotnie mocniej niż przewidywany nominalny wzrost konsumpcji. Jednocześnie agencja zauważa, że polska luka w VAT należy do najwyższych w UE i wynosi do 25% teoretycznych przychodów.
Fitch oczekuje, że polski deficyt budżetowy wyniesie w przyszłym roku 3% i będzie o 0,1 punktu procentowego wyższy, niż zakłada to rządowa prognoza. Zdaniem agencji, na kształt dalszych działań rządu wpływ będzie miało istnienie unijnego limitu deficytu (3%).
- 3-procentowy deficyt stanowi silne zakotwiczenie dla polskiej polityki fiskalnej i można oczekiwać jej zmian, jeżeli wzrost będzie rozczarowujący. Polska wyszła z procedury nadmiernego deficytu w 2015 r. i ponowne do niej wejście negatywnie wpłynęłoby na wiarygodność polityki fiskalnej, a w konsekwencji mogłoby poskutkować nawet finansowymi sankcjami w postaci ograniczeń wypłat środków z UE, które od 2004 r. są motorem rozwoju gospodarczego Polski – argumentuje Fitch.
Zdaniem agencji, obecność „unijnego straszaka” spowoduje, że w przyszłych latach deficyt będzie stopniowo ograniczany (prognoza agencji na 2018 r. mówi o 2,9%), a relacja długu do PKB utrzyma się na poziomie 53%. „Mimo to, potencjalne zmiany w polityce fiskalnej mające na celu umożliwienie realizacji obietnic wyborczych wciąż stanowią ryzyko dla finansów publicznych” – dodaje Fitch.
Wstępny projekt budżetu na 2017 r. przewiduje dochody budżetu na poziomie 324,1 mld zł, wydatki na poziomie 383,4 mld zł oraz deficyt budżetu nie większy niż 59,3 mld zł. Projekt zakłada wzrost PKB w ujęciu realnym o 3,6% przy inflacji na poziomie 1,3%.
W tym roku Fitch był dla naszego kraju najłagodniejszym recenzentem. W ostatniej rewizji (15 lipca) agencja ani nie obniżyła Polsce ratingu, ani też nie zmieniła perspektywy. Na obniżkę w styczniu niespodziewanie zdecydowała się agencja S&P, Moody’s natomiast w maju posunął się do obniżenia perspektywy ze stabilnej do negatywnej.
Tegoroczny kalendarz ratingowy wskazuje, że Fitch nie będzie się już zajmował Polską. 9 września kolejny komunikat wydać ma Moody’s, a 2 grudnia możemy liczyć na rewizję ze strony agencji S&P.
Dzisiejszy komunikat Fitcha to kolejne „upomnienie” ze strony agencji ratingowej, które Polska otrzymała w ostatnich dniach. W ubiegły czwartek analitycy Moody’s stwierdzili, że eskalacja konfliktu wokół TK jest negatywna dla wiarygodności kredytowej Polski.
Ocena przyznana Polsce przez agencję Moody’s (A2) jest szóstą najwyższą z możliwych. O jeden stopień niżej nasz kraj ocenia Fitch (A-), a o dwa stopnie niżej S&P (BBB+).
Michał Żuławiński