Bezpośrednią przyczyną są niezadowalające wyniki finansowe podane wczoraj przez Tima Cooka. Nie chodzi bynajmniej o poziom przychodów i zysku, bo te wyniosły odpowiednio 54,51 mld dol. i 13,81 dol. zarobionego na każdą akcję przedsiębiorstwa. Znacznie gorszą są prognozy, które zakładają dalsze hamowanie maszyny do robienia pieniędzy, za jaką od dawna uważa się Apple.
»Apple znokautowany po publikacji wyników |
Spółka spodziewa się, że w okresie do końca marca br. osiągnie ok 42 mld dol. przychodu. To mniej nawet niż wynosiły oczekiwania analityków, a przypomnijmy, że do tej pory Apple zaskakiwało raczej wyłącznie pozytywnie. Drugą przyczyną odwrotu inwestorów jest nieprzekonywający styl prowadzenia firmy przez Cooka. Eksperci są zdania, że manager administruje jedynie imperium Jobsa, a bez wizjonerstwa byłego szefa firmie nie uda się utrzymać w czołówce innowatorów na tak konkurencyjnym rynku.

Od szczytu z 21 września zeszłego roku Apple traci już 36 proc. Zeszły rok dla posiadaczy akcji producenta sprzętu był bardzo dobry, bo nawet po tak dynamicznych spadkach jak dziś firma jest wyceniana na poziomach dokładnie sprzed roku. Przebicie kluczowego wsparcia wyznaczanego przez trend ostatnich 3 lat sprawia, że mimo wciąż dużej fundamentalnej wartości, obecnie na akcjach Apple Wall Street zdecydowanie bardziej opłaca się grać na spadki.
JR, Bankier.pl