Uwaga, ta oferta ma haczyk. Owszem, za cenę 3 mkw. mieszkania z Warszawie da się kupić kawałek ziemi i dom nad Atlantykiem w najbezpieczniejszym kraju Afryki. Niestety – europejskie życie w Afryce jest dużo droższe od europejskiego życia w Europie.
Fot. Thinkstock
– W Ghanie wielu Europejczyków spełnia swoje marzenia o prywatnym kawałku raju – mówi Leszek Pędzisz, jeden z Polaków mieszkających w Afryce, bohater najnowszego odcinka projektu „Tam mieszkam” realizowanego przez portal Bankier.pl. – Za cenę 3 metrów kwadratowych nowego mieszkania w Warszawie tutaj można zakupić kawałek ziemi i wybudować sobie dom z widokiem na ocean. Jeśli jednak ktoś chciałby w Ghanie zamieszkać na stałe, a przy tym zachować wysoki europejski standard życia, to będzie musiał sporo zapłacić za ten dobrobyt z importu. Okazuje się, że europejskie życie w Afryce jest dużo droższe niż europejskie życie w Europie – wyjaśnia.
– Mój główny zarzut [wobec tutejszej gospodarki – red.] jest taki, że Ghana po prostu nie produkuje, nie wytwarza – mówi nasz rozmówca, z wykształcenia ekonomista. – Wyobraź sobie, że w Moree, rybackiej miejscowości na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego, na sklepowych półkach królują puszki z importu - sardynki z Francji, makrela z Chin, tuńczyk z Tajlandii. Ryby z lokalnego połowu gniją, bo w mieście nie ma mroźni, a biedujący ludzie wykosztowują się na francuskie sardynki. Absurd – podsumowuje.
Reklama
Ghana jest znana w świecie z eksportu złota i… kakao. To stąd pochodzi aż 17% jego światowej produkcji. Nie przekłada się to bynajmniej bezpośrednio na korzyści dla mieszkańców tego kraju. – Jest to tylko eksport ziarna kakaowca, czyli tak naprawdę surowca otrzymywanego z jego owoców. Finalny produkt powstaje gdzie indziej – wyjaśnia. – W rezultacie w Ghanie, gdzie dzikie drzewa kakaowca można zobaczyć rosnące przy drogach, Ghańczycy popijają na śniadanie kakao z importu albo takie, które zostało co prawda wyprodukowane w kraju, ale na zagranicznej licencji. W Ghanie nawet zapałki są z importu. Co dobrego można powiedzieć o gospodarce kraju, który musi importować zapałki…?
Kryterium porównania |
Ghana ![]() |
![]() |
Całkowita populacja (2012) | 25,3 mln | 38,5 mln |
Odsetek osób w wieku 0-14 (2012) | 39% | 15% |
Odsetek osób w wieku 15-64 (2012) | 58% | 71% |
Odsetek osób w wieku 65 lat i więcej (2012) | 3% | 14% |
Wzrost PKB (2012) | 7,91% | 1,82% |
Udział importowanej żywności w imporcie ogółem (2012) | 12,99% | 8,31% |
Liczba użytkowników internetu na 100 osób (2012) | 17 | 65 |
Liczba bankomatów na 100 tys. mieszkańców (2012) | 5,47 | 56,92 |
Liczba oddziałów banków na 100 tys. mieszkańców(2012) | 6 | 33 |
Sieć dróg w km (2009) | 110 tys. | 384 tys. |
Liczba samochodów osobowych na 1000 mieszkańców (2009) | 18 | 432 |
Turystyka międzynarodowa, przyjazdy do kraju (2010) | 931 tys. | 12,5 mln |
– Oczywiście to nie jest wyłącznie problem Ghany, ale generalnie całej postkolonialnej Afryki. Państwa afrykańskie wyprzedają surowce, ale muszą importować gotowe produkty finalne. Oprócz deficytu odpowiedniej technologii produkcyjnej, gospodarki afrykańskie cierpią także na brak kluczowej technologii wydobywczej. W efekcie na Czarnym Lądzie rozgościły się setki zachodnioeuropejskich, amerykańskich i przede wszystkim - chińskich konsorcjów wydobywczych, które eksploatowanymi na wielką skalę surowcami, zamiast afrykańskich, napędzają własne gospodarki. W rezultacie umacniają się więzi i rośnie gospodarcza zależność afrykańskich państw od inwestorów z zewnątrz – mówi.
W efekcie koszyk podstawowych produktów w Ghanie wygląda zupełnie inaczej niż na przykład ten w Polsce. – W małych miasteczkach i wioskach wybór produktów jest bardzo ograniczony. Masło, ser żółty, szynka, pomidory, ogórki, ziemniaki, mleko, mięso mielone, filet z kurczaka, soki czy czekolada to nie są dobra podstawowe w Ghanie. Zamiast nich do lokalnego koszyka trafiłyby masa orzechowa, suszona kassawa, kukurydza, fasola, yam (rodzaj afrykańskiego ziemniaka) czy plantain (owoc wyglądem przypominający dużego banana). Oczywiście w większych miastach znajdziemy sporo importowanych produktów znanych z europejskich półek sklepowych, ale ich ceny są zazwyczaj wyższe niż w Europie – opowiada bohater „Tam mieszkam: Ghana”.
Pełen zapis rozmowy z Polakiem mieszkającym w Ghanie jeszcze w tym tygodniu na łamach Bankier.pl.
Malwina Wrotniak-Chałada, współpraca Paula Skrepnicka
Bankier.pl