Coraz bardziej realna groźba kryzysu naftowego i stagflacyjny scenariusz dla globalnej gospodarki wsparły popyt na złoto. Kurs kontraktów terminowych w Nowym Jorku niemal wyrównał nominalny rekord wszech czasów. Ceny kruszcu wyrażone w polskim złotym są najwyższe w historii.


- Rynki ropy może czekać największy szok podażowy w historii – ocenili analitycy Goldman Sachs, którzy w skrajnym scenariuszu zakładają wzrost cen do rekordowych 175 USD za baryłkę. We wtorek prezydent Joe Biden ogłosił embargo na dostawy rosyjskiej ropy do Stanów Zjednoczonych. Co prawda rosyjska ropa ma minimalne znaczenie dla Amerykanów, ale jest to sygnał, że analogiczne posunięcie mogą wdrożyć europejscy wasale USA. Ceny ropy Brent sięgnęły przeszło 130 USD za baryłkę, wyznaczając najwyższy poziom od lipca 2008 roku.
Co wspólnego mają ze sobą ropa naftowa i złoto? Ta pierwsza jest nie tylko strategicznym i absolutnie niezbędnym surowcem dla naszej cywilizacji, ale też podstawą współczesnego ładu monetarnego, opartego o system petrodolara (czyli że handel ropą odbywa się tylko w USD). A złoto jest uniwersalnym pieniądzem, choć przez ostatnie 50 lat wygnanym na banicję. Ale inwestorzy dobrze wiedzą, że katalizatorem upadku poprzedniego ładu monetarnego (układ z Bretton Woods) był pierwszy kryzys naftowy.
Mocno drożejąca ropa oznacza dalszy wzrost i tak już bardzo wysokiej inflacji cenowej w USA i wielu innych krajach świata. Już teraz dolarowa inflacja sięga blisko 8% i jest najwyższa od 40 lat. Równocześnie stopy procentowe w Rezerwie Federalnej wciąż trzymane są na zerze i raczej nie wzrosną do poziomów bliskich choćby oficjalnie raportowanej inflacji CPI. Perspektywa utrzymania szybkiego spadku siły nabywczej dolara i innych walut fiducjarnych sprawia, że kolejni inwestorzy rozglądają się za jakąś antyinflacyjną alternatywą. A tą od zawsze było złoto (a kiedyś też srebro).
Ponadto drożejące paliwa działają niczym hamulec ręczny zaciągnięty światowej gospodarce. Praktycznie mamy już kryzys energetyczny, który w perspektywie kilku kwartałów może doprowadzić do globalnej recesji, a w niepewnych czasach inwestorzy zwykle uciekali w kierunku tzw. bezpiecznych przystani, czyli złota, franka szwajcarskiego, dolara i Treasuries.
W rezultacie pomimo zwyżkujących notowań USD dolarowe ceny złota we wtorek niemal wyrównały nominalny rekord wszech czasów (2077,50 USD/oz.) z sierpnia 2020 roku. Wtorkowe śródsesyjne maksimum z rynku terminowego wyniosło 2076,60 USD/oz. Wieczorem kontrakty na królewski metal były notowane po 2 059,10 USD/oz., a więc o 2,9% wyżej niż dzień wcześniej. Dla porządku dodajmy, że mówimy tu o rekordach nominalnych. Skorygowany o oficjalną inflację CPI rekord cen złota ze stycznia 1980 roku (850 USD/oz.) wynosi prawie 3 072 dzisiejszych dolarów za uncję złota. Do tego poziomu jeszcze sporo nam brakuje.


Za to bezapelacyjne rekordy padły na parze złoto-złoty. „Giełdowa” cena uncji żółtego metalu w przeliczeniu na PLN wyniosła we wtorek 9 388 zł/oz. Na skutek wzrostu dolarowych notowań kruszcu oraz potężnego osłabienia złotego od początku 2022 roku cena złota w Polsce podniosła się o blisko 25%. W efekcie ceny popularnych monet jednouncjowych przekroczyły granicę 10 000 złotych. Tyle teraz wynosi faktyczna cena zakupu złota nad Wisłą i Odrą.