Rząd ogłosił program pt. "tarcza antykryzysowa", który ma wesprzeć firmy w okresie pandemii COVID-19. Jego wielkość wskazuje, że władze rozpoznają powagę problemu i są gotowe się z nim zmierzyć. Ale jednocześnie program wciąż wydaje się w niektórych aspektach niedopracowany.


W tym kontekście szczególnie niezrozumiałe jest, dlaczego władze nie przekładają wyborów prezydenckich. Możliwe, że w najbliższym czasie będą potrzebne działania zmieniające konstytucję, w takich warunkach potrzebna jest fundamentalna zgoda polityczna co do kierunku działań – w warunkach kampanii taka zgoda jest niemożliwa.


Pakiet antykryzysowy ma pięć filarów:
- ochrona miejsc pracy,
- finansowanie przedsiębiorstw,
- ochrona zdrowia,
- ochrona bezpieczeństwa systemu finansowego,
- program inwestycji publicznych.
W dużym uproszczeniu ok. 70 proc. tego programu to są działania wspierające płynność finansową firm, a ok. 30 proc. działania wspierające pracowników i firmy poprzez system dotacji, podatków i stymulowanego popytu. Nie chcę podawać kwot, ponieważ moim zdaniem w oficjalnych komunikatach sumuje się liczby, które nie do końca można sumować (transfer dla pracownika to nie jest to samo co prolongata leasingu dla firmy).
Ponieważ nie ma jeszcze szczegółów tego planu, trudno dokonać jednoznacznej oceny. Natomiast kilka uwag wysuwa się na pierwszy plan.
Po pierwsze, nareszcie rozmawiamy o wysokich kwotach – pisałem kilka dni temu, że potrzebne są radykalne działania. Po drugie, brakuje bardzo natychmiastowego wsparcia dla branż, które stanęły w miejscu – transportu, turystyki, części handlu, sportu/rekreacji, organizacji konferencji itd. To są branże, które nie tylko stracą przychody niemal całkowicie, ale także nie odrobią tych przychodów w przyszłości. Nie można oczekiwać, że firmy w tych branżach zapłacą podatki i wynagrodzenia za okres, kiedy prawie w ogóle nie działają. Nie zapłacą też wielu innych zobowiązań, a po restarcie nie będą w stanie też ich uregulować. Do pomocy tym branżom potrzebne są innowacyjne narzędzia prawne i finansowe, a nie tylko takie, które były wykorzystywane przy poprzednich kryzysach.
Przeczytaj także
Po trzecie, potrzebne są szersze ramy koncepcyjne działania – kiedy ratujemy, kogo, na jakich zasadach i jak to finansujemy. Musimy mieć plan A, B i C. Niektóre firmy już zaczynają zwolnienia, szczególnie pracowników na umowach śmieciowych. Powinny otrzymać jaśniejszy sygnał, na co w jakich warunkach mogą liczyć, a na co nie. Po czwarte, powinniśmy dążyć do szerszej koordynacji międzynarodowej działań rządu. W długim okresie tylko wysiłek całej UE jest w stanie złagodzić skutki tego kryzysu.
Jeżeli pandemia będzie się przedłużała, to staniemy przed dramatycznym wyborem. Albo będziemy musieli powiększyć dług publiczny do rozmiarów, których sobie wcześniej nie wyobrażaliśmy. Albo będziemy musieli zaakceptować przejściowy chaos w gospodarce – wzajemne restrukturyzacje zobowiązań przez firmy, zwolnienia itd. Nie ma jednoznacznej metody, by wyznaczyć, która ścieżka jest optymalna. Ja bym optował za pierwszą – maksymalne powiększenie długu publicznego (do tego potrzebna jest zmiana konstytucji) ze zobowiązaniem do spłaty z przyszłych przepływów finansowych z Unii Europejskiej.
Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.