Witold Kruszewski, członek zarządu Mercatora, zdecydował się na sprzedaż małego pakietu akcji. Wcześniej spółka mocno drożała w związku z koronawirusowym boomem na produkty takie jak maseczki czy rękawice ochronne.


[Aktualizacja 07.02 g. 14:00] Artykuł został uzupełniony o stanowisko spółki, w którym sprzedaż akcji przez Kruszewskiego tłumaczona jest powodami osobistymi.
5,8 tys. akcji po średniej cenie 18,75 zł sprzedał na ostatniej styczniowej sesji Witold Kruszewski. Łączna wartość pakietu sprzedanego przez członka zarządu Mercatora to zatem 109 tys. zł. To ułamek wartości firmy, wśród inwestorów pojawiły się jednak obawy, że Kruszewski nie wierzy w wycenę Mercatora. Ta ostatnia bowiem mocno poszła przed ruchem Kruszewskiego w górę.
Za jedną akcję Mercatora jeszcze 24 stycznia płacono 8,36 zł. Później rozpoczął się jednak rajd, dzięki któremu wartość spółki wzrosła przeszło dwukrotnie. Kruszewski sprzedawał średnio po 18,75 zł, najdroższe pakiety poszły za ponad 19,5 zł, były zatem przeszło 11 zł droższe niż tydzień wcześniej. To aż 133 proc. wzrostu.
Akcje sprzedane "na górce"
Co ciekawe Kruszewski wstrzelił się niemal idealnie w tzw. górkę, w szczycie notowań za Mercatora płacono 9,68 zł, niewiele więcej, niż uzyskał sprzedający członek zarządu. Miało to miejsce właśnie na sesji 31 stycznia. Na tej samej, na której sprzedawał Kruszewski. Później akcje Mercatora zaczęły tanieć, dziś za jedną płaci się 13,5 zł. To wciąż zdecydowanie więcej niż przed rozpoczęciem rajdu, ale i zdecydowanie mniej niż podczas operacji sprzedaży pakietu członka zarządu.
Z PR-owego punktu widzenia ruch rzeczywiście wygląda zatem rzeczywiście niefortunnie. Członek zarządu, a więc osoba dobrze poinformowana o sytuacji spółki, sprzedaje akcje po gwałtownych wzrostach. Pakiet był na tyle mały, że normalnie taką sprzedaż można byłoby zlekceważyć, w tym wypadku chodzi jednak o timing. Dodatkowo warto pamiętać też o opóźnieniu, informację o sprzedaży z 31 stycznia podano do wiadomości rynku 5 lutego. Nie wiadomo, czy 5,8 tys. akcji było jedynymi papierami sprzedanymi przez insiderów.
Z punktu widzenia inwestorskiego Witold Kruszewski zrobił świetny interes - sprzedał akcje na górce. Z punktu widzenia oceny spółki w oczach innych inwestorów, jako członek zarządu, sprzedając po mocnych wzrostach, dał pole do spekulacji, że nie wierzy w wycenę akcji spółki na poziomie 18,75 zł.
Mercator wyjaśnia: powody osobiste
Jak tłumaczy jednak spółka, nie miało to związku z fundamentalną sytuacją Mercatora. W oświadczeniu przesłanym Bankier.pl spółka tłumaczy sprzedaż akcji przez Kruszewskiego następująco:
- Kruszewski sprzedał tylko część (5,8 tys. akcji) swojego pakietu
- Sprzedaż była podyktowana zobowiązaniami osobistymi i była planowana wcześniej, a wybicie kursu spowodowane koronawirusem akurat w tym czasie było korzystnym przypadkiem
- Pakiet akcji p. Kruszewskiego był i jest mały, a reszta zarządu nie sprzedała ani jednej akcji; prezes Żyznowski - oprócz pakietu kontrolnego firmy - dokupił w ostatnim czasie około 150 tys. akcji z GPW i pomimo możliwości zrealizowania sowitych zysków nie sprzedaż ani jednej akcji; to powinno uciąć wszelkie spekulacje, potwierdzając przekonanie menedżerów Mercatora o budowaniu długoterminowej wartości
- Gdyby zarząd uważał, że firma nie buduje coraz większej wartości fundamentalnej, że to była górka kursu i akcje nie będą droższe w przyszłości, to czy nie sprzedałby wszystkich posiadanych akcji przy tak dużych obrotach, jakie były?
Wirusowa hossa
Obawy inwestorów trafiły na podatny grunt, przeszło dwukrotny wzrost ceny akcji Mercatora w ledwie kilka dni wywołał spekulacje, że ruch ten może nie znaleźć pokrycia w fundamentach. Przypomnijmy, Mercator ma za sobą trudny 2019 rok, epidemia koronawirusa sprawiła jednak, że inwestorzy uwierzyli, iż firma ma szanse na świetny 2020 rok. Mercator produkuje bowiem w Tajlandii rękawice ochronne, w jego ofercie znajdują się też maseczki.
— Jest jeszcze za wcześnie na wyciąganie głębszych wniosków biznesowych, natomiast faktem jest mocne poruszenie w branży i potencjalne ograniczenie lub nawet zamknięcie na jakiś czas chińskiego eksportu rękawic medycznych oraz produktów włókninowych, jak maski. Mercator Medical analizuje na bieżąco sytuację rynkową, aby maksymalizować osiągane rezultaty finansowe. Jesteśmy przygotowani na sprostanie zwiększonemu popytowi, którego symptomy można już zauważyć — wyjaśniała pod koniec stycznia w rozmowie z Bankier.pl Monika Żyznowska, członek zarządu Mercator Medical.
Szans dla spółki doszukiwali się i analitycy. W rozmowie z PAP Biznes analityk DM BOŚ Tomasz Rodak powiedział, że "spodziewany, w związku z epidemią koronawirusa, wzrost popytu na rękawice medyczne powinien przełożyć się na wzrost ich cen na świecie". To z kolei - zdaniem Rodaka - "powinno pozytywnie wpłynąć na wyniki grupy Mercator Medical, ale jest jeszcze za wcześnie, aby określić jak mocny on będzie".
Całą rozmowę z Moniką Żyznowską oraz analizę sytuacji Mercatora można przeczytać w artykule "Wirusowa hossa na polskiej spółce".
Adam Torchała