Europejscy politycy dzielnie walczą z kryzysem finansów publicznych w Europie. Ich głównym orężem miał być EMS, dysponujący olbrzymią kwotą 750 mld euro. Co więcej, wciąż zapowiadają reformy i przedstawiają plany rozwiązania problemu zadłużenia.
W zeszłym tygodniu mogło się wydawać, że sytuacja powoli ulega polepszeniu. Euro wzmacniało się na wieść o konsensusie między Niemcami a Francją dotyczącym środków walki z kryzysem. Angela Merkel przekonała europejskich partnerów o konieczności prowadzenia bardziej rozważnej polityki fiskalnej. W dodatku, w piątek Bundestag ostatecznie potwierdził udział Niemiec w EMS.
Sytuacja uległa zmianie w sobotę, kiedy Bank Hiszpanii przejął kasę oszczędnościową CajaSur. Wywołało to popłoch wśród inwestorów, którzy zaczęli sprzedawać akcje banków i instytucji finansowych. Co więcej, na rynku walutowym inwestorzy znów zniechęcili się do euro, zwracając się w stronę jena i dolara.
Obawy związane z załamaniem finansów w Europie zostały pogłębione przez wypadki w Hiszpanii. Dziś euro drugi dzień z rzędu notuje mocne przeceny. Kurs pary EUR/USD spadał dziś po 15:30 o ponad 1% i wynosił 1,2217 dolara. Wspólna waluta dzielnie broni się na poziomie z kwietnia 2006 r. Ciekawe na jak długo starczy jej sił i kiedy podąży w stronę minimów z 2005 r. Po 15:30 euro znacząco osłabiało się wobec jena. Kurs EUR/JPY spadał o niemal 1,9% i kształtował się na poziomie 109,32 jena. Kurs waluty „16” do jena jest najsłabszy od końca 2001 r.
Mimo wysiłków unijnych liderów euro wciąż jest w opłakanej sytuacji. Dwudniowe spadki kursu o więcej niż jeden procent pokazują, że inwestorzy są rozczarowani wydarzeniami w Europie. Nie inaczej wygląda sytuacja na rynkach akcji. Rozwiązania zaproponowane przez polityków zawiodły na każdym polu. Ciekawe, co zaproponują w przyszłości?
P.L.