Ceny produktów opuszczających fabryki w Chinach rosną w najszybszym tempie od ponad dekady. To dodatkowe paliwo dla przyspieszającej inflacji w innych krajach, także w Polsce.


Aż o 9 proc. rdr wzrosły w maju ceny producentów w Państwie Środka - wynika z danych tamtejszego urzędu statystycznego. Tak szybkiego tempa wzrostu nie notowano za Murem od blisko 13 lat.
Inflację PPI napędzają drożejące surowce, szczególnie w odniesieniu do pandemicznego dołka z zeszłego roku - ropa, żelazo czy miedź były w ubiegłym miesiącu nawet ponad dwukrotnie droższe niż rok wcześniej. Dodatkowo w kraju i za granicą gwałtownie wzrósł popyt na towary wytwarzane w fabryce świata. A ta w wielu sektorach pracuje już pełną parą i nie jest w stanie zwiększyć tempa ze względu na niedobory komponentów, pracowników czy zakłócenia w łańcuchach dostaw. W efekcie producenci mają do wyboru: przerzucić wzrost kosztów produkcji na odbiorców lub zredukować marże. Niektórzy decydują się na ograniczenie działalności, gdyż przy tak wysokich kosztach przynosi ona straty.
Wzrosty cen towarów opuszczających chińskie fabryki mogą się rozlać na pozostałe zakątki globu. Chiny są największym eksporterem świata - w tym roku mogą sprzedać za granicę dobra za rekordowe 3 biliony dolarów. Ceny produktów zza Muru dodatkowo napędzają rekordowe koszty transportu czy umocnienie juana (przekładające się na wzrost kosztów produkcji wyrażonych w walucie obcej, np. dolarze). Z kolei po stronie popytowej inflację napędza utrzymujące się na wysokim poziomie zapotrzebowanie konsumentów na przeróżne dobra z fabryki świata, np. elektronikę.
Próby stłumienia rosnących cen, zanim uderzą one mocniej po kieszeni konsumentów, podjął Pekin. Premier Li stwierdził, że władze rozprawią się z "nadmierną spekulacją", firmami angażującymi się w zmowę, dezinformację i gromadzenie zasobów. Od tamtej pory globalny rajd surowców wyraźnie przyhamował. Widać też oznaki zacieśniania na rynku finansowym, co ogranicza dostęp do kapitału dla spekulantów. To wraz z efektem bazy (w czerwcu i lipcu zeszłego roku ceny odbijały już z pandemicznego dołka) powinno przełożyć się na spowolnienie wzrostu cen producenckich, przynajmniej jeśli ceny surowców znów nie zaczną wyraźnie przyspieszać bądź popyt utrzyma się na tak wysokim poziomie, że skłoni biznes do gwałtownego odbudowywania marż.
O ile chińska inflacja PPI jest głównie efektem wzrostu cen surowców (z tej perspektywy Chiny są "importerem inflacji" jako największy na świecie importer surowców), to inflacja CPI, czyli konsumencka, zależy głównie od zmian cen wieprzowiny. A te wyraźnie zniżkują po gwałtownych wzrostach w drugiej połowie 2019 r. i pierwszej połowie 2020 r. wywołanych przez afrykański pomór świń. Dzięki temu inflacja CPI wynosi na razie tylko 1,3 proc. rdr wobec 0,9 proc. miesiąc wcześniej. W kolejnych miesiącach będzie jednak zapewne nadal przyspieszać.

























































