Sałata ją przetrzymała, ale i tak Liz Truss można pozazdrościć. Na otarcie łez po dramatycznym upadku była już brytyjska premier otrzyma wypłatę w postaci 20 tys. funtów i roczny dodatek w wysokości 115 tys. funtów. Całkiem nieźle jak na 44 urzędowania.


Premier Liz Truss przejdzie do historii jako mieszkająca przy Downing Street zaledwie 44 dni (i ostatnia premier "namaszczona" przez królową Elżbietę II). Ten jeden z najbardziej charakterystycznych domów w Londynie opuści najpóźniej w następny piątek po wybraniu nowego lidera Torysów, który automatycznie stanie na czele brytyjskiego rządu.
Sałata kontra premier, czyli śmiech przez łzy
Gazeta "Daily Star" urządziła konkurs: kto przetrwa dłużej: sałata kupiona za 60 pensów czy Liz Truss na stanowisku premiera. W swoim kanale pokazywał na żywo, jak "radzi sobie" kapusta, która leżała na stole naprzeciwko portretu premier. Tym razem wygrała kapusta.
Ciekawe czy teraz już każdy brytyjski szef rządu będzie otrzymywał swoje warzywo.
Podobnie jak inni odchodzący z rządu ministrowie (w tym szefowa MSW Suella Braverman, która ustąpiła ze stanowiska po 43 dniach jako powód podając wysłanie służbowego maila z prywatnej skrzynki - sic!) mają prawo do jednej czwartej swojej rocznej pensji. Truss łącznie zarabiała rocznie 164 tys. funtów, w tym 84 tys. za bycie posłem i 75 tys. za "premierowanie". Po rezygnacji z tej funkcji może otrzymać 18,8 tys. funtów odprawy. Nadal na jej konto będą wpływały 84 tys. z zasiadanie w parlamencie.
Ale to nie wszystko. Jako byłej premier przysługuje jej "zasiłek" w wysokości 115 tys. funtów rocznie. Ma on pomóc byłym premierom w wypełnianiu dalszych obowiązków publicznych. Dzięki nim mogą m.in. sfinansować swoje biuro. Odbywa się to jednak na jasnych zasadach - byli premierzy muszą przedstawiać rachunki, dane o wynagrodzeniu personelu czy pokwitowania podróży. Dopiero później otrzymują ów zasiłek. Parafrazując klasyka, "te pieniądze się im po prostu należą", chyba że zaczną ponownie pełnić inne publiczne funkcje tj. zasiadać w zarządach firm.
Oprócz 115 tys. funtów byli premierzy mogą ubiegać się także o dodatek emerytalny, by dzięki niemu pokryć świadczenia dla swoich pracowników.
Część posłów już zabiega o to, by Liz Truss nie otrzymała prawa do zasiłku. Jako powód podają m.in. historycznie krótki okres sprawowania przez nią tej funkcji. Jako argumenty podają m.in. że 10 lat otrzymywania tych pieniędzy daje 1,15 mln funtów, co można przeliczyć na 4 tys. wezwań karetek lub prawie 30 tys. wizyt u lekarza.
- Liz Truss zawsze będzie znana jako 50 - dniowa premier. Nie może więc być mowy o przyznaniu jej dostępu do 115 tys. funtów rocznie na fundusz na życie. Co gorsza, spuścizna jej rządów to katastrofa gospodarcza, za którą konserwatyści płacą pieniędzmi podatników. Jej odejście w stronę zachodzącego słońca z sześciocyfrową dywidendą przy cierpierniu brytyjskiego społeczeństwa byłoby nie do pomyślenia - mówi rzeczniczka partii Liberalnych Demokratów Christine Jardine w "Daily Mail".
Średnio brytyjscy premierzy piastowali tę funkcję przez dwa lata.
aw