Od kilku dni największe giełdy i dostawcy portfeli online przechowujących bitcoiny informują klientów od przewidywanym wstrzymaniu transakcji 1 sierpnia. Wprawdzie wydaje się, że kompromis dotyczący pierwszego kroku technicznej rozbudowy sieci został osiągnięty, ale i tak kryptowaluta zacznie jutro nowy rozdział – wypączkuje z niej nowy byt, Bitcoin Cash.
Debata o dalszych losach sieci Bitcoin toczyła się w środowisku deweloperów i „górników” od dłuższego czasu. Kryptowaluta padła ofiarą własnego sukcesu – sieć zbliżyła się do granic technicznej wydolności i potrzebowała rozwiązania, które pozwoli zwiększyć skalę działania. Skutki odczuwali już także zwykli użytkownicy pod postacią wydłużającego się czasu potwierdzania transakcji i rosnących opłat.


Bezpośrednią przyczyną kłopotów był sztywny limit wielkości tzw. bloku – porcji danych zawierających część historii transakcji w sieci Bitcoin. Ponieważ bloki generowane są mniej więcej w stałym tempie i są w stanie pomieścić maksymalnie 1 megabajt informacji, część napływających transakcji może nie zostać wciągnięta do „rejestru” (łańcucha bloków) i musi czekać na kolejny blok. Użytkownicy dokonujący transakcji bitcoinem mogą zachęcić „górników” tworzących bloki do potraktowania ich operacji jako ważniejszej niż inne – między innymi temu służy opłata transakcyjna. Rosnąca skala działania schematu doprowadziła zatem do wywindowania opłat w takim stopniu, że stawiało to pod znakiem zapytania użycie bitcoina do drobnych płatności. Pisaliśmy o tym na łamach Bankier.pl, recenzując wprowadzenie wirtualnej waluty jako opcji płatności w serwisie Pyszne.pl.
Bitcoin zmierzył się z problemem skali
Dyskusja wokół sposobów poradzenia sobie z granicami wzrostu systemu miała kilka wątków. Pierwszym były technikalia. Zwiększenie wielkości bloku wydaje się najprostszym obejściem przeszkody, ale wymagałoby wprowadzenia zmian w technicznych podstawach schematu. To z kolei rodziłoby niebezpieczeństwo tzw. hard fork, czyli „rozjechania się” łańcucha bloków na dwie wersje – nową (utrzymywaną przez tych, którzy przyjęli nowy standard) i starą.
Liczące się grono zwolenników zdobył inny, sprytny pomysł. Znaczącą część bloku zajmują dziś podpisy stron biorących udział w transakcjach bitcoinem. Idea „segregated witness" zakłada wyłączenie tych danych poza blok i odzyskanie w ten sposób cennej przestrzeni. Zaletą takiego podejścia jest możliwość utrzymania technicznego status quo – blok pozostaje nadal takiej samej wielkości, a górnicy mogą obsługiwać nową opcję (SegWit), ale teoretycznie węzły w sieci nie uwzględniające poprawki również nie zostałyby z niej wykluczone.
Jednak stawką w sporach były nie tylko sprawy technicznej kompatybilności, ale także wizji przyszłości systemu. Czy ma on zbliżać się do elektronicznej gotówki, w której liczy się szybkość transakcji i niski koszt czy też Bitcoin ma dryfować w stronę „warstwy rozrachunkowej”, a funkcje rozliczeniowe przejęłyby inne technologiczne nadbudówki (np. kanały płatności obsługiwane w Ligthning Network)? Problem skomplikowała także decentralizacja będąca głównym fundamentem schematu. Odmienne spojrzenie (i interesy ekonomiczne) prezentują „górnicy” utrzymujący węzły w sieci oraz użytkownicy i deweloperzy.
Wydaje się, że w sprawach technikaliów udało się osiągnąć kompromis, dzięki zastosowaniu specyficznej formy głosowania. Węzły w sieci sygnalizowały w tworzonych przez siebie blokach gotowość do przyjęcia jednego z kilku rozwiązań. Prawdopodobnie zwycięży opcja nazwana „SegWit2x” zakładająca najpierw wprowadzenie obsługi „segregated witness”, a następnie po kilku miesiącach zwiększenia wielkości bloku do 2MB.
Buntownicy uruchomią własny łańcuch
Tymczasem jednak system Bitcoin i tak czeka specyficzna forma podziału. 1 sierpnia zadebiutować ma Bitcoin Cash – odłam (fork) schematu, który powstał jako wyraz niezadowolenia z kierunku, w jakim zmierza „klasyczny” Bitcoin. Bitcoin Cash będzie opierał się na 8-megabajtowym bloku (co ma zwiększyć przepustowość), odrzuceniu opcji segregated witness i będzie współdzielił z Bitcoinem dotychczasową historię transakcji. Około godziny 14 naszego czasu, 1 sierpnia, powstanie pierwszy blok nowej waluty i od tego momentu system będzie rozwijać się równolegle ze „starym” Bitcoinem.
Osoby, które w momencie powstania BCC (taki skrót ma mieć nowa kryptowaluta), będą posiadać bitcoiny, będą mogły również posiadać „nowego”, bitcoina. Nie dotyczy to jednak sytuacji, gdy jednostki kryptowaluty przechowujemy za pośrednictwem giełdy lub portfela online, który zapowiedział, że nie zamierza obsługiwać nowego systemu. Warto sprawdzić, jakie podejście przyjął nasz dostawca i w razie konieczności wycofać wirtualną walutę tak, aby znajdowała się ona na adresie, do którego posiadamy klucz prywatny.
Trudno przewidzieć w tej chwili, jakim zainteresowaniem cieszyć się będzie nowa kryptowaluta i jak podział może wpłynąć na wycenę „starego” bitcoina. Być może owoc schizmy przetrwa próbę czasu, ale może także skończyć zapomniany jak wiele wirtualnych walut. Najbliższe dni zapewne będą okresem zwiększonej niepewności, a co za tym idzie – zmienności wartości bitcoina.