Belgijscy policjanci z jednostki antyterrorystycznej mają dość krytyki, myślą o zmianie pracy. O sprawie donoszą belgijskie media.

Ostra krytyka spadła na belgijskie służby po marcowych atakach w Brukseli. Wytykano im błędy i zaniechania, a wewnętrzny raport policji opublikowany niedawno potwierdził te zarzuty. - Pracujemy na najwyższych obrotach, ale okazuje się, że najlepsi śledczy są teraz w parlamencie - mówi jeden z policjantów cytowany w artykułach, odnosząc się do komisji, która ma skontrolować działania służb bezpieczeństwa.
Dodał, że problemem od lat była niedofinansowana policja i brak ludzi do pracy. A teraz może ich być jeszcze mniej, bo część uważa krytykę za niesprawiedliwą i chce odejść. Od zamachów w Brukseli minął ponad miesiąc, a w Belgii wciąż przy różnych okazjach powraca temat nieudolnej pracy belgijskich służb bezpieczeństwa.
Oliwy do ognia dolał raport policyjny, który wyciekł do mediów. Napisano w nim, że policja federalna zignorowała ostrzeżenia dotyczące braci Abdeslamów - Brahima, który zginął w listopadowych zamachach w Paryżu i Salaha, który te ataki koordynował. Ta sama siatka terrorystyczna uderzyła później w Brukseli.
Z wewnętrznego raportu policji wynika, że w ostatnich dwóch latach były informacje o tym, że bracia chcą wyjechać do Syrii i że próbują nawiązać kontakt z tak zwanym Państwem Islamskim. Z powodu braku czasu i pieniędzy nie objęto ich jednak specjalnym nadzorem.
IAR/Beata Płomecka/Bruksela/zr