Prezydent podpisał ustawę, na którą od lat czekali dłużnicy. W ciągu trzech miesięcy od ogłoszenia nowych regulacji upadłości konsumenckiej prawo wejdzie w życie. Zmieni to układ sił w negocjacjach klientów z bankami i zapewne sprawi, że kredytodawcy będą bardziej skłonni do współpracy.


Sytuacja osób nadmiernie zadłużonych, nie będących w stanie wydostać się z pułapki była do tej pory paradoksalna. Z jednej strony prawo przewidywało możliwość upadłości osoby fizycznej, z drugiej – warunki były trudne do spełnienia, koszty wysokie, a ostatecznie nie było pewności, czy po zakończeniu planu spłaty nie wróci się do punktu wyjścia.

Wynik prawnego bubla był łatwy do przewidzenia – przez kilka lat obowiązywania przepisów z możliwości ogłoszenia upadłości skorzystała garstka dłużników. Dla wielu osób rzeczywiście znajdujących się w beznadziejnym położeniu ostatnia deska ratunku była niedostępna.
Bankructwo po nowemu
W nowej wersji prawa upadłościowego zmieniono wiele istotnych elementów. „Bankructwo konsumenckie 2.0” to przede wszystkim:
-
liberalizacja wymogów wobec dłużnika – upadłości nie będą mogli ogłosić tylko ci, którzy doprowadzili do niewypłacalności umyślnie lub w wyniku rażącego niedbalstwa,
-
ograniczenie kosztów procesu – opłata została obniżona do 30 zł, a zamiast w prasie ogłoszenie będzie wkrótce publikowane w specjalnym rejestrze,
-
możliwość ogłoszenia upadłości, gdy mamy tylko jednego wierzyciela,
-
możliwość bankructwa w wersji „soft” – układu z wierzycielami i zachowania części majątku,
-
możliwość umorzenia zobowiązań dłużnika bez ustalania planu spłaty, gdy sytuacja finansowa dłużnika nie rokuje poprawy,
-
skrócenie planu spłaty z 5 do 3 lat – czyli okresu, w którym dłużnik musi spłacać zobowiązania zgodnie z wyznaczonym harmonogramem.
Wygląda na to, że hasło drugiej szansy dla kredytobiorców w końcu doczekało się realizacji, a bankructwo stanie się realną opcją dla sporej rzeszy osób, które trwale nie radzą sobie z regulowaniem zobowiązań.
Kłopot dla bankowców
Liberalizacja warunków upadłości konsumenckiej od początku nie podobała się bankowcom. Mimo postulatów Związku Banków Polskich, ustawa jednak nie doczekała się sugerowanych obostrzeń. Teraz kredytodawcy stają przed nowym wyzwaniem – jak rozmawiać z dłużnikami, którzy mogą „uciec w bankructwo”?
Można spodziewać się, że nowe prawo przyniesie kilka istotnych zmian na rynku. Po pierwsze, banki będą znacznie bardziej elastyczne w negocjacjach z dłużnikami. Dotyczyć to będzie zwłaszcza sytuacji, w których w grę wchodzą duże niespłacane zobowiązania. Mając świadomość, że zbyt agresywne odzyskiwanie należności może sprawić, że klient sięgnie po ostatnią deskę ratunku, uważniej będą kalkulować, czy cierpliwość nie okaże się bardziej opłacalna. Z pewnością ważną wskazówkę będą stanowić pierwsze rozstrzygnięcia sądów i losy wnoszonych przez banki skarg kasacyjnych. Wkrótce będzie wiadomo, czy możliwość umarzania zobowiązań będzie w praktyce wykorzystywana czy też raczej traktowana jako ostateczność.
Drugi efektem ubocznym ustawy mogą okazać się ostrzejsze kryteria badania zdolności kredytowej. Dotyczyć to będzie nie tylko banków, ale również firm pożyczkowych. Pod szczególnym nadzorem znajdą się kredytobiorcy bardziej ryzykowni – już spłacający zobowiązania i notujący opóźnienia. Dla części dłużników myślących np. o konsolidacji może to okazać się przeszkodą nie do przeskoczenia.
Michał Kisiel