W ostatnich tygodniach głośnym tematem jest ograniczenie prawa do 800+ dla Ukraińców. Większość Polaków popiera ten pomysł, ale przeciw jest Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Większość ekonomistów także jest przeciwko uzależnieniu wypłat z programu 800+ od tego, czy rodzice pracują.


Co do zasady, uchodźcy z Ukrainy podlegają pomocy społecznej na takich samych zasadach jak Polacy. Od 1 września 2024 r. wprowadzono warunek - by otrzymać świadczenie rodzinne 800+ i świadczenie Dobry Start dzieci z Ukrainy muszą uczęszczać do polskiej szkoły.
W połowie stycznia 2025 roku Rafał Trzaskowski odpalił polityczną "bombę". "Jeżeli chodzi o świadczenia takie jak 800+ dla Ukraińców, one się powinny należeć wtedy, jeżeli Ukraińcy będą mieszkać w Polsce i płacić w Polsce podatki" - powiedział kandydat KO na prezydenta. Trzaskowski zwrócił jednocześnie uwagę, że obecnie olbrzymia większość Ukraińców pracuje w Polsce. "Olbrzymia większość z nich przyczynia się do tego, że nasza gospodarka rośnie" - podkreślił.
W MSWiA przyjęto plan pracy nad projektem dotyczącym ograniczeń w dostępie do 800+ dla obcokrajowców. Rozwiązania będą wymagały zmian w kilkudziesięciu różnych ustawach - informował z kolei w lutym minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
Co o tym wszystkim myślą Polacy?
Sondaże wskazują, że większość Polaków jest zdania, że Ukraińcy mieszkający w Polsce powinni dostawać 800 plus na swoje dzieci tylko wtedy, gdy płacą podatki w Polsce.
Co ciekawe, wyniki sondy zamieszczonej w portalu Bankier.pl pokazują, że zdaniem aż 90% respondentów (stan na 04.03.25 r.) 800+ powinno być wypłacane tylko w przypadku, w którym choć jeden rodzic pracuje i odprowadza w Polsce podatki. Bez znaczenia jego narodowości. Połowa respondentów uważa, że kryterium powinno być weryfikowane co miesiąc. Co równie ciekawe, w innych sondażach, za likwidacją lub redukcją 800 plus opowiada się łącznie 53,7 proc. Polaków.
Pojawia się problem, techniczny problem...
Jak informuje RMF FM, wszystkie świadczenia socjalne wypłacane w Polsce (800+, "Aktywny rodzic" itp.) są obsługiwane za pomocą systemu do automatycznego przetwarzania danych, wspieranego przez sztuczną inteligencję. Zaledwie promil spraw załatwiany jest przez fizyczne osoby, które ręcznie wprowadzają zmiany.
Jeżeli ktoś planuje jakąkolwiek zmianę w 800+, musi przeprowadzić zmiany w systemie teleinformatycznym do automatycznego przetwarzania danych. To może kosztować nawet kilkadziesiąt milionów złotych. Do tego trzeba też przeprowadzić zamówienia publiczne. Ktoś musi napisać od nowa całą aplikację, następnie trzeba to przetestować, wdrożyć i przeszkolić pracowników - mówi anonimowo jeden z członków rządu.
Jeżeli zmiana miałaby polegać na tym, że zaciągano by skądś dane do weryfikacji, trzeba też zbudować połączenie, np. z Urzędem Skarbowym (w przypadku sprawdzenia, czy dana osoba płaci podatki w Polsce). Koszt takich zmian można wstępnie oszacować na kilkadziesiąt milionów złotych - czytamy dalej.
Kryterium pracy uderzyłoby w klasę pracującą w sytuacji recesji
Pewnym zaskoczeniem mogą się okazać wyniki panelu ekonomistów "Rzeczpospolitej". Niemal dwie trzecie uczestników jest przeciwko uzależnieniu wypłat z programu 800+ od tego, czy rodzice pracują. Przeważa pogląd, że jest on częścią systemu zabezpieczenia społecznego, a dodatkowy wymóg komplikowałby system.
– Jest to dość kuriozalne, że postulat wprowadzenia przy transferach społecznych kryterium pracy pojawia się w warunkach rekordowej stopy aktywności zawodowej, gdy liczba osób pozostających poza rynkiem pracy jest bardzo niska. Takie kryterium uderzyłoby niestety w klasę pracującą w sytuacji recesji, gdy rodziny dotknięte zwolnieniami traciłyby dochód również z transferów – mówi cytowany przez "Rzeczpospolita" dr Maciej Grodzicki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Z danych Eurostatu wynika, że żadne z rodziców nie pracuje w około 4 proc. gospodarstw domowych z dziećmi w Polsce. Jak zaznacza "Rzeczpospolita", inne dane europejskiego urzędu statystycznego wskazują, że wskaźnik zatrudnienia rodziców (w wieku 25–49 lat) w Polsce jest nawet wyższy niż średnio w Unii. Liczba dzieci w zasadzie nie ma wpływu na sytuację ojców – wśród nich wskaźnik zatrudnienia oscyluje w okolicach 95 proc.