Wprawdzie do rekordowych na świecie poziomów inflacji dużo Wenezueli jeszcze brakuje, ale sytuacja wygląda tak, jakby gospodarka kraju chciała się do tych rekordów zbliżyć lub nawet pokonać. Inflacja sięgnęła tam właśnie rekordowego dla kraju poziomu 7276 proc. rocznie.


Wprawdzie Bank Centralny Wenezueli nie publikuje oficjalnych danych na temat inflacji już od niemal dwóch lat, ale wyzwania tego podjął się profesor Steve Hanke z Johns Hopkins University. Robi to, posługując się wskaźnikami, na jakie pozwalają warunki. W tym przypadku wykorzystuje kurs walutowy wenezuelskiego boliwara do amerykańskiego dolara. Oczywiście nie ten oficjalny, ale ten z czarnego rynku. Dodatkowo, w przeliczeniach uwzględniany jest parytet siły nabywczej, który bierze pod uwagę różnice w poziomie cen pomiędzy różnymi regionami czy krajami i ma umożliwić lepsze porównanie warunków życia pomiędzy nimi. Parytet siły nabywczej nie jest wprawdzie doskonałym wskaźnikiem, ale w obecnej sytuacji trudno jest o dokładne pomiary. Być może, jeśli sytuacja w Wenezueli kiedyś się zmieni na lepsze, dane dotyczące tego okresu zostaną udostępnione i będziemy mogli poznać dokładniejsze statystyki inflacji.
W rezultacie obliczeń prowadzonych prof. Hanke otrzymuje wskaźnik szacujący spadek siły nabywczej boliwara, który wskazuje na wysokość inflacji w Wenezueli. W ciągu ostatnich miesięcy wskaźnik ten znacznie przyspieszył, a ostatnio przybrał nawet kształt hiperboli. Według obliczeń na dzień 26 stycznia inflacja w Wenezueli sięgnęła absolutnego rekordu dla tego kraju – 7276 proc. w skali roku. Jest to także rekord aktualnej inflacji na świecie – w żadnym innym kraju inflacja nie sięga teraz tak wysoko. Jednak do należącego do Węgier rekordu mierzalnej inflacji w historii świata, Wenezueli jeszcze bardzo dużo brakuje. 41 900 000 000 000 000 proc. – taki poziom osiągnęła największa węgierska inflacja w 1946 roku. Ceny podwajały się w zaledwie 15 godzin.
Venezuela's annual inflation rate for today, 1/26/18, is 7276%. This is a new all-time high. pic.twitter.com/Ib1nuX2Vun
— Prof. Steve Hanke (@steve_hanke) 26 stycznia 2018
„Wenezuela od kilku lat pogrąża się w coraz większym chaosie. Przyczyn wybuchu niezadowolenia wśród społeczeństwa można szukać w wielu problemach dotykających Wenezuelczyków, jednak drogi do kryzysów: politycznego, ekonomicznego i społecznego spotykają się w magazynach z ropą” – pisał w sierpniu ubiegłego roku Jakub Krześnicki na łamach Bankier.pl i to wciąż pozostaje aktualne, choć cena ropy od tamtego czasu podniosła się o 40%. W międzyczasie Wenezuela oficjalnie została uznana za bankruta, choć prezydent Nicolas Maduro zapewniał, że to nigdy nie nastąpi. To dość ryzykowne stwierdzenie w obliczu faktu, że kraj bankrutuje średnio raz na 18,5 roku.
Według danych Venezuelan Observatory for Social Conflict (Wenezuelskie Obserwatorium Konfliktów Społecznych) w ciągu ostatnich kilku dni zanotowano 107 wydarzeń, w trakcie których doszło do splądrowania sklepów, w wyniku których kilka osób poniosło śmierć. Tymczasem prezydent Maduro, nie zważając na upadającą gospodarkę i presję ze strony opozycji, zamierza ponownie ubiegać się o prezydenturę w kwietniowych wyborach.
Z powodu braku zaufania do rodzimej waluty gospodarka w znacznej mierze przeszła na system barterowy. Popularny jest także czarny rynek walutowy, gdzie prym wiedzie amerykański dolar. A bardziej zaawansowani technicznie mieszkańcy lokują swój kapitał w bitcoinach.
O fatalnej kondycji gospodarki Wenezueli świadczą coraz bardziej pesymistyczne prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jeszcze w październiku przewidywał on inflację na poziomie 2300 proc. w 2018 r., kilka dni temu jednak zweryfikował to, prognozując inflację na poziomie 13000 proc. Natomiast gospodarka Wenezueli ma skurczyć się w tym roku o 15 proc., zamiast wcześniej przewidywanych 6 proc. Jeśli te prognozy się spełnią, od 2015 r. do końca 2018 r. gospodarka Wenezueli skurczy się w sumie o niemal połowę (o 16 proc. w 2016 r. i 14% w roku ubiegłym). Stopa bezrobocia ma zaś sięgnąć 30 proc.
MD